Antonio Lindbaeck to jeden z najbardziej utalentowanych szwedzkich żużlowców ostatnich wielu lat.

 

Urodzony w Brazylii został adoptowany przez szwedzkie małżeństwo, co pozwoliło mu na zainteresowanie się czarnym sportem. Początkowo jednak kilkunastoletni Antonio dzielił swój czas pomiędzy dwie pasje – narciarstwo i żużel. W obu tych dyscyplinach radził sobie nieźle, choć gdy nadszedł moment wyboru, zdecydował się odstawić narty i wybrał motocykl. W Szwecji dość szybko został jednym z czołowych zawodników. Mając dziewiętnaście lat reprezentował kraj w Drużynowym Pucharze Świata. W tym samym roku zdobył też tytuł mistrza Europy w kategorii juniorskiej. Będąc jeszcze młodzieżowcem, na stałe występował w elitarnym cyklu Grand Prix, gdzie radził sobie całkiem dobrze jak na zaczynającego dopiero swoją wielką przygodę młokosa. Niestety w 2007 roku zaczęły się problemy czarnoskórego żużlowca. W GP zajął ostatnią pozycję, a pod koniec roku media obiegła informacja o tym, że ponownie został zatrzymany przez policję za jazdę pod wpływem alkoholu. Po tym wydarzeniu Lindbaeck zakończył swoją karierę, którą jednak szybko wznowił. Ostatnie sezony to stopniowy powrót Szweda do wielkiego ścigania. W 2011 roku ponownie na stałe wpisał się do cyklu Grand Prix, w którym w ubiegłym sezonie zajął bardzo dobrą siódmą pozycję.

Gorzowska runda może być dla Szweda bardzo trudna przeprawą. Rok temu, mimo bardzo dobrego sezonu, Lindbaeck zajął dwunastą pozycję, zdobywając tylko sześć punktów. Dwa lata temu było jeszcze gorzej – piętnasta pozycja i tylko trzy „oczka”. Na początku tego roku, w okresie przygotowawczym, Antonio bez ogródek przyznał, że musi jak najszybciej znaleźć odpowiednie ustawienia na ten tor. Zawody ligowe pokazały, iż Toninho wciąż jest w fazie poszukiwań. Czy 15 czerwca okażą się one owocne?

Udostępnij