Z gorzowską Stalą jako zawodnik zdobył sześć złotych medali Drużynowych Mistrzostw Polski. Od 2008 roku trenuje żużlową młodzież w klubie GUKS Speedway Wawrów. Zapraszamy do rozmowy z jedną z legend nadwarciańskiego klubu Mieczysławem Woźniakiem.

 

Panie Mieczysławie, rozmawiamy na Stadionie im. Edwarda Jancarza. Często gości pan tu podczas meczów Stali?

 

– Jestem tu często, zarówno na meczach, jak i treningach. Znam tu wszystkich, jeździłem tu masę lat i zawsze chętnie tu wracam.

 

Jak wspomina pan okres, gdy był czynnym zawodnikiem? Jaki panował w klubie klimat, gdy zdobywał pan sześć złotych medali DMP?

 

– Klimat był nieco inny, zawodnicy byli bardziej razem. Razem się wyjeżdżało na zawody i spało po hotelach. Byliśmy bardziej zżyci, powiązani, bardziej sobie pomagaliśmy. W tej chwili jest zawodowstwo i każdy dba o siebie, a po meczu wsiada w samochód i jedzie przed siebie. Kiedyś tego nie było. Teraz każdy jeździ dla siebie, nie m jazdy parowej jak kiedyś, obecnie zawodnik startuje i ucieka. Kiedyś cały czas uczyliśmy jeździć się parą i myśleć na torze.

 

A jeśli chodzi o złote medale DMP, to wydaje się panu, że obecną drużynę żółto-niebieskich stać na końcowy sukces w Ekstralidze w tym sezonie?

 

– Uważam, że stać ich na złoto. Są gwiazdy światowe – Iversen, Kasprzak, Zagar, oraz druga linia – Gapiński, Zmarzlik i pozostali zawodnicy, którzy uzupełniają skład. Drużyna jest bardzo wyrównana. Nie ma sytuacji, że dwóch zawodników robi po 15 punktów, a reszta zero. Wszystkich stać tu na zdobycie 10 punktów. Jeżeli będą tak punktować, jesteśmy w stanie wygrać wszystkie mecze.

 

Jak ocenia pan postępujące w speedway’u zmiany. Ten sport się rozwija czy umiera?

 

– Za mało stawia się na Polaków, ale sport się rozwija. Nie wiadomo jak to będzie dalej, bo sponsorzy w całym sporcie ucinają te pieniądze. Ale myślę, że żużel sobie poradzi, bo to niezwykle widowiskowa dyscyplina. Już za dwa lata może się okazać co dalej z żużlem. Generalnie masowy sport w Polsce siada”, daje się na niego bardzo mało pieniędzy. W Wawrowie też mamy problemy z pieniędzmi, ale jakoś sobie jeszcze radzimy. Cały sprzęt kupują rodzice. Pojawia się problem skąd wziąć pieniądze na wyjazdy. Są sponsorzy, którzy nam pomagają, ale jest ich nadal zbyt mało.

 

Od 2008 roku jest pan szkoleniowcem GUKS Speedway Wawrów. Jak wygląda sytuacja tego klubu? Młodych adeptów żużla wciąż przybywa, czy ten proces się zatrzymuje?

 

– Uważam, że tam przybywa adeptów. Miniżużel rozwija się w Polsce, bo większość klubów ekstraligowych przejmuje młodych zawodników. Oni nie kupują juniorów i nie szukają ich w innych klubach, tylko szkolą swoich. Niektórzy chłopcy po 16,17 lat to czołówka. Postęp widać gołym okiem. A szkolić trzeba, bo jeśli nie będziemy szkolić swoich zawodników, sport żużlowy zginie.

 

A kto jest obecnie  największym talentem w pana grupie?

 

– Wydaje mi się, że bardzo dobrym zawodnikiem będzie młody zawodnik z Poznania Jacek Fajfer. Przesiadł się z „pięćdziesiątek” na „osiemdziesiątki” i zaczyna bardzo ładnie jechać. Ten chłopak ma dopiero 9 lat, ale myśli na torze i będzie z niego bardzo dobry zawodnik.

 

Ostatnio licencję zdał Rafał Karczmarz. Za sobą ma już pierwsze udane zawody na dużym torze. Jaką przyszłość wróży pan Rafałowi?

 

– Chodzi o to, by tych juniorów ktoś należycie prowadził. Nie można im za dużo popuścić. Od początku muszą uczyć się walki na torze. Nie ma odpuszczania i zamykania gazu. Kolejne talenty po Rafale to Kamil Nowacki, Alan Szczotka, Marcel Studziński. Chłopcy jeżdżą bardzo ładnie technicznie. Gdy zawodnik wsiądzie na motocykl, musi zapomnieć o wszystkim. Przez minutę pracy na torze musi myśleć tylko o torze i mieć w głowie komputer. Musi wszystko przemyśleć, każdy atak, kto jak jedzie, jakim torem. Jeśli czegoś takiego nie będzie, nie będzie też zawodnika, powinien dać sobie spokój.

 

Pana zdaniem jest szansa, że za kilka lat o sile gorzowskiej drużyny nie będą stanowić obcokrajowcy czy wychowankowie innych klubów, ale chłopaki stąd, z Gorzowa?

 

– Tak, do tego może dojść. Zawodnicy, którzy przechodzą z mojej szkółki do Stali jadą bardzo dobrze, są ukształtowani. Uważam, że byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy wrócili do czasów, gdy w Stali praktycznie byli sami miejscowi zawodnicy. Wówczas czyni to z naszego klubu potęgę. Wszędzie, gdzie stawia się na swoich zawodników, pojawia się wynik. Obcokrajowiec przyjedzie na zawody, nie wyjdzie mu, pojedzie dalej. A miejscowy zawodnik będzie przeżywał porażkę, będzie się starał pojechać następny mecz jeszcze lepiej. To właśnie ta różnica.

 

Chciałby przekazać coś kibicom w Gorzowie?

 

– Tu są wspaniali kibice, widać zaangażowanie, dlatego życzę im złotego medalu. To byłoby chyba dla nich największe zadowolenie.

Udostępnij