Przerwa zimowa w pełni, jednak nasi żużlowcy muszą myśleć już o kolejnym sezonie i wolny od speedwaya czas poświęcają głównie na przygotowania pod kątem fizycznym. Jak zima wygląda u Piotra Świderskiego?

 

Sezon ogórkowy w pełni, jednak nie traci pan czasu. Jak wyglądają zimowe przygotowania Piotra Świderskiego?

 

Nie wiem, czy takie zimowe, bo śniegu nie ma (śmiech). Chciałoby się powiedzieć na nartach lub snowboardzie, ale póki co korzystamy z pogody i wsiadamy na motocykl, jak tylko jest możliwość. Czy to cross, czy nawet żużlowy – jeszcze się udaje w ostatnim czasie na żużlowych trochę pojeździć. A oprócz tego robimy to, co zwykle, jak co roku: sala, siłownia, bieganie, wszelkiego typu zajęcia wydolnościowe, wytrzymałościowe i siłowe. Oprócz tego jeszcze toczą się sprawy sprzętowe, podwozia są budowane, szkielety już stoją. Czekamy na błotniki, różne gadżety dookoła, że tak powiem, tak żeby z końcem lutego motocykle były gotowe.

 

Czyżby korzystał pan z uprzejmości Bartka Zmarzlika, który może się pochwalić przydomowym torem, na którym wciąż trenuje?

 

Nie miałem jeszcze okazji u Bartka pośmigać, zapraszał teraz na cross, przy okazji naszego czwartkowego spotkania między innymi, ale jeszcze na żużlowym torze u Bartka nie byłem. Akurat tutaj korzystam z uprzejmości kolegów z Lginia – bardzo fajny torek do pojeżdżenia amatorsko. Chłopaki mają dużo energii na takie kręcenie kółek w każdym czasie, także dziękuję im z tego miejsca za te możliwości i jak się da, jeśli jest pogoda i są chęci to korzystam.

 

Oprócz crossa i motocykla żużlowego jest jakiś indywidualny tok ćwiczeń?

 

Tak, w gruncie rzeczy podstawą jest  indywidualny tok, bo mieszkam na co dzień w Rawiczu i większość treningów odbywam w tamtych rejonach. Od czasu do czasu wpadam tutaj na nasz wspólny trening do Gorzowa i trenuję z juniorkami, jednak główna postawa treningu jest w Rawiczu. Jest to podobny system, może delikatnie zmieniony, jeśli chodzi o poprzedni sezon – jest troszkę inna sugestia trenera nowego, nowe spojrzenie na temat, ale te ćwiczenia pozostają te same i myślę, że będę dobrze przygotowany.

 

Wszyscy wiemy, że w żużlu nie jest ważne jedynie przygotowanie fizyczne. Jak wygląda u pana sprawa z silnikami w związku z ewentualnym wejściem nowych, przelotowych tłumików?

 

Nie wiadomo co robić. Silniki zamawiać trzeba, bo wiadomo, że inwestycje trzeba poczynić przed sezonem. No zobaczymy… Prawdopodobnie będą te nowe tłumiki, więc zobaczymy, który tuner najszybciej rozgryzie temat dopasowania tych silników, ich zgrania z tymi tłumikami. Myślę, że i tak ta wiosna będzie taka szarpana i różne będą tego skutki, bo wiadomo, że testy na hamowni nie są w stanie oddać tego, co się dzieje na torze w warunkach „bojowych”, że tak powiem. Po to będą treningi i pierwsze sparingi, ażeby jak najszybciej wybrać z tego sprzętu to, co najlepsze, a ewentualnie pozmieniać i dopasować to tak, żeby było szybkie.

 

Święta za pasem, ale kibice mieli jeszcze okazję do spotkania z żużlowcami Stali. To taki mały prezent, uważa pan, że to potrzebne? A wigilia klubowa?

 

Każda pora jest dobra do spotkania z kibicami, tak myślę. Od ostatniego meczu finałowego, kiedy się tłumnie widzieliśmy z kibicami na Jancarzu, kibice nas nie widzieli. No, było jeszcze to spotkanie z przejazdem autobusem przez Gorzów i później spotkanie na Starym Rynku, bardzo miłe i sympatyczne, ale od tamtej pory już jakiś czas minął. Fani są stęsknieni za sportem i może nie tyle za nami w takiej cywilnej postaci, tylko może bardziej na żużlowo i na stadionie, ale na to jeszcze musimy poczekać, więc myślę, że i taki kontakt kibiców ze „złotą drużyną” jest czymś miłym. Jeśli to ma być prezent na święta, to myślę, że trafiony i na pewno kibicom Stali się podoba. Takie okazje są mile widziane – tak jak wigilia klubowa – sponsorzy też utożsamiają się z nami, z całym towarzystwem, środowiskiem żużlowym – takie spotkanie przy wigilijnym stole, podzielenie się opłatkiem i życzenie sobie wszystkiego najlepszego na następny rok, to zawsze miła sprawa, cieszę się, że mogłem w tym wszystkim uczestniczyć.

 

A jak Piotr Świderski przygotowuje się do świąt?

 

Jeszcze nie czuję tej atmosfery, gdzieś tam te święta koło mnie przechodzą, docierają z różnych stron, ale póki co skupiam się na przygotowaniach do nowego sezonu. Codziennie są obowiązki i treningi, różne zajęcia, czy spotkania, jak na przykład to czwartkowe. Takie prawdziwe święta w gronie rodziny to będzie już typowo wigilia i ten okres pierwszego, drugiego święta. Myślę, że wtedy, jak już pojadę do rodziny – przeważnie na święta Bożego Narodzenia jedziemy do teściów, w strony rodzinne mojej żony – jak już tam zajedziemy, to będzie ten czas i ten klimat się włączy. Póki co, mimo że już choinka w moim domu stoi od środy, ja jeszcze sam osobiście jestem zabiegany, cały czas kontynuuję treningi codziennie, jakieś wyjazdy, spotkania, także jeszcze tym takim typowo świątecznym klimatem nie żyję.

Udostępnij