Rzeszowianie, po sezonie zamarudzenia na zapleczu Enea Ekstraligi, wracają do najwyższej klasy rozgrywkowej i stawiają sobie wysokie cele.

 

Sezon 2014 dla rzeszowskich „Żurawi” potoczył się zgodnie z planem, a szybki powrót po – dość nieoczekiwanym – spadku do Nice PLŻ w 2013 roku, stał się rzeczywistością. Rzeszowianie, pod kierownictwem znanej w żużlowym światku Marty Półtorak, szybko starli plamę na historii podkarpackiej Stali, jaką było roczne zamarudzenie na zapleczu Ekstraligi, i teraz wracają – już z inną osobą na stanowisku prezesa – by walczyć nie tylko o utrzymanie, ale o jak najlepszą pozycję w końcowej tabeli Ekstraligi.

 

Starty w Rzeszowie jeszcze do niedawna stały pod wielkim znakiem zapytania. Zarząd klubu zastanawiał się, czy – pomimo wygrania Nice PLŻ i uzyskania awansu – podjąć się startów w Ekstralidze. Po tym, jak w sezonie 2013, gdzie Rzeszów upatrywany był jako jeden z pretendentów do złota Drużynowych Mistrzostw Polski, „Żurawie” zanotowały spadek, Marta Półtorak mówiła już o swoim odejściu. Pod koniec kolejnego sezonu na fotelu prezesa możemy już zobaczyć zupełnie kogoś innego – Andrzej Łabudzki musiał zdecydować na co Rzeszów będzie w nadchodzącym sezonie stać.

 

Zawahanie i dość długie zwlekanie z ostateczną decyzją nie pozwoliły Rzeszowowi na zbyt duży wybór w – już dość mocno przesianym – katalogu transferowym. W składzie „Żurawi” upatrywano wielu zawodników, jednak na podkarpacie udało się ściągnąć weterana światowego żużla, który cały czas udowadnia, że stać go na najlepsze wyniki, aktualnego Indywidualnego Mistrza Świata – Grega Hancocka, a także młodą, gniewną, duńską krew – Petera Kildemanda. I o ile pierwszy z nich łączy w sobie doświadczenie i pewność zdobyczy punktowych, o tyle Kildemand – po całkiem niezłym sezonie na arenach światowych – pozostaje jedną, wielką niewiadomą, która albo zaskoczy na plus i stanie się jednym z liderów Rzeszowa, albo zawiedzie na całej linii.

 

Zeszłoroczna, bardzo szeroka kadra została mocno okrojona, zabraknie w niej między innymi Nikolaia Klindta czy Scotta Nichollsa, na rzecz chimerycznego Hansa Andersena czy Polaka – Mirosława Jabłońskiego. Tak zbudowana formacja seniorska może zarówno wygrywać z każdym, jak i zupełnie zawieźć oczekiwania włodarzy ze stolicy podkarpacia.

 

Od lat w żużlowej ekstralidze nie ukrywa się, że bardzo ważnym aspektem drużyny, który niejednokrotnie decyduje o zwycięstwach i porażkach, jest formacja juniorska. W Rzeszowie wiek seniorski osiągnął Łukasz Sówka, a zatem młodzieżowcy „Żurawi” zostali mocno osłabieni. Radą na to ma być doświadczony w ekstraligowym boju Artur Czaja, który – po spektakularnym zdegradowaniu Włókniarza Częstochowa – przeniósł się spod Jasnej Góry do składu PGE Stali, chcąc się dalej rozwijać i stanowić siłę juniorskiej formacji drugiego z beniaminków.

 

Czy Stal Gorzów powinna obawiać się drugiej Stali? Każdy rywal jest groźny, a w Rzeszowie mówi się cały czas o wejściu do najlepszej czwórki rozgrywek, jednak gorzowianie, jako obrońcy tytułu ze stabilnym, niezmienionym składem, staną do pojedynków z rzeszowianami bez kompleksów.

 

Skład PGE Stali Rzeszów:

 

Seniorzy:

Hans Andersen

Greg Hancock

Mirosław Jabłoński

Peter Kildemand

Dawid Lampart

Kenni Larsen

Peter Ljung

Łukasz Sówka

 

Juniorzy:

Grzegorz Bassara

Artur Czaja

Artur Cyło

Krystian Rempała

 

Udostępnij