Stalowcy są już na półmetku ligowych zmagań w piłce ręcznej. Zdecydowaliśmy się podsumować ich dotychczasową grę , jak i współpracę aspektu sportowego z zarządem i organizacją.

 

Wyśmienity początek

 

Dwóch wygranych wysoko u siebie meczy nie można podsumować inaczej niż „wyśmienity początek”.  Pierwszy z nich, z UKSem Hagard Strzałkowo, czyli debiut Stali zarówno przed własną publicznością, jak i w ogóle pierwszy mecz rozgrywek w III lidze wielkopolskiej, zakończył się rezultatem 34:18 (16:5) i od razu przedstawił Stal jako jedną z drużyn, które będzie interesowało wygranie ligi. Drugi mecz „w domu” zakończył się również wysokim zwycięstwem 37:24 (21:13), a najmocniejszym punktem drużyny w tym, jak i w poprzednim meczu okazał się bramkarz – Krzysztof Nowicki, który niejednokrotnie bronił sytuacje nie do obronienia, sam na sam czy radził sobie z niewielką pomocą, jeszcze wtedy dziurawego bloku – jednym zdaniem: „wymiatał w bramce”.

 

Najlepiej rzucającym zaś zawodnikiem okazał się w obu meczach Mariusz Kłak, kapitan żółto-niebieskich. Jego doświadczenie i wola walki sprawiły, że zdobywał dla drużyny niespełna 25% bramek ogółem, dzięki czemu Stalowcy niejednokrotnie wygrywali. Dobrze spisywał się też Dariusz Śramkiewicz, zdobywca odpowiednio 5 i 7 bramek w meczu z Hagardem i Salusem. Jego wkład w wynik drużyny to około 17% bramek.

 

Pierwsza porażka – wyjazdowy problem

 

Po dwóch domowych zwycięstwach nadszedł czas na wyjazd i w Koninie nie było już tak kolorowo. Wtenczas niepokonana drużyna gospodarzy pokazała naszym szczypiornistom, że III liga nie jest tylko dla treningu gorzowian, wygrywając mecz ze Stalowcami rezultatem 29:24. – Moim zdaniem dokonania Stali w III lidze są bardzo dobre ogółem. No, może mogliśmy jeszcze wygrać ten mecz z Koninem, ale szczerze mówiąc przydał nam się taki przegrany mecz, bo otworzył nam oczy, że ta liga nie jest tylko do pogrania sobie i robienia wyników, tylko żebyśmy się jednak wgrali – uważa pierwszy gorzowski bramkarz.

 

Pierwsza porażka w Koninie nie była jedynym meczem na wyjeździe, w którym Stalowcy sobie nie poradzili. Kolejny wyjazd – tym razem do Wągrowca, gdzie zmierzyli się z zapleczem ekstraklasowej Nielby – również zakończył się zwycięstwem gospodarzy. Jak skomentował tę wyjazdową niemoc trener Szopa? – Najgorszy mecz zagraliśmy w Koninie. Faktycznie ten mecz nam się całkowicie nie udał, szczególnie w ataku. Tych sytuacji sam na sam nie rzuconych było za dużo, a tak ciężko jest wygrać. Co do meczu w Wągrowcu… był to mecz, kiedy akurat miała przerwę Ekstraklasa, więc 5 chłopaków z zaplecza tej Ekstraklasy wystąpiło w III lidze i ciężko było nam tam pograć tym bardziej, że nie wszyscy od nas byli, bo brakowało Łukasza Bartnika. Ale te mecze przede wszystkim pokazały nam nasze braki, to nad czym trzeba pracować: na pewno jeśli chodzi o takie sytuacje walki o odbite piłki – uważa szkoleniowiec żółto-niebieskich.

 

W międzyczasie Stalowcy nieprzerwanie doskonale radzili sobie na własnym terenie, co mogłoby być zastanawiające, bo przeciwnicy na wyjazdach potrafili mocno ułatwiać naszym zawodnikom zdobywanie bramek, ale jednak nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Co mogło być przyczyną? – Mecze na wyjazdach ogólnie są trudniejsze. Gramy na halach, których nie znamy, niektóre hale w ogóle nie są przystosowane i nie do grania w piłkę ręczną. Gramy nawet na kwadratowych halach, które nawet nie powinny być dopuszczone dogrania. Sędziowie też, jak słyszą „Stal Gorzów – faworyt ligi”, to nie chcą nam za bardzo pomagać. No i też mamy całkiem nowych zawodników, którzy nie grali zbyt dużo, niektórzy po dwa lata dopiero grają i niedoświadczenie się odbija – skomentował Nowicki. Czy znaczącym może być fakt, że na wyjazdach nie ma naszych, gorzowskich kibiców? – No akurat w Koninie kibice byli i wtedy się musieli zawieźć, bo zagraliśmy naprawdę bardzo słabe spotkanie z drużyną, która tak naprawdę chciała nam pomóc wygrać u siebie, ale tak wyszło niestety, tak się zdarza – uważa gorzowski bramkarz.

A jak zarząd Stali widzi początki reaktywowanej drużyny? Są zadowoleni? – Tak, jesteśmy zadowoleni, tylko dwa mecze zakończyły się nasza porażką – w Koninie i Wągrowcu. Jest to pierwszy sezon, gdzie po tylu latach reaktywowaliśmy piłkę ręczną w Stali Gorzów. Tak ogólnie odbiór jest bardzo dobry, jesteśmy zadowoleni z wyników, z pracy, jaką wykonał trener Szopa przy pomocy kierownika – Roberta Wałcerza – komentuje Michał Kugler, wiceprezes zarządu Stali Gorzów.

 

 

Seria zwycięstw – rywal na wyjeździe przestaje być straszny

 

Już po Nowym Roku, a więc dłuższej przerwie w rozgrywkach, związanej ze świętami Bożego Narodzenia, Stalowcy musieli stanąć przed wyzwaniem kolejnego meczu wyjazdowego, tym razem w Kościanie. Podbudowani przedświątecznym zwycięstwem u siebie ze Świebodzinem, czyli głównym pretendentem do zwycięstwa w lidze i awansu, gorzowianie udali się do Kościana, gdzie w końcu udało im się pokonać gospodarza meczu i tym samym awansować na III pozycję w tabeli. Było to niezwykle istotne spotkanie, które niemal „odczarowało” naszą drużynę na kolejnych meczach wyjazdowych.

 

Następnym meczem było spotkanie u siebie z Polonią Środa, które przedłużyło pasmo zwycięstw gorzowian na swoim terenie. Jak powszechnie wiadomo, trener Szopa wciąż namawia na powrót kolejnych zawodników. Między innymi po kontuzji kolana do gry w gorzowskim zespole powrócił lider w meczu ze Środą – Mateusz „Stupa” Stupiński, młodszy brat Krzysztofa, którego mogliśmy podziwiać na gorzowskim parkiecie już od początku sezonu. Mateusz, doświadczony w ekstraklasowym boju zawodnik, już w pierwszym swoim meczu żółto-niebieskich pokazał, że III liga wielkopolska to zdecydowanie nie jego poziom – po dość poważnej kontuzji i związanej z nią przerwie, zdobył 9 bramek i wraz z bratem cieszył gorzowską publiczność efektownymi przerzutami piłki z lewego na prawe skrzydło i odwrotnie. Wraz z Łukaszem Bartnikiem zdobyli 17 z 36 bramek, czyli niemal połowę wyniku, tym samym nie dając szans rywalom na to, by choćby próbowali rozwinąć skrzydła. Za ich sprawą gorzowianie utrzymali twierdzę, jaka powstała w Gorzowie przez pierwszą połowę sezonu.

 

Ostatnim meczem na półmetku było wyjazdowe spotkanie ze Spartakusem Buk, gdzie Stalowcy jechali bardzo zmotywowani, chcąc pokazać, że zwycięstwo w Kościanie nie było przypadkowe. Tak też się stało, ponownie głównie za sprawą Mateusza Stupińskiego, który rzucił aż 15 bramek na 18 rzutów, co daje kosmiczną skuteczność na poziomie 83%, a także stanowi ponad 51% bramek, jakie Stal Gorzów zdobyła w tym meczu (24:29)!

 

Zwycięstwo w Strzałkowie, czyli czas na rewanże

 

Stalowcy w zeszłą niedzielę rozpoczęli już rundę rewanżową III ligi wielkopolskiej od meczu w Strzałkowie, w którym również nie dali szans rywalom, pokonując gospodarzy rezultatem 33:26. Niebagatelną rolę odegrał w nim Łukasz Bartnik, który zdobył dla Stali aż 10 bramek – najwięcej z całej drużyny. Trener Szopa nie ukrywał, że jego brak w meczu w Wągrowcem mógł być jednym z powodów przegranej gorzowskiego zespołu, więc powrót do gry w takim stylu na wyjeździe musi napawać optymizmem. Z dobrej strony ponownie pokazał się Mateusz Stupiński i Dariusz Śramkiewicz, którzy poważnie wsparli Bartnika.

 

Czy kierownictwo drużyny jest tak samo zadowolone z współpracy z zarządem, jak zarząd z pracy sztabu szkoleniowego? – Myślę, że wszyscy podzielą moje zdanie: współpraca z zarządem Stali Gorzów jest wyśmienita. Nie spodziewaliśmy się tego, że w tak niedługim czasie będziemy mieli tak wiele. Udało się zebrać zarządowi sponsorów, którzy nas wspierają. Na chwilę obecną chłopakom niczego nie brakuje: począwszy od strojów, a skończywszy na odżywkach – opowiada kierownik drużyny, Robert Wałcerz.

 

Bez sponsorów ani rusz, czyli o ludziach życzliwych piłce ręcznej w Gorzowie

 

Jak powszechnie wiadomo, bez sponsorów bardzo ciężko, a wręcz jest to zadanie niemożliwe, utrzymać drużynę sportową na dobrym poziomie. Zarząd Stali zaryzykował, powołując do życia sekcję piłki ręcznej i patrzył z obawami na to, jak rozwinie się sytuacja. Gorzowscy szczypiorniści udowodnili jednak, że mają potrzebne umiejętności i nie brak im zapału do gry, a tym samym już w pierwszym sezonie biją się o wejście do wyższej ligi. Czy więc możemy upatrywać w piłkarzach ręcznych z Gorzowa udanego eksperymentu? – Trudno tutaj mówić o eksperymencie, ponieważ sezon żużlowy trwa dość krótko, bo tylko pół roku i stwierdziliśmy, że fajnie by było, jakby nasi kibice, związani ze Stalą Gorzów, mieli jeszcze coś na te jesienne i zimowe dni, i stąd pomysł. Piłka ręczna była ponad 20 lat temu sekcją Stali Gorzów i na dzień dzisiejszy widać, że to był udany pomysł, bo – patrząc na liczbę kibiców, którzy pojawiają się w hali – to muszę powiedzieć: tak, to był fajny pomysł, który na razie się sprawdza – uważa Kugler. Wiceprezes Stali Gorzów nie ukrywa jednak, że bez sponsorów, którzy zaufali zarządowi i zdecydowali się wesprzeć gorzowską piłkę ręczną, chęci na niewiele by się zdały, zwłaszcza w obliczu braku pomocy dla szczypiorniaka ze strony miasta: – Tak, udało się zebrać sponsorów i chciałbym z tego miejsca wszystkim sponsorom serdecznie podziękować. Stal Gorzów to Business Speedway Club, jedna z największych – o ile nie największa – platforma biznesowa w Polsce przy klubie sportowym i część tych firm, która wspiera drużynę żużlową jest członkiem BSC, zgodziła się nam pomóc w tym nowym projekcie – piłce ręcznej, którą będziemy chcieli tutaj cały czas rozwijać – zapowiada Kugler.

 

Sztab szkoleniowy również nie próżnuje. Piłka ręczna, jako sport kontaktowy, jest też mocno kontuzyjnym sportem i niezbędna jest obecność fizjoterapeutów, którzy w przypadku urazów, szybko postawią zawodników na nogi. Łukasz Kulikowiec i Patryk Komarnicki są bardzo ważną częścią drużyny, ale prócz nich kierownik Stali Gorzów podkreśla rolę operatora kamery, który nagrywa mecze wyjazdowe szczypiornistów – Wojciech Unrug, bo umożliwia to analizę gry naszego zespołu i tym samym trener Szopa wie, nad czym jeszcze trzeba popracować. – To nad czym trzeba pracować: na pewno jeśli chodzi o takie sytuacje walki o odbite piłki. to ważne piłki, bo w meczach o tę stawkę, już tę najwyższą, takie sytuacje mogą się liczyć i zamiast prowadzić kontrę, musimy się bronić. Na pewno musimy jeszcze troszeczkę pracować nad obroną, bo są takie momenty bardzo dobrej gry, ale też są przestoje. Jeżeli chodzi o atak, to na pewno skupimy się na tym, żeby ten atak pozycyjny troszeczkę dłużej grać, konsekwentnie. Czasami jest niepotrzebny pośpiech, rzucanie z nieprzygotowanych sytuacji, czasem serce bardziej działa niż to, co naprawdę powinno się zrobić na boisku. No i duże braki mamy w wyprowadzeniu kontr. Kontry w pierwsze i drugie tempo – trzeba pracować, bo są takie sytuacje, gdzie tego nie potrafimy zrobić. Ważne jest też rozpoczęcie gry od środka. Na treningach to wychodzi bardzo dobrze, czyli szybkie rozpoczęcie gry po straconej bramce, a w meczach były tylko sytuacje pojedyncze, gdzie się coś takiego zdarzyło. Więc jest nad czym pracować – uważa trener Szopa.

 

Przed Stalowcami dalsza część rundy rewanżowej. W najbliższym czasie, 7 marca podejmiemy ekipę Startu Konin, który to mecz z pewnością będzie ważny ze względu na pierwszy mecz, który żółto-niebiescy przegrali. Już teraz zachęcamy do przyjścia i wsparcia naszych zawodników.

Udostępnij