W ostatniej odsłonie cyklu przedstawiamy aktualnych wicemistrzów Polski – Unię Leszno. Co słychać u przeciwników spod znaku byka?

 

Dużo zmian – tak można określić okres transferowy u drugiej drużyny Ekstraligi w 2014 roku. Sezon ogórkowy zarząd Leszna spędził bardzo pracowicie, zatrzymując liderów i wyszukując wzmocnień. I o ile w zeszłym roku nikt Leszna specjalnie na podium rozgrywek nie widział, tak w tym roku są pierwszym kandydatem do fotela drużynowego mistrza Polski.

 

Zacznijmy od zmian transferowych wśród seniorów. Z Leszem pożegnało się dwóch Duńczyków – Kenneth Bjerre i Mikkel Michelsen, a także wieloletni zawodnik i wychowanek Unii – Damian Baliński. W zamian za nich do zespołu dołączył Rosjanin – Emil Sajfutdinow i znany doskonale gorzowskiej publiczności Szwed – Thomas H. Jonasson. Biorąc pod uwagę dość chimeryczną jazdę Bjerre i Michelsena, a także potężny spadek formy Balińskiego, który musiał walczyć o miejsce w składzie, można uznać, że transfery są zdecydowanym wzmocnieniem ekipy z Wielkopolski.

 

Osłabieniu zaś uległa formacja młodzieżowa za sprawą Tobiasza Musielaka, który skończył już 21 lat i od tej pory będzie wspomagał Leszno jako senior. Wśród młodzieżowców doświadczonych w ekstraligowym boju pozostał więc – jeden z najgłośniejszych talentów w Polsce w ostatnich latach – Piotr Pawlicki, który będzie musiał szukać wsparcia w zdecydowanie mniej opierzonych kolegach, którzy nie mieli zbyt wielu okazji do startów ligowych. Niemniej jednak Bartosz Smektała w zeszłym roku zaprezentował dość agresywną jazdę w zastępstwie za kontuzjowanego Pedersena, czym cieszył i dawał nadzieję leszczynianom na kolejny młody talent.

 

W obliczu tak dużych zmian świetną wiadomością wydaje się więc utrzymanie trzonu drużyny – braci Przemysława i Piotra Pawlickich, Grzegorza Zengoty i Nickiego Pedersen, a także obecność menedżera – Adama Skórnickiego, który w zeszłym roku wprowadził nowy oddech do składu „Byków” i wyratował drużynę biało-niebieskich ze sporego dołka.

 

Prezes Rusiecki już chwilę po finale zeszłorocznych rozgrywek głośno zapowiadał, że Unia w kolejnym sezonie za cel stawia sobie mistrzostwo Polski i żaden inny wynik nie będzie ich interesował. I o ile zarząd nadal trzyma się tej myśli, o tyle zawodnicy i sztab trenerski podchodzą do tego z należytą rezerwą, nie zapominając, że żużel to sport i rządzi się swoimi prawami.

 

Nie zmienia to faktu, że – tak jak i w zeszłym sezonie – Unia Leszno ponownie będzie głównym rywalem Stali w drodze do czwórki, a później obronie tytułu. Z pewnością też Leszno będzie chciało odzyskać tytuł „królowej żużla”, który to Stal odebrała im podczas wygranego w Gorzowie finału. Czy założenia zarządu są zaledwie pobożnym życzeniem, czy jednak uda się je zrealizować – zobaczymy już za miesiąc.

Udostępnij