Trener Stali, mimo że żółto-niebiescy musieli się pogodzić z wygraną Vetlandy, uważa, że zawody mogły się podobać i były dobrym treningiem przed meczem z Grudziądzem.

 

Vetlanda była najsilniejsza. Za nami przed zawodami przemawiało to, że jedziemy u siebie. Jestem jednak przekonany, że zawody były udane, bardzo ciekawe, było dużo walki, ale niestety parę wpadek, które zdarzyły się w trakcie zawodów, pozbawiły nas tego tytułu – uważa szkoleniowiec żółto-niebieskich mistrzów Polski.

 

Gorzowianie od pierwszego do ostatniego biegu jechali w kontakcie z ekipą z kraju Trzech Koron, jednak ostatnia seria startów to cała masa wpadek Stalowców. Dotąd dobrze spisywał się Bartosz Zmarzlik, jednak w 16 gonitwie dnia, która była dwukrotnie powtarzana ze względu na niesatysfakcjonujący start, już nie pojechał tak dobrze. Jedyną w zawodach „śliwkę” zaliczył też Matej Zagar, który w 17 biegu przyjechał ostatni, podczas gdy we wcześniejszych biegach wyrastał na lidera drużyny. Całe zawody nie wyszły natomiast Nielsowi Kristianowi Iversenowi. Początkowe zwycięstwo było jedyne, a resztę swoich biegów kończył, po zaciętej walce, na trzeciej pozycji i to jego punktów zabrakło najbardziej. W końcówce nie najgorzej jechał Linus Sundstroem, który wraz z Kasprzakiem przywieźli po dwa „oczka”, jednak przy dobrej dyspozycji zawodników z Vetlandy, nie dało to zwycięstwa w tych prestiżowych zawodach. – W Stali jeszcze nie ma pewniaka. Poza tym, jak Bartek wygrywał, a ostatni swój bieg skończył na ostatniej pozycji, to nie jest to też taka pewna i całkiem stabilna forma. Przed nami jednak jest jeszcze długi sezon, a tymi zawodami się on nie kończy. Jedziemy dalej, dalej będziemy poprawiać – obiecuje szkoleniowiec MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów.

 

Czym było to spowodowane? Innym niż zazwyczaj torem? – Tor był przygotowywany pod względem wyjazdu do Grudziądza – tak, żeby był trochę twardszy niż zawsze i myślę, że finał WSL był formą treningu przed niedzielną ligą – zakończył trener żółto-niebieskich.

Udostępnij