Po zakończonym pierwszym sezonie piłkarzy ręcznych w barwach Stali postanowiliśmy przybliżyć kibicom sylwetki naszych zawodników. Zaczynamy od kapitana żółto-niebieskich, Mariusza Kłaka. Jak wyglądała jego kariera i jak ewoluowała? Jakim człowiekiem jest Mariusz Kłak?

 

Mariusz Kłak

Pozycja: środkowy rozgrywający

Numer: 7

Data urodzenia: 28.10.1990

Wzrost: 178 cm

Waga: 78 kg

Gra od: 16 lat

Ulubiony kolor: niebieski

Ulubiony film: komedia

Ulubiona książka: seria Harry Potter

Ulubiony serial: Świat według kiepskich

 

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłka ręczną? Opowiedz trochę o tym, gdzie zdobywałeś doświadczenie?

 

Zaczęło się w 4 klasie podstawówki, w Szkole Podstawowej nr 2. Wcześniej jakoś bardziej fascynowała mnie piłka nożna i to w nią częściej grałem, jednak kiedy pierwszy raz zagrałem w piłkę ręczną, zrozumiałem, że to jest to. Chwile, które spędzam na boisku, kiedy mogę włożyć w grę wszystkie moje umiejętności, serce, że mogę zapomnieć o problemach, które każdy ma w życiu, są niesamowite. Lubię to robić po prostu. Doświadczenie zdobywałem od początku pod okiem trenera Janusza Szopy, ale dopiero po skończeniu wieku juniora zrozumiałem, czym tak naprawdę jest prawdziwa piłka ręczna,  na czym polega. Jak zacząłem grać w II lidze okazało się, że juniorzy to tylko zabawa, a teraz grę trzeba brać na poważnie. Nie wiem, jak to trafie określić, ale zaczęły się jakieś tam pieniądze związane z grą, trochę problemów i przygoda z piłką ręczną w moim życiu prawie się zakończyła, ale na szczęście zakończyło się inaczej. Grałem w Sparcie Oborniki, w Gerolzhofen w Bawarii oraz tutaj w Gorzowie.

 

Grasz głównie na pozycji środkowego rozgrywającego, więc często decydujesz też o tym, jak zostanie rozegrany atak pozycyjny.  Czy uważasz, że gra na tej pozycji to trudne zadanie?

 

Myślę, że tak, bo środkowy zawsze decyduje o akcji, która może zadecydować o tym, czy mecz zostanie wygrany czy przegrany. Jak coś źle się zrobi, coś nie wyjdzie, albo ktoś inny coś nie tak zrobi, to zawsze i tak odpowiada środkowy.

 

Jesteś też kapitanem drużyny, więc to Ciebie najszybciej zapamiętali kibice. Czujesz na sobie ich presję, oddech na plecach, gdy akcja nie wyjdzie?

 

Może trochę. Funkcja kapitana to nowość w mojej karierze. Gdy coś nie wyjdzie, biorę to na siebie podwójnie, bo jako kapitan czuję, że muszę się zaprezentować z jak najlepszej strony. Prezentowanie słabego poziomu, to wiadomo źle o mnie świadczy.

 

Czym dla Ciebie jest w ogóle funkcja kapitana? Czujesz się w obowiązku asystować trenerowi?

 

Jest to swego rodzaju wyróżnienie, bo to trener i kierownik akurat mnie wybrali. Na pewno też niektórzy z zawodników, inni nie wiem czy im to pasuje, czy nie, ale trener mnie wybrał i robię wszystko, żeby wypełniać tę funkcję jak najlepiej. Zwłaszcza, że to mój pierwszy raz, a jestem jeszcze w miarę młody, a przecież są inni, bardziej doświadczeni zawodnicy. Tak, czuję się w takim obowiązku. Jeżeli trzeba przekazać drużynie, że coś źle robią, że coś trzeba poprawić, to zdarza mi się powiedzieć im do słuchu. Może nie od razu opieprzać, bo to takie mocne słowo, ale jednak parę ostrzejszych słów powiedzieć. Do tych całkiem młodych zwłaszcza, bo oni nam są bardzo potrzebni w klubie. Może czasem nie do końca to widać na boisku, bo wiadomo, starsi mają więcej doświadczenia, wiedzą jak lepiej poprowadzić akcję, ale młodzi są potrzebni, żeby tę drużynę później ciągnąć, żeby nie było tak, że starsi zostaną sami i później nie będzie miał kto grać.

 

Właśnie – w Stali jest dość spora rozbieżność wieku – najmłodsi zawodnicy nie mają jeszcze 20 lat, a najstarsi zbliżają się powoli do 35. Jaka jest atmosfera w drużynie, jak Ty się z wszystkimi dogadujesz?

 

Wiadomo, że łatwiej jest mi się dogadać z młodszymi zawodnikami, bo wcześniej ich znałem, a tych starszych dopiero teraz poznałem, ale ogólne kontakty są raczej dobre. Zawsze jednak powtarzam, że ważne jest zbieranie doświadczenia, na przykład przez podpatrywanie starszych zawodników. Ja całe życie się uczę, słucham tak samo młodych, jak i starszych. Nie jestem tu jakiś najlepszy. Zdarza nam się oczywiście między sobą rywalizować, oczywiście na polu tylko sportowym. Lubię rywalizacje, bo w moim przekonaniu, jak jej nie ma, to nie ma też zaangażowania. Lubię walczyć o skład, nie lubię jak jest za łatwo, bo to nie jest dobre dla rozwoju zawodnika.

 

Bądźmy szczerzy – III liga kokosów nie przynosi. Coś oprócz tego? Praca zawodowa?

 

No nie przynosi (śmiech). Akurat zacząłem pracować na poczcie i ta praca jest akurat taka, że przychodzi się na jedną zmianę, czyli mogę być obecny na treningach, a to jest dla mnie najważniejsze, bo nie po to wróciłem do Gorzowa, żeby tylko zająć się pracą.

 

A co poza tym? Rodzina, dziewczyna?

 

Dziewczyna może jeszcze nie, a rodzina to dwójka rodzeństwa – brat i siostra i rodzice.

 

Czyli rozumiem, że fanki gorzowskie mogą próbować swoich sił u kapitana?

 

Mogą, ale nie wiem, jak bardzo musiały by być wyjątkowe… (śmiech)

 

A co robisz w wolne wieczory? Jak się wyluzowujesz?

 

Dużo spaceruję, głównie z jedną, szczególną osobą. Czasem wypad nad jezioro, oczywiście też z kolegami spędzam sporo czasu, jak każdy czasem wypiję jakieś piwo, ale rzadko, bo przecież teraz, jak gram nie można sobie pozwolić na jakieś upijanie się, czy cokolwiek takiego. Trzeba w życiu trochę odpowiedzialności.

 

Jest różnica w tym, jak wygląda Twój dzień w sezonie i poza nim?

 

Nie ma szczególnej różnicy. Ja zawsze ze sportem byłem blisko, jak nie gram w ręczną, to gram w inne sporty:  siatkówka, koszykówka, w nogę, więc u mnie to jest tak, że ze sportem nigdy się nie rozstaję.

 

Prowadzisz takie typowe dla sportowca życie? Dieta, rano jogging, później jeszcze jakiś trening…?

 

Teraz może i tak, bo wcześniej, jak miałem trochę inne podejście do sportu, inna funkcję, to nie było aż tak kolorowo. Ale teraz jestem bardziej odpowiedzialny i myślę, że to się zmieni i będzie już tak naprawdę na poważnie.

 

A przed meczem? Masz jakiś swój rytuał, który pozwala Ci się skupić, odgonić niepotrzebne myśli, zapomnieć o problemach?

 

Żartując z kolegami na przykład, nie myśląc o meczu, bo to nie jest dobre. Staram się nie oglądać meczy, które już rozegraliśmy, chyba że to jest naprawdę hiper ważny mecz, to ewentualnie wtedy. A tak to staram się nie myśleć w ogóle o meczu. Słucham też muzyki.

 

Jaki jest Twój stosunek do innych klubów sportowych, dyscyplin w Gorzowie? Lubisz żużel?

 

Oczywiście, że tak, chodzę na żużel i bardzo kibicuję. Można powiedzieć, że jestem takim wiernym fanem Stali. Zdarza mi się jeździć nawet na wyjazdy, kiedy jest to tylko możliwe. Swego czasu kibicowałem też siatkówce, ale to już przeszłość. Na koszykówkę parę lat temu chodziłem bardzo chętnie, teraz nie mam za bardzo czasu. Zresztą nie było mie w Gorzowie 6 lat, więc to się troszkę rozeszło i teraz nie ma na to czasu. Piłka nożna to raczej na takim porządnym, europejskim poziomie, żeby pojechać za granicę i zobaczyć jakiś fajny mecz. Polska liga mnie nie kręci. Bardzo lubię Chelsea Londyn.

Udostępnij