W drugiej odsłonie naszego posezonowego cyklu przedstawiamy kibicom osobę jednego z dwóch głównych gorzowskich bramkarzy. Czy obrona karnych, czasem krzyk na kolegów mógłby skrywać w jednej osobie fana polskich seriali?

Łukasz Szot

Pozycja: bramkarz

Numer: 16

Data urodzenia: 29.06.1985

Wzrost: 188 cm

Waga: 88 kg

Gra od: 20 lat

Ulubiony kolor: szary

Ulubiony film: polskie, stare komedie

Ulubiona książka:

Ulubiony serial: Pierwsza miłość

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką ręczną?

 

To była chyba czwarta klasa podstawówki, chodziłem do SP15. Moim pierwszym trenerem był nieżyjący już dzisiaj Piotr Gintowt no i tak się zaczęło. Wtedy byłem niziutki, grubiutki, zostałem postawiony na bramkę, no i tak już zostało do tej pory, spodobało mi się, więc nie było przeciwskazań do zmiany pozycji.

 

Co uważasz za najpiękniejsze w tym sporcie?

 

Na pewno to, że jest to gra kontaktowa. Są emocje, nie jest tak, jak w piłce nożnej, że cały czas za piłką biegają, tylko tutaj jest akcja za akcją, bramka za bramką. Do tego dużo rzutów jest do obrony i nie można się nudzić, więc chyba to jest w tym sporcie najważniejsze.

 

Opowiedz troszkę o Twoim doświadczeniu.

 

Stal Gorzów to mój trzeci klub. Grałem też w tutejszym AZSie i miałem jednosezonową przygodę z Energetykiem Gryfino. Później miałem prawie 6 lat przerwy. Teraz zaś nadarzyła się okazja do ponownego grana, więc wróciłem.

 

Czy gra na pozycji bramkarza to trudne zadanie?

 

Myślę, że tak. Nawet powiedziałbym, że to najtrudniejsze, bo bramkarz bierze odpowiedzialność za każdą przepuszczoną piłkę. Oczywiście musi być dla nas pomoc obrony, bo jeśli jej nie będzie, to z szóstego metra ciężko jest cokolwiek obronić. Myślę jednak, że bramkarz jest ważną postacią.

 

No właśnie, a co jak obrona zawiedzie? Zdarza Ci się nakrzyczeć na kolegów?

 

Czasem tak. To się zdarza każdemu, popełnić jakiś błąd, ale wystarczy czasem wprowadzić jakieś drobne korekty i wtedy to znowu działa, jak powinno.

 

Czy jest coś szczególnego w grze dla Twojego miasta?

 

Obojętnie, gdzie bym grał – czy to Stal Gorzów, czy kiedyś AZS – najważniejsze jest, żeby w ogóle grać i móc się pokazać. A klub tak naprawdę nie ma znaczenia. Jednak zawsze miło jest grać dla miasta, w którym się wychowałem.

 

Dość często w drużynach piłki ręcznej to bramkarz jest kapitanem drużyny – na przykład w Reprezentacji Polski – a u nas jest inaczej. Pomaga Ci to, a może przeszkadza? Jak dogadujecie się w drużynie?

 

Powiem szczerze, że nie zauważyłem, żeby się to jakoś często zdarzało, żeby to bramkarz był kapitanem. Zdarza się to na pewno w drużynach, gdzie bramkarze są bardzo doświadczeni i mają swoje lata. Bramkarz jak wino, im starszy tym lepszy, potrafi się odpowiednio ustawić na bramce, wie jak dyrygować kolegami w obronie.

Atmosfera w drużynie jest bardzo fajna, nie ma żadnych problemów z różnicą wieku. Każdy każdemu podpowiada, starszy młodszemu. Nie ma żadnych problemów w trakcie gry, ani poza boiskiem.

 

Bądźmy szczerzy, III liga kokosów nie przynosi. Co poza tym? Pracujesz?

 

Jeszcze nieoficjalnie, ale prawdopodobnie mamy awans do II ligi, gdzie już jakieś tam profity pieniężne będą. Teraz każdy, kto przychodzi, po prostu lubi to, kocha. Możemy poruszać się, pokazać gorzowskiej publiczności i przyzwyczaić ich na nowo, że ta piłka ręczna w Gorzowie jest. Oprócz tego pracuję zawodowo i teraz może być trochę ciężej z połączeniem tych obowiązków, ale dla chcącego nic trudnego i myślę, że będzie dobrze.

 

Obowiązków masz dużo, jak to łączysz? A gdzie w tym wszystkim życie towarzyskie, rodzina? Dziewczyna?

 

Czas się jakoś znajdzie na wszystko. Zwłaszcza, że liga jest raczej okręgowa, wyjazdy są dość krótkie, szybko wracamy do domów i wtedy zostaje czas dla siebie, wyjść na piwo, czy gdzieś się wyluzować. Mam dziewczynę, trochę świeży temat, ale i dla niej udaje się znaleźć czas.

 

Co robisz najchętniej w wolne wieczory?

 

Zawsze wieczorem późno kończymy treningi, więc tego czasu dla siebie raczej nie jest dużo. Ograniczam się do jakiegoś piwa, przeglądania internetu, może jakiś serial i spać.

 

Prowadzisz życie sportowca w pełnym wymiarze? Dieta, jogging, jakaś inna forma treningu?

Nie, nie, aż tak to nie! (śmiech).  Piłka ręczna to nie jest aż taki wyczynowy sport, że tak powiem, żeby jakąś restrykcyjną dietę, jak profesjonaliści, stosować. Ale oczywiście wiadomo, że nie można jakoś skrajnie źle się odżywiać. We wszystkim trzeba mieć umiar.

 

Jak wygląda Twój dzień w sezonie, a jak poza nim. Różni się jakoś? Więcej czasu dla siebie?

 

Poza sezonem na pewno jest więcej czasu. Jak grałem w I lidze jeszcze, to mieliśmy tak poukładane treningi, że praktycznie 2 razy dziennie się spotykaliśmy. Teraz, jak wejdziemy do II ligi nie jestem w stanie powiedzieć, jak to będzie wyglądać, ale pewnie podobnie, więc praca, trening i potem odpoczynek  domu, bo na więcej zabraknie siły.

 

A jak przed meczem? Masz jakiś specjalny rytuał, który pozwala Ci się lepiej przygotować do meczu?

 

Nie, nie mam takiego rytuału. Do każdego meczu przygotowujemy się wszyscy podobnie. Ewentualnie można tu powiedzieć, że słucham muzyki, house albo klubowa zwykle. Natomiast wieczorem po meczu lubię sobie posłuchać starych, polskich przebojów, na przykład Lady Punk itd.

 

Jaki jest Twój stosunek do innych klubów sportowych w Gorzowie?  Lubisz żużel?

 

Bardzo lubię żużel!

Dla mnie nie powinno być animozji żadnych między klubami i zawodnikami z różnych sportów w Gorzowie. Słychać czasem w radio, że Stal ze Stilonem się nie lubią i tak dalej. Ja wychodzę z założenia, że jestem gorzowianinem, więc kibicuję każdej drużynie, a nie robić sobie nawzajem problemy. Szczerze mówiąc, prócz żużla nie chodzę na żadne zawody, bo jakoś tak za siatkówką nie przepadam, za koszykówką też nie, a reszta często się pokrywa. Niemniej kibicuję wszystkim drużynom z Gorzowa. Śledzę też wyniki przez internet na bieżąco.

 

A może masz jakąś pasję niezwiązaną ze sportem?

 

Nic mi jakoś teraz do głowy nie przychodzi. Jak byłem mały to zbierałem karteczki! (śmiech) A od wujka na komunię dostałem znaczki. Był też okres, że karty telefoniczne się zbierało.

 

Czy piłka ręczna jest dla Ciebie czymś, co chciałbyś robić zawodowo i utrzymywać się z tego?

 

Chyba moje umiejętności na tyle nie pozwalają mi, żeby piłka ręczna była jedynym źródłem utrzymania. To jest tylko taki dodatek, który pozwala się poruszać i zostać w formie.

 

Jakie jest Twoje największe marzenie prywatnie i związane ze sportem?

 

Prywatnie, to tak jak każdy, chciałbym być szczęśliwy w życiu, unikać chorób i spokojnie sobie funkcjonować. A związane ze sportem… nie oszukujmy się, raczej zbyt wiele już nie osiągnę, ale może chciałbym jeszcze raz zagrać w pierwszej lidze z Gorzowem.

Udostępnij