Przed zbliżającymi się meczami ligowymi porozmawialiśmy z trenerem MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów i zapytaliśmy o wspomnienia związane z derbami. Jaką przyszłość Stali w tym sezonie widzi  popularny „Stanley”?

 

www.stalgorzow.pl: Przed nami zawody w Toruniu – jaki stawiacie sobie cel przed pojedynkiem na MotoArenie?

Stanisław Chomski: Cel jest zawsze jeden – wygrywać, bo tych punktów brakuje z początku sezonu. Ale nawet jakby były, to i tak cel jest zawsze jeden: wygrywać. Mistrzowi Polski nie wypada inaczej podchodzić do spotkań.

 

Jak będą wyglądać przygotowania?

W pełni sezonu przygotowania są typowo startowe. Według kalendarza imprez – klubowych czy poszczególnych zakontraktowanych zawodników, musimy się dopasowywać do wszystkich lig zagranicznych, imprezy rangi Mistrzostw Europy, Mistrzostw Świata, Mistrzostw Polski i inne turnieje. I to wszystko się kumuluje w jakimś momencie do tego stopnia, że trudno jest zebrać zespół razem i przygotować się do meczów ligowych. Do spotkań wyjazdowych to jest mniejszy problem, bo można tylko przewidywać niektóre warunki, symulować i coś sobie pod tym kątem na domowym torze przygotowywać, czy prowadzić trening. Gorzej jest, jak zespołu nie można zebrać w jednym czasie przed meczem u siebie. Ale trudno, taka jest specyfika tego sportu. Robimy to w określonych etapach, można powiedzieć „na raty” i tak samo jest przed meczem z KS Toruniem.

 

Toruński owal jest dość specyficzny… Jak się do niego dostosować? Co pan jako zeszłoroczny szkoleniowiec klubu z Torunia przekaże gorzowskim zawodnikom?

Każdy tor ma swoja specyfikę, słyszy się, że tor jest specyficzny i na okrągło to samo, ale to każdy tor jest inny i każdy można nazwać specyficznym – gorzowski, tarnowski, jak i toruński, który jest fajny do ścigania, jest bezpieczny, co jest bardzo ważne, bo łuki są podniesione. Niemniej te krzywizny, kąt pochylenia powoduje to, że to miejscowi lepiej znają i wykorzystują te ścieżki, które niosą. Choć trzeba zauważyć, że te zwycięstwa na własnym torze nie przychodziły im zbyt łatwo i tu upatruję jakiejś naszej szansy. Poza tym, widzę, że sposób przygotowania toru, a też i efekt późniejszej jazdy zawodników, troszeczkę jest inny niż za mojej bytności w tym klubie. Czy to jest atutem Torunia? No nie wiem, ja jestem w stanie cechy i wynikające z tego możliwości zawodnikom przekazać, ale trzeba pamiętać, że to zawodnicy to realizują. Myślę więc, że wspólnie znajdziemy receptę na końcowy sukces, a przynajmniej mam na to nadzieję, że będzie to końcowy sukces dla nas. Bo punktów potrzeba. Ale tak samo jak dla każdego innego zespołu. Torunianie są uważani za faworytów do play-offów i być może przy wygraniu meczu z nami, przesądziłoby się to. To co prawda daleko idące wnioski, ale na pewno mocno by ich do tej czwórki przybliżyło, oczywiście przy korzystnym potoczeniu się pozostałych meczy, tak jak prognozują inni. A nasza wygrana, przy spełnieniu się prognoz meczy u siebie, czy innych wyjazdowych, sprawi, że strefa spadkowa została „odłożona i zapomniana”, a moglibyśmy myśleć o celu, który wszyscy chcieliby zrealizować, jaki był zakładany przed sezonem – wejściem do czwórki ligi.

 

 Statystyki przed tym meczem nie są różowe. Dobrze punktują tam tylko Matej Zagar i Bartosz Zmarzlik. Reszta zaś przywozi około 5-6 punktów. Na kim więc będzie spoczywał ciężar zdobywania punktów?

To są statystyki. Wynik się bierze zaś stąd, że jeżeli dwóch zawodników robi ponad 10 punktów, to z reguły mecz się zawsze kończy zdobyczą ponad 40 punktów. Podobnie, jak zespół cały jedzie równo, na 8-9 punktów, czy 6 punktów – zespół jest wtedy blisko sukcesu. Statystyki są potrzebne, tylko że to jest historia. Statystyki też pokazywały, że Janowski na torze w Gorzowie nie powinien wygrać, bo miał 6 biegów po 2 punkty, a w finale wygrał, także statystyki zawiodły. Statystyki pokazywały, że podczas meczu z GKM-em Grudziądz pierwsze pole jest słabe, a później wszystkie pola chodziły tak samo. Także to jest ważne, ale gdybym opierał się na statystykach i tylko na nich, a to przekładał w rozmowie z zawodnikami, to tylko bym ich zdołował. A trzeba ich budować. Właśnie teraz są na fali, teraz my jesteśmy dobrzy, to oni muszą się nas bać. Wiarę trzeba wlać i utwierdzić w tych zawodnikach w ich możliwości, bo przecież te możliwości mają, to wciąż jest Drużynowy Mistrz Polski, trzech zawodników ściga się w Grand Prix… Najwięcej naszych zawodników, bo 4 z kwalifikacji i Cyfer, który wskoczył do finału za Balińskiego, jechało w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zgodnie z regulaminem zakwalifikowali się, a przecież kwalifikacje nie były na torze w Gorzowie i to my mieliśmy najliczniejszą grupę reprezentantów w IMP. Właśnie pod tym kątem trzeba patrzeć na budowanie atmosfery przed meczem. Statystyki zaś zostawmy statystykom i kibicom.

 

Wymienił pan Linusa Sundstroema na Tomasza Gapińskiego. Czy to właśnie brak doświadczenia i niewielka zdobycz punktowa Szweda spowodowała, że pojedzie „Gapa”?

Widzę duży postęp i chęć jazdy naszych krajowych zawodników – mowa tu o Gapińskim i Świderskim, a Linus jeździł w porównaniu do nich najwięcej, bo aż osiem meczy. Przyszedł czas dania szansy po tych występach i u siebie, i w ligach zagranicznych, naszym krajowym zawodnikom. Bo uważam, że jeśli ktoś prócz ambicji ma zostawić serce na torze, czy nawet zaryzykować własnym zdrowiem, to kto ma to zrobić, jak nie Polacy? Myślę, że to jest bliższe nam. Także Linusa nie odstawiam ze względu na wyniki, tylko taki był założony plan, taka była koncepcja, jak przyszedłem do klubu, że biorę skład taki jaki jest, bez Świderskiego wtedy. Przyglądam się temu wszystkiemu, określamy co mamy robić. Wskoczył Świderski za Tomka Gapińskiego, który trzeba to przyznać, jeździł słabo, nie na miarę swoich możliwości, nie na miarę oczekiwań kibiców. Wykonał teraz ogrom pracy i w sferze mentalnej i sprzętowej. I to dało efekt w postaci medalu IMP, który wywalczył i nikt mu nie zarzuci, że tylko dlatego iż jechał w Gorzowie. I nadszedł czas, żeby sprawdzić ten wariant składu.

 

A następny mecz to pojedynek z liderem tabeli. W Lesznie będzie jeszcze trudniej?

A to już zostawmy sobie na później. Ja tak daleko nie wybiegam w przyszłość. Ta najbliższa kolejka może poprzewracać tabelę do góry nogami, może nie całą, ale jednak może nieźle poprzestawiać, szanse mogą się całkiem inaczej rozłożyć, niż to przed kilkoma tygodniami spekulowano, bo żużel się rządzi swoimi brutalnymi prawami, są kontuzje. My mieliśmy problem w ubiegłym roku, inne zespoły mają w tym roku, tak to po prostu jest – nikomu tego nie życzę, ale to też waży na wynikach sportowych. Dyspozycja zawodników też jest różna, raz spada, raz idzie do góry. Także ten mecz zostawmy sobie. Czy on będzie trudniejszy czy łatwiejszy…  Trudno mi powiedzieć. W mojej ocenie może być i łatwiejszy, jak w Toruniu.

 

W Lesznie zawsze radziliśmy sobie nieźle…

Zawodnicy lubią jeździć w Lesznie, do tej pory tak było! A w ubiegłym roku Tarnów tu wygrał. A przecież z tego z tego składu nie ma tylko Hancocka i Łaguty. I nikt się nie spodziewał, że aż takie lanie tutaj dostaną. Także to, że do tej pory nam tam dobrze szło jest fajne, trzeba to brać pod uwagę. Trzeba szukać pozytywów, o nich mówić, a te negatywy trzeba gdzieś tam wyłączyć z myślenia. Najpierw pojedźmy do Torunia, wywieźmy korzystny wynik, to wtedy na pewno będą się nas bali.

 

Najbliższy mecz na torze w Gorzowie to mecz derbowy. Jaki jest cel na to spotkanie? Wygrać za 3 punkty i nic innego nie wchodzi w rachubę?

Abstrahując od meczy w Toruniu i Lesznie, mecz z Falubazem to spotkanie na własnym torze. Po przerwie na „Jancarzu” wszystkie siły na Falubaz muszą być rzucone. Nie tylko siły, ale też cechy wolicjonalne, czyli odwaga, motywacja, determinacja, chęć pokazania, kto dominuje w regionie… to tez jest ważne, tak trzeba nastawiać zawodników. Oczywiście nie za wszelką cenę. Ale dalej chciałbym podtrzymać tę passę zdecydowanych zwycięstw na własnym stadionie.

 

Będzie to trudne spotkanie?

To już jest tradycja, że derby rządzą się swoimi prawami, wyniki też są różne, ale w ostatnim czasie gorzowianie nie zwykli przegrywać derbów na własnym torze, a wynik ubiegłorocznych konfrontacji był bardzo zadowalający, także chciałbym, aby a tym roku nie było gorzej.

 

Kontuzję odniósł Jarosław Hampel, niepewna jest też postawa Grzegorza Walaska czy Aleksandra Łoktajewa. To może pomóc Stali wygrać?

Nie wiadomo, jak będzie z dyspozycją Hampela, Walaska czy Łoktajewa w tym meczu, bo u żużlowców to jest tak, że istnieje próg bólu. Dziś jest niezdolny do jazdy, a jutro już jedzie. Bo to jest inny sport, innego rodzaju czynności ruchowe musi zawodnik wykonać i jeśli ten próg bólowy nie jest przekroczony, to zawodnik jedzie. Normalny człowiek przy takiej kontuzji zostaje w domu, a zawodnik jedzie. I to nadal tak samo boli, jak innych ludzi, a kibice czasami się dziwią: „No co on tak słabo jedzie?”. Zobaczymy, w jakim składzie przyjadą zielonogórzanie i wtedy będziemy mogli oceniać czy będzie łatwiej, czy trudniej. Miałem już kilka takich meczy, gdzie lider w pierwszym biegu upadł i nie mógł więcej jechać w meczu, co wtedy mówiliśmy sobie, że będzie łatwiej, a było wręcz przeciwnie. I takie patrzenie na to, czy łatwiej będzie, to bardziej rozluźnia zawodników, a nie można lekceważyć przeciwnika, trzeba być mocno skoncentrowanym i podejść do tego meczu w stu procentach. Trzeba patrzeć na siebie tak, jakbyśmy mieli się zmierzyć z Goliatem.

 

Myśli pan, że nawet jeśli ci zawodnicy nie wrócą do swojej normalnej dyspozycji, to będzie na co popatrzeć, czy przewiduje pan łomot?

Łomoty były w Gorzowie z emocjami, nie było przecież tak, że wygrywaliśmy starty wszystkie i wszystkie biegi od początku mieliśmy na 5:1. Była walka, mijanki, czasem start przegraliśmy i goniliśmy, więc nie można myślę narzekać na brak emocji. O to chodzi w żużlu, żeby z jednej strony zadowolić kibiców wynikiem, a z drugiej, żeby była walka na torze. Myślę zaś że sama ranga derbów od razu mówi, że mecz będzie atrakcyjny.  Styl jest ważny, ale najważniejszy jest wynik.

 

Jak pan odbiera derby jako szkoleniowiec? Coś zmienia się w Gorzowie?

Czuje się atmosferę w mieście. Gorzów jest miastem, gdzie większość kibiców sportowych interesuje się też żużlem i widać to na stadionie, jest to niekwestionowany numer 1nie tylko w Gorzowie i regionie sport, jeśli o zainteresowanie kibiców chodzi. A inni gorzowianie po prostu wiedzą, że żużel w Gorzowie jest, znają zawodników, znają mnie, podchodzą, pytają, jak to tam będzie. Także to się odczuwa, emocje się udzielają. Przed derbami jest tego jeszcze więcej, ludzie podchodzą, zaczepiają czy na ulicy czy w sklepach, na pewno się więcej osób, nawet tych na co dzień niekibicujących aż tak strasznie żużlowi, się tym interesuje. Oczywiście w mediach jest większe poruszenie, przy okazji audycji telewizyjnych i radiowych, czy sond, czy nawet zadawane są pytania na ten temat politykom. Widać wyraźnie, że Gorzów zaczyna tym żyć. Jest to impreza, jedna z niewielu, najwyższej rangi, jeśli chodzi o zainteresowanie w roku.

 

Traktujecie to z zawodnikami jako „świętą wojnę” czy bardziej na zasadzie ostrej rywalizacji?

Ranga wojny już chyba trochę zmalała i przeszła do historii. Kiedyś pamiętam, że były – nie narady, ale spotkania – rozmowy zespołu z politycznymi decydentami miasta. Uświadamiano nas wtedy jaka jest waga tego spotkania, „wiecie: musicie”, były ku temu spotkania w odpowiednich instytucjach, nie tylko w klubie. Teraz troszeczkę jest inaczej, bardziej kibice w ten sposób do tego podchodzą, a ja czy zawodnicy nie jesteśmy już tak mocno zestresowani derbami. Oczywiście nie podchodzimy do tego zupełnie zwyczajnie, bo ta impreza jest rozsławiana w świecie. Kiedyś jak pracowałem w Gdańsku, jeden z mechaników Nickiego Pedersena, mający swoją bazę i mieszkający w Trójmieście, opowiadał innym, komentował te derby i naprawdę się tym emocjonował, mówił, że to dopiero jest widowisko, to dopiero jest atmosfera. Także nie można powiedzieć, że to tylko takie sobie zawody jak każde. Chciałbym móc to wszystko odrzucić i zawodników od takiego myślenia odciąć, przygotowujemy się do derbów jak do każdych zawodów, ale nie da się obok tego zupełnie przejść.

 

A doping kibiców?  Jest ważny? Różni się jakoś od pozostałych spotkań?

Oczywiście! Są specjalne transparenty, podejrzewam, że fanklub poczęstuje tym razem specjalną oprawą jednego z zawodników, może jeszcze nie wiem jakiej treści, ale pewnie coś będzie o pewnej imprezie, która zaważyła na tym, że tak a nie inaczej potoczyły się losy tego zawodnika. Były przecież przemycane flagi, nawet na naszej trybunie kibice nieświadomie rozwinęli flagę dopingującą Falubaz. Jest też kilka niepotrzebnych mankamentów, jak wulgaryzmy, bo przecież tu są też dzieci, ale doping na pewno jest bardziej donośny niż na innych imprezach. Chociaż kibice gorzowscy, jak zauważyłem, nawet jak zespół był w dołku, bez punktów, to byli i dopingowali, także wielki szacunek dla nich. I dla tych wszystkich, którzy ten doping organizują, bo to nie jest w Gorzowie tak, że sobie kibice z młyna pokrzyczą, tylko potrafią poderwać wszystkich obecnych na stadionie i to robi niesamowite wrażenie.

 

Ma pan doświadczenie sprzed kilkunastu lat w trenowaniu Stali. Czy derby w tym czasie jakoś się zmieniły?

Derby są od wielu lat podobne. Spotykamy się, znamy się w klubach, normalne są rozmowy, zawodnicy z zawodnikami albo z mechanikami, ale później w podtekście jednak jest ta przewaga, kto te derby wygrał i kto ma prawo do królowania w danym sezonie w tym regionie. Wszystko oczywiście w sposób cywilizowany, ale ta satysfakcja jest niesamowita.

 

Ma pan w głowie już koncepcję, jak przygotować nawierzchnię, czy to za wcześnie?

Tor? Dwa zakręty w lewo i nasi mają się na tym torze dobrze czuć.

Udostępnij