Przedstawiamy kolejną odsłonę naszego nowego cyklu. W tym odcinku swoimi wspomnieniami o derbach lubuskich podzielił się Mieczysław Woźniak.

 

– W derbach, czy to w Zielonej Górze, czy w Gorzowie, zawsze była równa walka. Nie ustępowali ani jedni, ani drudzy. To coś całkiem innego jak mecz ligowy – stwierdził na początek reprezentant żółto-niebieskich z lat 1971-1986.

 

Sześciokrotny złoty medalista DMP przez 15 lat brał udział w derbowych starciach. Patrząc na to z perspektywy czasu, nie zauważa zmian, jeśli chodzi o to, co dzieje się na trybunach. – Atmosfera między kibicami w tej chwili a kiedyś, to wydaje mi się, że się w ogóle nie zmieniła. Śpiewy, krzyki zawsze były, są i będą – skwitował.

 

Znaczące różnice Mieczysław Woźniak dostrzega jednak w parku maszyn i wśród samych żużlowców. – Jeśli chodzi o atmosferę w parkingu, to jest zupełnie inaczej. Zawodnicy się znają, jeżdżą w różnych ligach i spotykają się na turniejach. Jeden z drugim rozmawia i jest wszystko normalnie. Rzadko się spotyka jakieś spięcie. Kiedyś się spotykaliśmy, jeździliśmy razem na obozy. Była taka pełna rodzina, a teraz wszyscy się po meczu pakują i każdy jedzie w swoją stronę – mówił były jeździec Stali Gorzów.

 

Zdaniem dawnego gorzowskiego zawodnika doszło też do sporych zmian w podejściu do nawierzchni toru. – Myślę, że tory były kiedyś trudniejsze. Teraz jest równiutkia, lekka nawierzchnia, a jak dziurka się wyrwie to już zawodnicy krzyczą, że jest koleina. Kiedyś normalnie się jeździło w deszczu. Nikt nie narzekał. Teraz wydaje mi się, że idzie się na łatwiznę. Szybkości może i są większe, ale sama technika jazdy nic się nie zmieniła – zauważył.

 

Obecnie 63-letni gorzowianin rozpoczynał swoją karierę u boku takich mistrzów jak Edward Jancarz czy Zenon Plech. Legendarny zawodnik Stali był zresztą mentorem Woźniaka. – Edziu był cały czas liderem, miał wielki szacunek u zawodników i to wszystkich, czy to w Polsce, czy za granicą. On bardzo dużo pomagał. Jak wyjeżdżałem do biegu, nawet jako rezerwa, to zawsze jakieś uwagi i rady dawał, jak jechać. Nie raz było tak, że wychodził na tor i pokazywał albo zza siatki przestrzegał przed atakiem rywala, bym wyjechał pod bandę lub zjechał do krawężnika – opowiadał były żużlowiec. A jak wielki mistrz zachowywał się w czasie derbów, kiedy to zdobywał niemlaże komplet za kompletem? – Do derbów z Falubazem drużyna zawsze inaczej podchodziła, bardziej się mobilizowała. Można było wszystko przegrać, ale w derbach trzeba wygrać. Edek, ale też inni, motywowali pozostałych do walki. W tej chwili jest tak samo – dodał urodzony w 1952 były reprezentant Polski.

 

Mieczysław Woźniak biało-czerwone barwy przywdział bardzo szybko. Jazda u boku gorzowskich legend mu służyła. – Po pięciu latach byłem już chyba w kadrze narodowej, był też tytuł indywidualnego wicemistrza Polski. Jeździłem z Edziem w parze i potem z Zenkiem Plechem. To były chyba najsilniejsze pary w Polsce, bo mało co przegrywaliśmy. Były biegi po 4:2, ale większość wygrywaliśmy podwójnie. Jancarz patrzył na mnie, przekazywał uwagi, gdzie mam jechać, gdy byliśmy razem w parze. On umiał prowadzić parę – przyznał Woźniak.

 

Po słabszych początkach dwucyfrowe wyniki w pojedynkach lubuskich drużyn stały się udziałem także naszego rozmówcy, a w 1980 roku udało się wywalczyć komplet. – Na pewno ten wynik podnosił na duchu i motywował do innych meczów. Trzeba było dużo trenować, bo było ośmiu zawodników w kadrze i należało się bardzo starać, aby wejśc do składu. Po zrobieniu kompletu zawodnik czuł się doceniony i nie pozwolił sobie zejść poniżej pewnego poziomu – wspominał dawny zawodnik Stali Gorzów. Złota dekada gorzowskiej drużyny była też czasem, gdy w derbach padały wysokie wyniki na korzyść żółto-niebieskich”. Sytuacja uległa zmianie w 1981. W tym i następnym sezonie Falubaz wygrał w Gorzowie, a późniejsze spotkania były bardziej wyrównane. – W pewnym momencie górowaliśmy nad innymi drużynami, ale potem się poziom wyrównał. Falubaz też się wzmocnił – stwierdził były rekordzista gorzowskiego toru.

 

Swój udział w derbowych starciach Mieczysław Woźniak zakończył w 1986 roku, kiedy to w dwóch wyścigach zdobył dwa punkty z bonusem. – Na pewno liczyłem na więcej, bo każdy chce jak najwięcej biegów jechać i zdobywać dużo punktów – podsumował.

 

Od kilku już lat były zawodnik zajmuje się szkoleniem żużlowego narybku w GUKS Speedway Wawrów. Czy wśród najmłodszych słychać już o chęciach jazdy w derbach lubuskich? – Pracuję z tymi młodymi zawodnikami w Wawrowie i przekazuję ich do Stali Gorzów. Wszyscy juniorzy: Cyfer, Zmarzlik, Kaczmarek, Nowacki, Szczotka i inni wyszli z Wawrowa. Ja ich tam szkolę, by Piotrek Paluch prowadził ich dalej. Temat derbów jednak wśród nich nie pada na wczesnym etapie. Często spotykam się z Andrzejem Huszczą, który przyjeżdża na zawody na minitorze. Wspominamy wtedy stare czasy – przyznał na koniec trener młodzieży.

Udostępnij