Sezon coraz bliżej, a my kontynuujemy nasz cykl wywiadów ze szczypiornistami. Tym razem pod lupę wzięliśmy Damiana Stasiaka. Co pod zawsze obecnym uśmiechem kryje ten zawodnik?

 

Damian Stasiak

Pozycja: lewe rozegranie

Numer: 14

Data urodzenia: 4.10.1988

Wzrost: 184 cm

Waga: 84 kg

Gra od: 13 lat

Ulubiony kolor: zielony

Ulubiona książka: Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego

Ulubiony film: Lubię wszystkie filmy z Jasonem Stathamem

 Ulubiony serial: Californication

 

Jak zaczęła się twoja przygoda z piłką ręczną?

Zaczęło się, gdy miałem siedem lat. Byłem wtedy uczniem szkoły podstawowej numer 2 w Gorzowie. I tam pod okiem mojego wuefisty, pana Pawła Cichonia, zacząłem grać. Cały czas to właśnie on mnie prowadził przez szkołę podstawową i gimnazjum. Później uczęszczałem do liceum w Chemiku, a tam zajął się mną pan Czubak, który trenował tam sekcję piłki ręcznej. Miałem tez przyjemność uczęszczać na treningi do państwa Kozielskich i grać z chłopakami z AZSu. A następnie u pana Gintowta, razem z Mateuszem Stupińskim. Później miałem cztery lata przerwy w grze i od zeszłego sezonu gram z chłopakami w Stali.

 

Gra na pozycji lewym rozegraniu to trudne zadanie?

Każda pozycja ma swoje plusy i minusy. Trzeba wiedzieć, jak się poruszać na danej pozycji i znać możliwości obrońcy, który akurat stoi naprzeciwko. Zdarza mi się też zagrać na środku rozegrania. Myślę, że każda pozycja jest trudna i te również.

 

Dlaczego akurat rozegranie?

Tak naprawdę bardziej chodzi o warunki fizyczne, niż chęć grania akurat tutaj. Mam dość dobre możliwości wyskoku, co pozwala na zaskoczenie obrońcy.  No i wzrost, czy praworęczność mają znaczenie. Ale lubię grać na tych pozycjach i gdybym miał wybierać, to byłaby jedna z tych dwóch.

 

Trzecia, czy teraz druga liga kokosów nie przynosi. Robisz coś poza grą, pracujesz?

Tak, pracuję. Jeżdżę samochodem ciężarowym do 3,5 tony. Polega to bardziej na samozatrudnieniu. A piłkę ręczną traktuję bardziej jako hobby, coś co kocham robić. Wiadomo, że ciężko mówić w tym przypadku o jakichś niewyobrażalnych zyskach z gry.

 

Obowiązków jest więc dużo – jak to łączysz z treningami piłki ręcznej?

Trzeba być naprawdę bardzo dobrze zorganizowanym. Bardzo dużo zależy też od rodziny. Akurat od tej strony mam duże wsparcie. Zdarza się, że na treningi przychodzi ze mną mój synek, bo trzeba jakoś zorganizować czas, by nie doszło do sytuacji, w której zostaje sam. Lubi nas oglądać, przychodzi na mecze, więc jakoś udaje się to połączyć.

 

Mówisz rodzina, synek – gdzie czas dla nich, skoro masz tyle obowiązków?

Tak naprawdę mój czas z rodziną zaczyna się od momentu, w którym skończę pracę. Jemy razem obiad i w tym czasie ustalamy popołudniowe plany. Później jest ewentualny trening, a po nim jest naprawdę jeszcze sporo czasu, który można spędzić razem, oglądając film lub nawet gdzieś razem pojechać.

 

Co najchętniej robisz w wolne wieczory?

Pomagam swojej żonie (śmiech). Moja żona jest bardzo kreatywna osobą i kreuje mnóstwo zajęć, zadań, więc sporo dzieje się w domu. Lubię też grzebać w swoim samochodzie – naprawiać go i ulepszać. Po pierwsze ze względu na charakter pracy zawodowej muszę znaleźć na to czas wieczorami, a po drugie to mnie interesuje. Nie siedzę zaś przy telewizorze. No i jest jeszcze to życie towarzyskie, gdzie z kolegami czasem się spotkamy.

 

Prowadzisz życie typowego sportowca? Dieta, trening, jogging?

Mogę szczerze powiedzieć, że tak. Jeśli chodzi o dietę, to nie wygląda tak, że mam jakiś harmonogram jedzenia z listą produktów, ale wiem, co jeść, żeby zarówno było zdrowe, a także przynosiło mi energię.  

 
Jak wygląda Twój dzień w sezonie i poza nim? Więcej czasu dla siebie?

W sezonie prawie codziennie jest dwugodzinny trening, ale to nie jest dużo czasu. To tylko dwie godziny z ośmiu, które mogę rozdysponować po południu. Staram się we wszystko wkładać 100 proc. siebie. Kiedy przychodzę do domu po treningu, to jestem w stu procentach oddany domowej rzeczywistości, dla rodziny. A po sezonie, owszem, jest sporo więcej czasu, chociaż gram też w plażówkę, trzy razy w tygodniu po sezonie. Lubię też koszykówkę, którą trenowałem przez cztery lata, w Gorzowie w trzeciej lidze grałem. Jestem cały czas związany ze sportem.

 

A jak wyglądają twoje przygotowania do meczu? Masz jakiś swój rytuał?

Staram się wyciszyć i zastanawiam się, co chciałbym osiągnąć czy to na treningu czy to na meczu. Staram się nie myśleć, czy jestem zmęczony tuż po pracy, czy w pełni sił i w każdym spotkaniu próbuję dać z siebie tyle, ile tylko się da.

 

Jaki masz stosunek do innych klubów sportowych w Gorzowie?

Uwielbiam sport ogólnie, a wszystkim dyscyplinom w Gorzowie kibicuję. Regularnie chodzę na żużel, na siatkówkę, głównie jednak na mecze klubu, który ma pod sobą Stal. Rzadziej pojawiam się na piłce nożnej, bo gdy grają często nie pasuje mi termin.

 

Co lubisz robić poza grą? Masz jakieś pasje?

Lubię mechanikę. Lubię siedzieć przy samochodzie, uczyć się tego wszystkiego, systemów, połączeń. Lubię też czytać książki, uczyć się wszelkiego rodzaju dziedzin, jestem samoukiem. No i zajmuję się swoim synkiem.

 

Jakie jest twoje największe marzenie sportowe i pozasportowe?

Sport traktuję jako aktywność fizyczną i nie mam tu jakichś wygórowanych ambicji. A pozasportowe: chciałbym mieć trójkę dzieci.

Udostępnij