Maciej Rafalski

Pozycja: obrotowy

Numer: 17

Data urodzenia: 25.08.1994

Wzrost: 202cm

Waga: 135 kg

Gra od: 6 lat

Ulubiony kolor: zielony

Ulubiony film: filmy akcji

Ulubiona książka: Saga Wiedźmina, Andrzej Sapkowski

Ulubiony serial: Jak poznałem waszą matkę.

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką ręczną?

 

Moja przygoda z piłką ręczną zaczęła się w liceum. Skończyłem trenować wioślarstwo, poszedłem do klasy prawniczej, gdzie było wielu sportowców i właśnie syn mojego pierwszego trenera, który chodził ze mną do klasy, przekonał mnie, żebym przyszedł na trening.

 

Co uważasz za najpiękniejsze w tym sporcie?

 

Myślę, że to, że tutaj nikt się z nikim nie „bawi”. Można kogoś dotknąć, mocniej zablokować, wyżyć po części, ale oczywiście w sportowy sposób. Ważny jest kontakt, bo piłka ręczna to tak naprawdę najbardziej kontaktowy sport zespołowy i nikt tu się niczego nie boi.

 

Opowiedz troszkę o Twoim doświadczeniu.

 

Początek miałem dosyć późno, zdecydowanie później niż większość chłopaków, było to za kadencji ŚP. Piotra Gintowta, który był właśnie moim pierwszym trenerem. Później dwa sezony temu trenowałem z zespołem UKS Grunwald Poznań, który jest obecnie drugoligowym zespołem. Po tym wróciłem do Gorzowa i jak tylko znowu mogłem grać w piłkę w moim rodzinny mieście, to gram w Stali Gorzów.

 

Dlaczego zdecydowałeś się akurat na pozycję obrotowego?

 

Jak przyszedłem na treningi, to byłem całkiem „zielony”, nie wiedziałem o co chodzi, nie potrafiłem zdobić poprawnie naskoku, robiłem dużo błędów, kroki podwójne i sporo innych, trener stwierdził, że na początek najlepsza będzie więc pozycja obrotowego. Na pewno swój udział miał w tym mój wzrost i masa, bo mam większą masę niż inni i na pewno nie byłbym dobrym rozgrywającym. Natomiast na kole mam największą szansę, że po złapaniu piłki zdołam się obrócić i rzucić nawet z ludźmi na plecach.

 

Czy gra na pozycji obrotowego to trudne zadanie?

 

Wydaje mi się, że tak. Nie mogę zbyt dużo pomóc drużynie, bo jedyne, co mogę osiągnąć, to zrobienie im miejsca, żeby oni mogli mieć skąd rzucić i ewentualnie czekać od nich na podanie. Te zaś są rzadko i trzeba wykorzystać akurat każde podanie, które się nadarzy, każdą szansę na zdobycie bramki, także wydaje mi się, że to dosyć ciężki krzyż. Dookoła mam bardzo blisko innych zawodników no i ogranicza mnie linia szóstego metra.

 

Gdyby nie ta pozycja, to jaka?

 

Wydaje mi się, że bramka.

 

Bądźmy szczerzy, II liga kokosów nie przynosi. Co poza tym? Pracujesz? Uczysz się?

 

W tym momencie uczę się na PWSZ-cie, na Wydziale Technicznym, a oprócz tego sobie jeszcze pracuję, dorabiam, żeby mieć na tak zwane „waciki” (śmiech).

 

Obowiązków masz dużo, jak to łączysz? A gdzie w tym wszystkim życie towarzyskie, rodzina? Dziewczyna?

 

Można to na spokojnie połączyć ze względu na różne udogodnienia również ze strony uczelni, wykładowcy bardzo przychylnym okiem patrzą na to, że ktoś pracuje, uczy się i jeszcze trenuje i niejednokrotnie pomagają. Niestety, szczerze mówiąc nie ma na razie czasu dla rodziny albo jest go bardzo niewiele. Natomiast zdarzają się takie okazje, jakiś wolny weekend, czasami gramy w sobotę, czasami w niedzielę i jeden dzień zawsze mamy wolny, treningi też nie są codziennie, więc wykorzystuje się to i naprawdę można na spokojnie wszystko ogarnąć, nikogo nie zaniedbując.

 

Czy piłka ręczna jest czymś, z czego chciałbyś się utrzymywać?

 

Na razie trudno o tym mówić, ponieważ nie traktuję piłki ręcznej jako coś, co robię zawodowo. Skupiam się bardziej na nauce, doskonaleniu siebie, bo w sporcie jest tak, że jedna kontuzja może wykluczyć człowieka na całe życie z gry. Zawsze trzeba mieć te drugie drzwi, dlatego jeszcze nie jestem ukierunkowany typowo na sport, chcę się rozwijać w innych dziedzinach.

 

Jak wygląda Twój dzień w sezonie, a jak poza nim. Różni się jakoś? Więcej czasu dla siebie?

 

Wiadomo, poza sezonem mam więcej wyjazdów, spotkań ze znajomymi, wolnego czasu. Natomiast w sezonie wygląda to tak, że życie toczy się od treningu do treningu, mecz, przygotowanie do meczu, wyjazd, już się myśli o kolejnym przeciwniku, ledwo zakończył się jeden mecz, już analiza następnego spotkania, więc wszystko toczy się dookoła piłki ręcznej.

 

Co robisz najchętniej w wolne wieczory?

 

Spędzam je raczej na spokojnie. Gram na gitarze, lubię obejrzeć film, serial, a czasami posiedzieć przy komputerze, nic nadzwyczajnego.

 

Prowadzisz życie sportowca w pełnym wymiarze? Dieta, jogging, jakaś inna forma treningu?

 

Wydaje mi się, że nie, raczej nie jestem tego typu człowiekiem. Na treningach staram się przykładać do tego, co trener zarządzi. Natomiast poza treningami z drużyną nie, wydaje mi się, że jakieś super diety nie mam, na pewno chciałbym, natomiast jestem cały czas w kontakcie z naszym fizjoterapeutą, który pomaga, daje wskazówki co robić i jak, czego staram się trzymać, ale nie jest to tak, że w 100% muszę to realizować.

 

Wyobraźmy sobie sytuację: Jest pół godziny przed meczem – co robisz?

 

Jak jedzie się na mecz, słucha się bardziej rytmicznej muzyki, która pobudzi. Słuchawki, ja zamknięty w sobie, chwila izolacji. Trzeba wybrać sobie piosenkę, bo wiadomo, że nie każdego wszystko rusza. A przed meczem wyjazdowym staram się najpierw poznać halę, zobaczyć, jak wygląda parkiet, przyzwyczaić się do linii szóstego metra, gdyż w niektórych halach kolory są dość jednolite i trudno jest rozróżnić szósty metr, a na mojej pozycji jest to akurat dość istotne, bo każde przekroczenie, jest od razu odgwizdywane jako obrona w kole i zarządzany jest rzut karny dla przeciwnika.

 

Jaki jest Twój stosunek do innych klubów sportowych w Gorzowie?  Lubisz żużel?

 

Życzę im wszystkim jak najlepiej. Nie jest tak, że prócz piłki ręcznej jestem w jakiś konkretny sposób ukierunkowany na jakiś sport. Z chęcią natomiast chodzę na koszykarki, kiedyś jeszcze na ping-pong. Żużel i piłka nożna – fajnie, że są, dobrze, gdy odnoszą sukcesy, ale nie interesują mnie w jakiś szczególny sposób.

 

A może masz jakąś pasję niezwiązaną ze sportem?

 

Moim hobby jest gra na gitarze, jak byłem młodszy, to uczyłem się grać na klawiszach, więc muzyka cały czas wokół mnie krąży. Mam rodziców już dość wiekowych, którzy od zawsze bawili się na imprezach, gdzie było pełno gitar, biesiadowy klimat, dużo śpiewów, więc nawet nie bardzo interesuje mnie muzyka z obecnych czasów, co raczej lata 80-te i 90-te, to jest coś, co lubię.

 

Jakie jest Twoje największe marzenie prywatnie i związane ze sportem?

 

Sportowe – na pewno chciałbym kiedyś zdobyć mistrzostwo Polski, chociaż do tego jest jeszcze bardzo daleko w piłce ręcznej i z pewnością będzie bardzo trudno. Ewentualnie chciałbym dostać kiedyś propozycję kontraktu od jakiegoś większego klubu z zagranicy, być wśród tych najlepszych, podpatrywać ich i uczyć się lepszej gry.

Pozasportowo chciałbym, żeby zdrowie mi dopisywało, nie było żadnych poważnych kontuzji i żeby wszystko szło po mojej myśli, wszystko, co sobie zaplanuję.

Udostępnij