Mecz między Stalą Gorzów a GKS-em Żukowo potoczył się dość trudnym torem dla gorzowskich zawodników, jednak ostatcznie zakończył się wynikiem 27:25, co pozwoliło gorzowianom odetchnąć  z ulgą. Jak sami zawodnicy skomentowali to spotkanie?

 

Przebieg spotkania z Żukowem zapewnił zarówno kibicom, jak i zawodnikom żółto-niebieskich całkiem pokaźnych rozmiarów zadyszkę, jednak po końcowej syrenie można było zaobserwować wielką radość i ulgę na twarzach graczy. Jak to spotkanie ocenił zdobywca pięciu bramek i kapitan gorzowskiego zespołu? – Jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało się wygrać to spotkanie. Mimo że „nerwówka” była na samym początku, to wiemy, że tego trzeba było się spodziewać. Pierwszą połowę, a zwłaszcza pierwsze minuty zagraliśmy bardzo słabo, po czym dogoniliśmy przeciwnika, wyszliśmy na prowadzenie i znowu straciliśmy to, co udało się rzucić. Było bardzo nerwowo, co zresztą było po nas widać, ale wynik jest korzystny i z tego trzeba się cieszyć – skomentował Mariusz Kłak.

 

Tak trudne warunki, jakie udało się postawić gorzowskiemu zespołowi przez przyjezdnych były wynikiem kilku czynników. Z pewnością przyczyniło się ku temu dokładne przygotowanie żukowian do tego spotkania, którzy tydzień wcześniej oglądali na żywo grę naszych szczypiornistów w meczu z Wybrzeżem II. Ta sztuka jednak na niewiele by się zdała, gdyby gospodarze nie popełniali błędów. – To był mecz błędów z naszej strony, było ich bardzo dużo. Gdybyśmy zagrali to, co potrafimy na 100 proc. to myślę, że wygralibyśmy te spotkanie, a przyjezdni nie wiele mieliby do powiedzenia w tej kwestii. Ale wyszło, jak wyszło, żukowianie wykorzystywali nasze błędy, co stworzyło nerwową atmosferę. Sami jesteśmy sobie winni tej „nerwówki” – stwierdził kapitan gorzowskiej ekipy.

 

Z każdej perspektywy gorzowianie podsumowywali to spotkanie, jako jedno z najtrudniejszych, jakie przyszło im zagrać w trakcie całej krótkiej historii tego zespołu. – To spotkanie z mojego punktu widzenia, czyli z bramki, wyglądało bardzo trudno. Drużyna z Żukowa postawiła nam bardzo trudne warunki, rzucali sporo bramek z naszych błędów. Wyglądają na bardzo zgrany i poukładany zespół i nie pozostaje nam nic innego, jak cieszyć się, że wygraliśmy z tak trudnym rywalem – powiedział po spotkaniu pierwszy bramkarz Stali, Krzysztof Nowicki. Zaraz jednak zażartował – Z mojej strony nie było źle, ale zawsze mogłoby być troszkę lepiej, jakiegoś karnego mogłem obronić!

 

W twardej grze nie pomagali sędziowie – Tomasz Gaweł i Łukasz Nowak z Zielonej Góry dość często wyciągali z kieszeni żółte kartoniki, a po kilku minutach gry decydowali się już na odsyłanie zawodników na ławkę, by odpoczęli przez 2 minuty, nawet za trzymanie kolegów za koszulkę, co w tym sporcie jest niedozwolone, jednak dość często karane zaledwie upomnieniem.  – Sędziowie jak sędziowie, nie pomagali ani nam, ani im, więc myślę, że normalnie sędziowanie, nic nadzwyczajnego – zakończył Mariusz Kłak.

Udostępnij