Kolejna odsłona cyklu to opowieść o Mateuszu Kminikowskim, obrotowym Stali, który dołączył do drużyny w tym sezonie. Kto by się jednak spodziewał, że ta postać nie tylko gra w piłkę, ale posiada też na koncie sukcesy w branży muzycznej?

Mateusz Kminikowski

Pozycja: obrotowy

Numer: 3

Data urodzenia: 5.01.1993

Wzrost: 188 cm

Waga: 93 kg

Gra od: 10 lat

Ulubiony kolor: niebieski

Ulubiony film: „Obecność”

Ulubiona książka: Górski „Masa…”

Ulubiony serial: „Pierwsza miłość”

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką ręczną?

 

Zaczęło się w szkole podstawowej. Wtedy to trener wziął wszystkich, którzy byli chętni, na halę, to było jakieś 50 osób, żeby nas przetestować. I z tych pięćdziesięciu zostało nas dwunastu.

 

Co uważasz za najpiękniejsze w tym sporcie?

 

Myślę, że to emocje, które możemy zapewnić swoją grą kibicom oraz to, że jest to sport wysoce kontaktowy, widowiskowy.

 

Opowiedz troszkę o Twoim doświadczeniu.

 

Wszystko zaczęło się w Świeciu, z którego pochodzę, właśnie na pamiętnym pierwszym treningu i toczyło się tak do końca gimnazjum. Później zostaliśmy zauważeni w Szczecinie i od tej pory graliśmy z kolegami w MKSie Kusy Szczecin. Po liceum zaś zacząłem grę w Energetyku Gryfino. Tam spędziłem zdaje się, dwa sezony i teraz jestem w Gorzowie.

 

Czy gra na pozycji obrotowego to trudne zadanie?

 

Na pewno. Moim głównym zadaniem jest zrobienie kolegom miejsca między dwoma obrońcami, żeby mieli jak rzucić bramkę. A także jest możliwość, że jak ktoś z obrony wyjdzie do rozgrywającego, to ten możemy odegrać piłkę i wtedy ja rzucam. Na pewno można się trochę poobijać, bo obrotowi muszą się dość mocno przepychać.

 

A gdyby nie ta pozycja, to która?

 

Szczerze mówiąc trudno mi powiedzieć, bo lubię grać na pozycji obrotowego. Być może jednak byłaby to lewa połówka. Czasem gram na AZSie w piłkę ręczną i zdarza mi się właśnie na lewym rozegraniu zagrać. Ale koło jest jednak moją pozycją od początku szkoły podstawowej i trudno byłoby się z nim rozstać.

 

Bądźmy szczerzy, II liga kokosów nie przynosi. Co poza tym? Pracujesz? Uczysz się?

Trochę pomagają mi rodzice, ale pracuję, żeby dorobić i uczę się oczywiście na Uniwersytecie Szczecińskim, studiuję bezpieczeństwo wewnętrzne.

 

Obowiązków masz dużo, jak to łączysz? A gdzie w tym wszystkim życie towarzyskie, rodzina? Dziewczyna?

 

Jakoś trzeba to połączyć. Mało czasu jest ogólnie na spędzanie czasu z bliskimi, ale myślę, że jak się chce, to wszystko można połączyć. Trzeba ustalić, co jest ważne, a co nie.  

 

Czy piłka ręczna jest dla Ciebie czymś, co chciałbyś robić zawodowo i utrzymywać się z tego?

 

Na pewno tak, chciałbym. Myślę, że każdy z chłopaków, których mamy w drużynie, gdzieś tam o tym myśli, albo myślało kiedyś. Chciałbym móc się z tego utrzymać i postawić to w życiu jako priorytet, a nie myśleć o dodatkowej pracy, czy teraz szkoły, którą traktuję priorytetowo.

 

Co robisz najchętniej w wolne wieczory?

 

Dużo czasu spędzam z moją dziewczyną. Tworzę muzykę, gramy z kolegą w duecie. Gram z kolegami w Counter-stricke’a.

 

Prowadzisz życie sportowca w pełnym wymiarze? Dieta, jogging, jakaś inna forma treningu?

 

Staram się. Wiadomo, że z dietą bywa różnie, bo jest dość czasochłonnym zajęciem, zanim sobie przygotuję jedzenie na prawie cały dzień, to trochę czasu minie, a coś trzeba jeść na uczelni, w pracy. Zdarza się tak, że jestem od rana do wieczora poza domem, więc nie zawsze jest możliwość trzymać się jej. Do tego dojazdy tu, do Gorzowa na trening, na mecz, trzeba liczyć przynajmniej godzinę, więc to naprawdę pochłania czas.

 

Jak wygląda Twój dzień w sezonie, a jak poza nim. Różni się jakoś? Więcej czasu dla siebie?

 

Na pewno poza sezonem nie ma takiego nacisku na trening. W trakcie sezonu jednak trzeba się zdrowiej odżywiać. Wiadomo, że poza sezonem trzeba się samemu pilnować, ale w sezonie tę formę trzeba utrzymywać, więc przynajmniej raz w tygodniu dodatkowo biegam, bo te trzy treningi od meczu do meczu to jednak trochę mało, by później całe spotkanie wytrzymać kondycyjnie. Więc, jak mam na 13 do pracy, a rano wolne, to idę sobie pobiegać.

 

A jak przed meczem? Masz jakiś specjalny rytuał, który pozwala Ci się lepiej przygotować do meczu?

 

Staram się skupić na nadchodzącym meczu, nie myślę o jakichś nie wiadomo jakich niebieskich migdałach – nie interesuje mnie w tym momencie, jaka jest pogoda, ani co się dzieje na świecie. Przychodzę na rozgrzewkę i skupiam się na przeciwniku, żeby dać z siebie 100, a nawet 200 procent. Na pewno też słucham muzyki, gdzieś w kącie szatni ze słuchawkami na uszach można mnie przed meczem zobaczyć (śmiech). Muzyka też pomaga się skupić, żeby dobrze zagrać.

 

A może masz jakąś pasję niezwiązaną ze sportem?

 

Poza sportem zajmuję się muzyką, tworzę muzykę z gatunku electro, house, progresive house i wiele innych. Jeśli chodzi o sukcesy, to stworzyliśmy jako Skyblast remix dla dość znanego DJ’a, Ferry’ego Corstena, na przykład „Back to paradise”. Grałem też z polskimi dość znanymi DJ’ami. Nie jestem nie wiadomo jak wybitnym, znanym producentem, a jednak mam już sporo fajnych kontaktów wyrobionych w tej branży i może uda się dojść do czegoś więcej. Tak naprawdę traktuję to jako hobby i dodatkowe zajęcie, ponieważ nie lubię się nudzić. Relaksuję się przy tym. W jakiś sposób na pewno jest to też alternatywa, gdyby inne ścieżki nie wypaliły. Nie ukrywajmy, że można na tym fajnie zarobić, zwłaszcza, jak ma się własne kawałki. Prawdopodobnie będę mógł się zaprezentować i promować w radio Eska, gdzie mam znajomych, więc wszystko idzie w dobrym kierunku. Na razie jesteśmy na etapie szukania wokalu z Jakubem Wamką, który grał ze mną w Gryfinie, a teraz gra w Niemczech.

 

Jakie jest Twoje największe marzenie prywatnie i związane ze sportem?

 

Myślę, że w sporcie nie ma marzeń, tylko cele, do których się dąży. Na pewno chciałbym zagrać wyżej, mam nadzieję, że przynajmniej w I lidze, bo jeszcze nie miałem takiej okazji, a wiadomo, że jest dość spora różnica w poziomach między I a II. Gdyby w piłce się nie udało to chciałbym móc pracować w nawiązaniu do studiów, czyli na przykład jako służba celna.

Udostępnij