Tym razem cykliczny wywiad przeprowadziliśmy z Piotrem Książkiewiczem. Jak zielonogórzaninowi podoba się gra w Stali Gorzów?

Piotr Książkiewicz

Pozycja: środkowy rozgrywający

Numer: 5

Data urodzenia: 2.08.1993

Wzrost: 182 cm

Waga: 76 kg

Gra od: ok 15 lat

Ulubiony kolor: zielony

Ulubiony film: „Wykiwać klawisza”

Ulubiona książka: „Jak Wojtek został strażakiem”

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką ręczną?

Zaczęło się w pierwszej albo drugiej klasie podstawówki. Można powiedzieć, że byłem na ręczną skazany odgórnie, bo mój ojciec wiele lat grał, a teraz jest trenerem i w sumie to byłem „skazany” (śmiech). Oczywiście rodzice na nic nie naciskali, ani mnie nie namawiali, ale wręcz genetycznie pasja do ręcznej przeszła na mnie.

 

Gdzie zdobywałeś doświadczenie?

Na początku grałem w AZS Zielona Góra i do 4 klasy byliśmy pod tym szyldem. Później zawiązał się klub UKS Szczypiorniak Zielona Góra. Tam grałem do I klasy technikum, po której przeszedłem do seniorskiej drużyny w moim mieście – AZS-u. Najwyższa liga, jaką udało mi się grać, to pierwsza liga.

 

Co jest najpiękniejsze w tym sporcie?

Sport jak sport, szczerze mówiąc. Jest kontaktowy i dużo nowych ludzi się poznaje. Jeśli chodzi o środowisko piłki ręcznej, to wszędzie jest tak samo: na meczu możemy jeden drugiemu przyłożyć, ostro zagrać, ale po spotkaniu każdy przybija sobie piątkę i najwyżej śmieje się z takiej sytuacji.

 

Dlaczego zdecydowałeś się na grę na pozycji środkowego rozgrywającego?

To trener zdecydował. Zaczynałem jako najmłodszy i najmniejszy w drużynie na lewym skrzydle i to była moja pozycja, ale gdy utworzyła się drużyna w moim wieku, zmieniono ją, głównie przez wzgląd, że grałem już trochę, potrafiłem biegać z piłką i znałem ogólne zasady.

 

Gra na twojej pozycji to trudne zadanie?

Trudne, czy nie trudne. Trzeba być przede wszystkim bystrym i trzeba bardzo dużo widzieć na boisku. Nasza rola jest właśnie taka, by dostrzegać szansę dla innych, bo środkowy rozgrywający nie są od zdobywania bramek, ale od tego, by podać piłkę na koło, rozprowadzić grę przeciwników w obronie, uspokoić akcję i piłką rozrzucać blok przeciwnika.

 

A gdyby nie ta, to która?

Wróciłbym na lewe skrzydło.

 

Jak wiemy, II liga szczególnych funduszy nie przyniesie wam, zawodnikom. Co robisz poza grą? Pracujesz? Uczysz się?

Jestem studentem trzeciego roku na zarządzaniu i inżynierii produkcji w Zielonej Górze. Oczywiście też dorabiam sobie, jak mogę, czasami jak się tylko trafi okazja, to wszystkiego próbuję się złapać, żeby jakieś fundusze zebrać na własne potrzeby.

 

Jak to wszystko łączysz? Masz jeszcze czas na życie towarzyskie, dziewczynę, rodzinę?

Jakoś się udaje. Zajęć na uczelni jakoś szczególnie dużo nie ma, tylko są porozkładane na cały dzień i są dość wymagające. Do tego dojazd do Gorzowa zajmuje mi około 1,5 godziny, żeby jechać na spokojnie. Na życie towarzyskie też staram się codziennie znaleźć czas, spędzić go trochę z dziewczyną na przykład.

 

Chciałbyś się kiedyś utrzymywać z piłki ręcznej?

Z własnego doświadczenia wiem, że jak drużyna nie jest w czubie superligowej tabeli, albo ewentualnie pierwszoligowej, to nie ma co na to liczyć.

 

Czy Twój dzień w sezonie i poza nim jakoś diametralnie się różni?

Jak zaczynamy sezon to i uczelnia przychodzi, więc tego czasu naprawdę jest bardzo niewiele. W wakacje można bardziej poszaleć – czy to przez spontaniczny wyjazd nad jezioro ze znajomymi, czy nad morze wyskoczyć.

 

Co najchętniej robisz w wolne wieczory?

Spędzam je z moja dziewczyną, jeśli tylko obydwoje mamy wolne. A jak czas pozwala, to spotykam się ze znajomymi, wychodzę gdzieś, żeby trochę „pobuszować” (śmiech).

 

Prowadzisz życie typowego sportowca?

Szczerze mówiąc, kiedy zacząłem grać w Gorzowie byłem bardzo zaskoczony, że muszę być tylko na dwóch treningach w tygodniu, ponieważ do tej pory treningi miałem codziennie, jednak zajęcia na uczelni nie pozwalają na więcej odwiedzin w Gorzowie, a to dla mnie za mało. Byłem przyzwyczajony też, że cały sierpień mieliśmy treningi trzy razy dziennie, zaś tutaj wygląda to troszkę inaczej. Wieczorami leże w łóżku i nogi mi same chodzą, bo chciałyby się jeszcze ruszać, więc dodatkowo biegam, robię różne ćwiczenia, chodzę na siłownie, na basen co weekend dodatkowo.

 

A jak przygotowujesz się do meczu? Masz jakieś swoje rytuały?

Żuję gumę na rozgrzewce. A tuż przed meczem siedzę sobie gdzieś z boczku i staram się skupić, czasem przeglądam, co nowego w świecie przez telefon.

 

Jesteś z Zielonej Góry, więc na pewno słyszałeś o animozjach i ich powodach między naszymi miastami. Jaki masz ku temu stosunek?

Piłka ręczna to piłka ręczna, a żużel to żużel, przynajmniej dla mnie. Oczywiście, że kibicuję swojemu miastu, jednak chciałbym, żeby sport wszelkiego rodzaju był dobrze traktowany przez miasta w naszym województwie i rozwijał się w regionie. Chciałbym żeby każda dyscyplina sportu była równo traktowana przez miasto, a że animozje między kibicami są, to wiemy, że były i na pewno będą, raczej nie da się tego zmienić.

 

Co lubisz robić poza piłką ręczną? Masz jakieś hobby?

Dużo czasu spędzam z dziewczyną. Czasami lubię sobie obejrzeć jakiś nowy film, który właśnie wchodzi do kin, czy pograć na konsoli. I bardzo lubię gry planszowe!

 

A gdyby nie piłka ręczna, to…?

Kumitsu! (śmiech)

 

Jakie masz największe marzenie sportowe?

Chciałbym, żeby sport sprawiał mi cały czas przyjemność. I żeby nie przytrafiła się jakaś kontuzja.

 

A prywatnie?

Miło by było, gdybym po studiach znalazł pracę w swojej dziedzinie, bo w końcu po to się uczę.

Udostępnij