Janusz Szopa (trener Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): Faktycznie nie było tak źle, jak się spodziewaliśmy. Nasz skład nie był w tym dniu optymalny, bo i Mateusz Stupiński, i Mariusz Kłak są trochę chorzy, do tego od środy już w łóżku leży Darek Śramkiewicz. Mateusz pociągnął parę minut, jednak widać było, że choroba sprawia, że powinien iść leżeć, a nie grać. I do tego doszły jeszcze dwie kontuzje – Marcin Gałat i Łukasz Bartnik. A mimo wszystko, myślę, że do tej 45 minuty graliśmy naprawdę fajne zawody, a końcówka była jaka była. Dałem pograć wszystkim. Każdy mecz zaliczył, nikt nie przeszedł obok niego. Niektórzy rzucili swoje pierwsze bramki w lidze, jak na przykład Wojtek Ławniczak. Pierwszą od dłuższego czasu bramkę rzucił Krzysiek Stupiński. Szkoda, że „Rambo” (Damian Stasiak – dop. red.) nie zdołał zdobyć bramki, ale to jeszcze przed nim. Mieliśmy kłopoty w momencie, w którym gryfinianie zastosowali obronę 4+2, chociaż było to ćwiczone. Jednak, gdy wprowadzono ten system obrony, ci zawodnicy, którzy byli akurat na parkiecie, może nie aż tak bardzo mieli ten element przećwiczony. Troszkę za dużo było nietrafionych stuprocentowych sytuacji. Nie analizujemy – jeśli bramkarz idzie w prawo, to my musimy rzucać w przeciwną stronę. A rzucane było po prostej i bramkarz to łapał. To nie jest kwestia tego, że bramkarz jest świetny, tylko kwestia nieprzemyślanych rzutów. Trochę to kłopotliwe, bo takich sytuacji było chyba z osiem, Mateusza jeszcze można obronić, bo był chory, ale takie sytuacje Piotrkowi Chudemu czy Darkowi Zającowi nie powinny się zdarzać. Wynik mógł być wyższy, ale nic nam to w tabeli obecnie nie daje, a chcemy, żeby ci zawodnicy, którzy jadą z nami na mecz, mogli się zaprezentować na boisku. Myślę, że jeśli będą ku temu możliwości, to Wojtek Ławniczak i Damian Stasiak dostaną więcej szans do pogrania i więcej czasu na boisku.

 

Piotr Chudy (skrzydłowy Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): Dzisiaj na boisko wchodziłem troszkę zaskoczony, bo zdarzyła się niedyspozycja Mateusza (Stupińskiego), więc wszedłem stosunkowo wcześnie. Szczerze mówiąc, obawiałem się tej hali, bo jest to dość specyficznych rozmiarów budynek. Myślę, że ogólnie mecz był całkiem niezły. Wyszło nam kilka fajnych zagrań. Oczywiście, mogło być zawsze lepiej, można było na 100% wykorzystać te sytuacje, które mieliśmy, ale moim zdaniem patrząc na te 60 minut meczu, wypadliśmy pozytywnie. Obawialiśmy się trochę Gryfina, ze względu na to, że mamy mały szpital w drużynie, kontuzje, choroby. Gryfino – specyficzna hala, specyficzni zawodnicy… umieją grać, przede wszystkim u siebie i wykorzystują swoje warunki, dlatego spodziewaliśmy się, że nie będzie to łatwy pojedynek. Na szczęście początek ułożył się po naszej myśli, odskoczyliśmy na 6-7 bramek i wtedy na pewno grało się lepiej. Gdyby nie czerwona kartka Wojtka Dadeja byłoby trudniej. Tylko w tych 8 minutach widać było, że Wojtek ładnie rozprowadzał atak, bardzo dynamiczny chłopak, świetnie gra jeden na jeden. Było to z pewnością duże osłabienie w zespole z Gryfina.

 

Wojciech Ławniczak (lewy rozgrywający Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): W końcu udało się pierwszą bramkę rzucić po prawie półrocznej przerwie. Czuję się chyba najlepiej z całej drużyny, bo oni rzucali tych bramek dużo więcej w zdecydowanie większej ilości meczów ode mnie. Nie czułem w sobotę takiej stricte meczowej atmosfery. Hala pozwalała na wprowadzenie lekkiego luzu i bardziej czułem się tak, jakbym grał na treningu, a nie na meczu. O tyle łatwiej było mi zadebiutować. Jeśli chodzi o moją rękę, to już nie ma się co za mocno przejmować, bo kości w końcu się zrosły, także myślę i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. Nie miałem tym razem okazji do gry przy różnych wariantach obrony, aczkolwiek po takiej przerwie jakoś szczególnie nie myślałem o taktyce i nie sprawiało mi to wielkiego problemu. Krycie mnie indywidualnie to był zupełny przypadek. Zmieniłem Darka Zająca, który wcześniej był kryty indywidualnie i automatycznie kryjący z Gryfina odciął mnie.

 

Łukasz Szot (bramkarz Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): Faktycznie na początku połowy całkiem nieźle wychodziło mi bronienie, później – nie pamiętam który to zawodnik – troszeczkę bramek mi porzucał. Byłem na siebie zły za te bramki, bo gdzieś mi pod nogą te rzuty wpadały, ale generalnie mecz „in plus”. Zawodnicy z Gryfina nie bali się rzucać. My rozgrywaliśmy piłkę dość długo, a oni momentalnie, po dwóch-trzech podaniach rzucali i przez to być może tyle udało nam się piłek wyciągnąć. Czasami zdarzały się nieprzygotowane pozycje rzutowe, czasem błędy w naszej obronie, które wykorzystywał ten zawodnik, który tych bramek mi troszeczkę rzucił. Pod koniec dostali szansę zmiennicy, nie szło im odrobinę w ataku, ale to nie zaważyło na wyniku. Cieszymy się ze zwycięstwa i gramy dalej.

Udostępnij