Jak to jest być jedyną dziewczyną w domu pełnym braci? 

– Wbrew pozorom, bardzo przyjemnie. Mam czwórkę rodzeństwa – jestem jedyną dziewczynką, w dodatku najmłodsza. Starsi bracia poczuwali się do opieki nade mną, choć – z drugiej strony – nigdy nie omieszkali wypominać mi mojej odmienności”. Tak właśnie wyglądały początki mojej fascynacji żużlem. Na stadion chodziliśmy rodzinnie, z tatą. Czułam takie same emocje, zaczynałam pałać miłością do klubu tak mocno, jak oni – nic nie mogło zmienić faktu, że byłam dziewczynką, a ten sport był dla mężczyzn. Taka walka o własną pozycję sprawiła, że kibicowałam coraz wytrwalej, wiedziałam coraz więcej – na przekór. Tak zresztą jest do dzisiaj – na rodzinnych spotkaniach zawsze ktoś próbuje mnie „zagiąć” (śmiech). Tak wykształciłam w sobie taki swój żużlowy feminizm, dlatego zawsze cieszę się na widok kobiet, przeprowadzających wywiady w parku maszyn, atrakcyjnych podprowadzających czy kibicek. Tu nie ma miejsca na zawiść, a na solidarność płci pięknej w tym czarnym sporcie

 

Czy w związku z tym żużlowy idol pani Natalii również jest płci żeńskiej? 

– Gorąco wspieram wszystkie kobiety, próbujące swoich sił w żużlu. Osobiście uważam jednak, że samą jazdę powinnyśmy pozostawić facetom – wychodzi im to zdecydowanie lepiej, co chyba wynika ze względów fizycznych. Z drugiej strony nie jest to popularny sport wśród młodych dziewczyn, w kontekście uprawiania go. Jestem jednak pewna, że gdyby było inaczej, byłybyśmy w stanie dorównać, mężczyznom, a nawet ich przegonić. Skrycie wciąż czekam na zawodniczkę, która przebojem wtargnęłaby na żużlowe „salony” i zaczęłaby rozprowadzać po kątach wszystkich starych mistrzów.  

 

Zmieniając temat – z przyszłości cofnijmy się na chwilę do wydarzeń minionych. Jaki jest w takim razie ulubiony jeździec naszej rozmówczyni? 

– Proste. Bartosz Zmarzlik. Oczywiście wcześniej miałam wielu „numerów jeden”, jak Gollob, wcześniej Paluch, bardzo ceniłam też Leigh Adamsa. Bartek jest jednak zawodnikiem szczególnym – z jednego prostego względu. Śledzę jego karierę od wielu lat. Pamiętam go, kręcącego kółka na torze w Wawrowie. Już wtedy jego nazwisko było wymieniane w kontekście dużego talentu i drzemiącego potencjału.  

 

Czy pani Natalia posiada jakieś szczególne wspomnienia, związane z naszym młodzieżowcem? 

– Całe mnóstwo! Zaczynając od podstaw… Pierwszy ligowy bieg Bartka. Mecz z Unią Leszno w 2011 roku. Trzy podejścia, w końcu trzy punkty. Dla mnie ten bieg był bardzo symboliczny. Nie każdy zawodnik jest w stanie wygrać, debiutując w wyścigu. Myślę, że to domena wybitnych. Oczywiście jest to sport i również szczęście jest w nim niezwykle potrzebne, jednak ja wierzyłam w naszego zawodnika od samego początku. 

Drugim wspomnieniem, trochę mniej przyjemnym… Jest okropna kontuzja Bartka podczas Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Gnieźnie w 2012 roku. Sezon był wtedy w decydującej fazie, przed Stalą były trudne mecze z Unią Tarnów, a my straciliśmy doskonale spisującego się zawodnika. Najciekawsze jest to, że… kompletnie o tym tak nie myślałam. Wszyscy byliśmy w tym momencie kibicami Bartka, ważniejszy od wyników spotkań był powrót naszego juniora do zdrowia i jazdy.  

Trzecie, najpiękniejsze wydarzenie, to zwycięstwo Bartka w gorzowskim GP w roku 2014. Nie mogłabym wyobrazić sobie piękniejszego zakończenia tych zawodów – podium było przecież całe „ze Stali”! Atmosfera na stadionie była wtedy prawdziwie magiczna – porównywalna z nią była tylko ta z finału z Lesznem. Zmarzlik wyprzedził Zagara i mam nadzieję, że ten nie miał o to żalu – dla tego młodego chłopaka to musiało być naprawdę ogromne wydarzenie. Mam nadzieję, że w tym roku, gdy jest już stałym uczestnikiem cyklu, jeszcze nie raz dostarczy nam takich emocji i będziemy mogli wspólnie dziękować mu za serce, które wkłada w ten sport. Musimy pamiętać, że nikt nie jest wiecznie na szczycie, a prawdziwi kibice są ze swoimi zawodnikami na dobre i na złe. Ostatnim zdaniem chciałabym zwrócić uwagę na powrót Krzysia Kasprzaka i na to, jak wiele cennych punktów zdobywa dla nas na początku tego sezonu. Musimy być cierpliwi i wyrozumiali, bo nikt nie jest maszyną.

Udostępnij