Ogromny wpływ na nasze pasje mają nawyki i zwyczaje, z którymi spotykaliśmy się podczas dzieciństwa. Tak było w przypadku Kacpra:

– Gdy byłem mały, co niedzielę u babci na regionalnej „3” leciał mecz żużlowy. Za każdym razem – nie ważne kto jeździł, ważne że był mecz. Tak samo było w tygodniu, gdy tylko w Polsacie Sport pojawiła się liga angielska. Największy wpływ na moje zainteresowanie tym sportem miał jednak tata, który razem z ciocią zabrał mnie na pierwsze spotkanie w wieku około 5-6 lat. Nie pamiętam już, kto wtedy dokładnie jeździł, ale wiem, że bardzo mi się spodobało.

 

Żużel, jak nie po raz pierwszy się przekonujemy, jest sportem niezwykle rodzinnym. Nie każdemu jednak przypada do gustu. W tym przypadku była to jednak miłość od pierwszego wyścigu:

– Na pytanie, czy idziemy na następny mecz, odpowiedź mogła być tylko jedna. Stadion z drewnianymi ławkami i drugim łukiem porośniętym trawą, gdzie można było rozłożyć koc i oglądać zawody… Miały swój urok i były bardzo zachęcające.

 

Pierwsza fascynacja bardzo często przeradza się w regularne, intensywne kibicowanie:

– Pierwszym sezonem, gdy nie odpuściłem praktycznie żadnego meczu na naszym stadionie, był sezon 2007. Był to rok, w którym nasza drużyna wywalczyła awans do Ekstraligi. Tamten skład pamiętam do dziś: Matej Ferjan, Jesper Jensen (teraz Monberg), Piotr Paluch, Joonas Kylmaekorpi, David Ruud, Niklas Klindberg, Paweł Hlib, Adrian Szewczykowski oraz Magnus Zorro” Zetterstroem, którego darzyłem największą sympatią ze wszystkich naszych żużlowców. Możliwe, że spowodowane było to jedną z sytuacji, która była dość niecodzienna. W trakcie jednego z wyścigów Zorro nie był w stanie dojechać do mety, chwycił więc motocykl i… brawurowo dobiegł po jeden punkt.

Meczem, który najbardziej utkwił mi w pamięci, było trzecie spotkanie finałowe pomiędzy Stalą a ostrowskim Intar Lazur. Emocje były ogromne jeszcze przed pierwszym warkotem silników, w trakcie zawodów wyjątkowo głośno rozlegały się tradycyjne (również niecenzuralne) przyśpiewki, a po spotkaniu pozostała nam jedynie wielka radość!

 

Tamte czasy są jednak dawno za nami. Czy jest coś, za czym gorzowianin tęskni szczególnie?

 - Żużel poszedł do przodu, stadiony się rozwinęły, zmieniły się również motory. Czasami jednak myślę, że chciałbym zobaczyć zawody ligowe, gdzie zawodnicy w plastronach (każdy – oczywiście – w innym kevlarze!) ścigają się na charakterystycznie brzmiących maszynach. Jednak niezależnie od tego, jak inny jest dziś ten sport, wciąż wspieram Stal. Liczę na mistrzostwo Polski w sezonie 2016 i uważam, że nasz skład ma potencjał, aby je zdobyć. I to nie tylko w tym roku!

Udostępnij