Marek Cieślak (trener Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra): Na początku muszę pogratulować gorzowianom, bo zdobyli u nas dwa punkty. Na swoją obronę możemy powiedzieć, że mamy te problemy kadrowe, jakie mamy, do tego nasz kapitan jeździł ze świeżo poskręcanym obojczykiem… No cóż… mieliśmy pecha. Doyle, który tak naprawdę dobrze pojechał swoje pierwsze dwa biegi, później zanotował dwa karambole i teraz mniej martwimy się tymi punktami, co jego nogą. Patryk (Dudek – dop. red.) stanął na wysokości zadania. To co na torze wyrabiał Krystian Pieszczek… to nie wiem, o co chodzi – prowadził biegi i przyjeżdżał ostatni. Jedzie drugi i też kończy ostatni. To jest zawodnik, który jeździ po świecie, wygrywa półfinały mistrzostw Polski… Nie mogę zrozumieć jego postawy w Zielonej Górze. Miałem nadzieję, że w jego przypadku wszystko idzie w dobrą stronę, ale po tym meczu trudno jest mi cokolwiek powiedzieć. Jesteśmy teraz w takiej sytuacji, że nie mamy armii. Musimy sobie jakoś radzić – jeszcze jak, to nie wiem, ale musimy.

 

Stanisław Chomski (trener Stali Gorzów): Cieszymy się ze zwycięstwa jednak okoliczności, które w międzyczasie powstały i sprzyjały temu zwycięstwu, nie napawają optymizmem ani naszą stronę, ani gospodarzy. Trzeba powiedzieć, że dużo reżyserował tor, który tego wieczoru był nieprzewidywalny, zwłaszcza jeśli chodzi o pierwszy łuk. Zrobiła się tam spora rynna, mimo prób jej niwelowania i prac na torze, to nie dało jej się usunąć. Jazda na tym łuku nie była łatwa i niektóre biegi kończyły się w zupełnie nieprzewidywalny sposób za sprawą tej koleiny. Niemniej, należy zaznaczyć, że drużyna Marka (Cieślaka – dop. red.) postawiła nam duży opór. Zwłaszcza, że w późniejszej fazie zawodów gospodarze stracili Jasona Doyle’a, który zdobywał na początku dużą liczbę punktów. Protasiewicz, mimo niemrawego początku i urazu obojczyka, wydawało się, że tego dnia nic nie wskóra, ale pokazał swój charakter jako kapitan. Wygraliśmy zespołowością, nie mieliśmy luki w składzie. Na pewno języczkiem uwagi był bieg 11., w którym wpadł w taśmę Bartek (Zmarzlik – dop. red.). Oczekiwałem w tym biegu – może nie zwycięstwa – ale nieprzegranego wyścigu, a okazało się, że przegraliśmy 1:5. Pech gości – wylew metanolu u Karpova – dał nam zwycięstwo w 14. biegu. Później udało się przedzielenie silnej pary gości. Można powiedzieć, że wyszarpaliśmy te zwycięstwo. Działacze i media przed meczem wciskały nam to zwycięstwo, a ja od lat uczestniczę w tych derbach i to nie jest tylko zwykłe spotkanie. Zawsze sceneria jest bardzo dramatyczna.

 

Patryk Dudek (zawodnik Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra): Na pewno na początku gratuluję gościom, bo to oni wygrali to spotkanie i popełnili mniej błędów. Uważam, że zawody mogły się podobać, były ciekawe, bo „cięliśmy się” do ostatniego biegu. Niestety nam nie wyszło. Ja o swoim występie mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony. Sprzęt się dobrze spisuje. Tego wieczoru wygrał lepszy.

 

Krzysztof Kasprzak (zawodnik Stali Gorzów): Derby to zawsze są trudne zawody. Z roku na rok czuję mniejszą presję, bo jestem już w Gorzowie parę lat. Mimo wszystko cały czas tę presję czuć, zarówno ze strony kibiców, mediów czy z klubu. Sami sobie też dokładamy presję zwycięstwa w Zielonej Górze, zresztą tak samo mają zawodnicy z Falubazu, gdy jadą do Gorzowa. Było to naprawdę trudne spotkanie. Ja, po biegu 13., nie miałem szybkości takiej jak chciałem i musiałem się bronić przed Pieszczkiem. Zmieniłem motocykl w ciemno na 15. bieg i okazało się, że to nie była dobra decyzja. Broniłem się przed Protasiewiczem, ale był bardzo szybki. Dobrze, że Iversen przyjechał drugi. Gratuluję też drużynie przeciwnej i cieszę się, że nic bardzo poważnego się nie stało, bo tor był tego wieczoru naprawdę wymagający. Mam nadzieję, że z Jasonem (Doylem – dop. red.) jest wszystko w porządku.

 

Adrian Cyfer (zawodnik Stali Gorzów): Szczerze mówiąc, to za dużo błędów w moim wykonaniu pojawiło się na torze w tym spotkaniu. Wygrywałem starty, a w pierwszym łuku robiłem błąd i spadałem z pierwszej pozycji. Podczas tego meczu tor był wyjątkowo twardy, porobiły się koleiny przy krawężniku i było naprawdę dość trudno mijać. Szkoda mi trochę tego pierwszego biegu, bo wystrzeliłem z czwartego pola i byłem z przodu. Chciałem pojechać trochę szerzej, a po prostu tor nie dawał jeszcze takiej możliwości. Krystian (Pieszczek – dop. red.) to wykorzystał. Wygrywałem starty, więc można powiedzieć, że w połowie jestem zadowolony, ale jeszcze dużo pracy przede mną i sporo kwestii do poprawienia. Mecz mógł się podobać, bo do ostatniego biegu była walka o zwycięstwo i cieszymy się z tego, że udało się wygrać. Jak tak dalej pójdzie, to będzie fajnie, ale długa droga przed nami.

Udostępnij