Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z żużlem? 

-W mojej rodzinie żużel, może ogólniej – motocykle – były od zawsze. Pasję do nich zaszczepili u mnie rodzice, którzy mieli własne motocykle wyścigowe. Żużel natomiast zapoczątkował mój brat Patryk, który swoich sił w tym sporcie spróbował jako pierwszy. 

 

Pamiętasz swój pierwszy mecz w roli kibica na stadionie przy Śląskiej? 

-Pamiętam, jakby to było wczoraj – był to mecz w 2007 roku pomiędzy Stalą Gorzów a Intarem-Lazur Ostrów o wejście do Ekstraligi. Ten moment, gdy zawodnicy Stali popisywali się jazdą na jednym kole po awansie, został mi na długo w pamięci. 

 

Był to moment, który sprawił, że postanowiłeś rozpocząć treningi? 

-Od tego meczu po prostu musiałem wyjechać na tor, lecz na normalnym motocyklu było to niemożliwe – ze względu na mój wzrost i wiek. Treningi rozpocząłem na mini-torze w Wawrowie pod okiem trenera Mieczysława Woźniaka i prezesa Mirosława Parysa. Przygodę z klubem GUKS Speedway Wawrów wspominam bardzo dobrze – panował tam profesjonalizm nieodbiegający od dorosłego” żużla. Cały czas powtarzam i będę to robił jeszcze długo: mini-tor to podstawa, jeśli chodzi o uprawianie sportu, jakim jest żużel. Bardzo dziękuję za te wszystkie lata przede wszystkim trenerowi, prezesowi i wszystkim osobom z zarządu. 

 

Który z żużlowców jest dla Ciebie szczególnie ważny? 

-Od zawsze inspiracją wzorem i idolem dla mnie był i jest Greg Hancock. Dlaczego? Myślę, że wszyscy znamy odpowiedź na to pytanie. 

 

Podsumowując, czy dobrze oceniasz zmiany, jakie zaszły w żużlu od czasu początków Twojej pasji? 

Wiadomo, że trzeba iść z biegiem czasu, bo zmieniają się nie tylko motocykle, ale również tor, panujące na nim warunki i przede wszystkim bezpieczeństwo.  

Na koniec chciałbym jeszcze podziękować za wiarę kibiców w mój start w Ekstralidze - decyzję podejmie jednak tylko i wyłącznie trener

Udostępnij