Stanisław Chomski: Od kilku dni pracowaliśmy przy torze. Sobotnia burza nam dość dużo napędziła strachu, bo tor był zalany, a każdy chce go przygotować tak, by pasował gospodarzom. Nie ustrzegliśmy się błędów w tym meczu, zwłaszcza w trzeciej serii. Biegi 8-10 to przegrane starty w naszym wykonaniu i zawodnicy z Leszna trochę strachu nam napędzili. Po tym 10. biegu było zebranie, wnioski wszyscy złożyli, zebraliśmy to do kupy, każdy zrobił jakąś korektę i poszło to w odpowiednim kierunku. Wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na torze, bo jest dość wysoki, ale naprawdę nie przyszło nam to łatwo. Jeśli chodzi o ocenę poszczególnych zawodników… To co będę Bartka (Zmarzlika – dop. red.) oceniał, skoro zrobił kolejny komplet punktów? O wiele łatwiej prowadzi się zespół, jeśli ma się takiego jokera w rękawie. Adam (Skórnicki – dop. red.) potwierdzi, bo w zeszłym roku taka sytuacja miała miejsce w Lesznie, czy w innych ośrodkach – sami widzimy, jak odczuwalny jest brak Maksyma Drabika we Wrocławiu. Bartka można określić, jako koło ratunkowe Stali, które w odpowiednim momencie potrafi wygrywać swoje biegi. Reszta zawodników pojechała dość równo. Jeżeli mamy tylko 4 zera w meczu, to jesteśmy drużyną równą. Nikt poza Bartkiem nie przekroczył granicy 10 punktów. Mogę wyróżnić Krzysztofa Kasprzaka, bo mimo problemów z dojazdem do łuku, chociaż sam moment startowy miał dobry, na trasie robił show, co było ozdobą widowiska. Iversen pojechał odrobinę poniżej swojego poziomu, ale naprawdę, przyjechali tu zawodnicy, którzy stopniowo rosną w siłę. Były momenty przeplatane, jak u Piotra Pawlickiego, który miał słaby początek, później wygrał, następnie znów gorzej… Grzesiek Zengota początek dobry, później jedyny zepsuty bieg… To zawodnicy, z którymi można było się ścigać. Jensen… jedzie to co jechał do tej pory. 2 punkty i bonus… chciałoby się więcej, ale na razie jest, jak jest. Przemek Pawlicki pogubił się troszkę z ustawieniami w pierwszym biegu, późnej to naprawił, a na koniec popełnił błąd. Matej Zagar poza taśmą nie można mu nic powiedzieć złego, bo miał starty dobre, a na trasie był waleczny. Adrianowi na treningu zatarł się najlepszy silnik, więc to też odrobinę go podłamało.

 

Adam Skórnicki: Na tle takiego przeciwnika, zadanie było utrudnione. Gospodarze nie za bardzo chcieli się pomylić. Jechaliśmy tu z nadzieją, że może trener będzie miał słabszy dzień, może małe kłopociki sprzętowe dopadną Bartka, no ale niestety nie powiodło się i w momencie, w którym zagrało z ustawieniami po naszej stronie, wyjechał Bartek i czar prysł. Gospodarze nie popełnili podczas meczu żadnego błędu i nie było gdzie się zaczepić. Nicki (Pedersen – dop. red.) od pewnego czasu jest sprzętowo troszeczkę zakłopotany, jednak po niemrawych wyścigach potrafił wygrać, więc pomimo tej porażki, będziemy upatrywać drobnych momentów, które będą pozytywne. Peter nie miał dzisiaj pola do popisu. Ważne, że nie przywiózł żadnego zera, bo ostatnio trochę ich zapisał przy swoim nazwisku. Cały czas pracuje, nie poddaje się, więc myślę, że będzie lepiej. Wygrał faworyt, zdecydowany pretendent do tytułu mistrzowskiego, a w trzeciej serii jednak udało nam się rywali postraszyć.

 

Bartosz Zmarzlik: Fajnie mi się jeździło. Wszystko mi pasowało od pierwszego wyścigu, za co trzeba pochwalić trenera i toromistrza, bo po raz kolejny jest naprawdę powtarzalny tor, nie tylko na meczach, ale też na treningach. I dzięki temu mogę w ciemno ustawić motocykl i to działa od początku do końca. Trzy wyścigi pod rząd? Fajnie! Nie nudzę się w parkingu, tylko mogę jeździć. Brak czasu jest tylko na zobaczenie, co się dzieje na torze i ewentualnych zmian po biegu, ale wygrywałem biegu, czułem się dobrze, to co miałem zmieniać? Wsiadałem i jechałem dalej. Czy można coś poprawić? Tak, zawsze można pobić rekord toru (śmiech).

 

Grzegorz Zengota: Chciałbym pogratulować gospodarzom, bo są naprawdę silnym zespołem i nie jest łatwo rywalizować z nimi na ich torze. Fajnie, że – tak jak Bartek podkreślił – warunki na torze były dzisiaj wyśmienite, bo ani po krawężniku, ani po zewnętrznej nie było żadnych kolein ani dziur, a czasem to się zdarza. Tego dnia nie było nic do zarzucenia gospodarzom. Mi zagrały ustawienia już od pierwszego biegu, ale zbyt kurczowo trzymałem się krawężnika i Krzysiek Kasprzak to momentalnie wykorzystał. Jak by nie patrzeć, zna ten tor i wie, w którym momencie zaatakować i którą ścieżką pojechać. Ja ten moment przespałem, myślałem, że będzie akurat tam atakował po krawężniku. Jeśli chodzi o cały mój występ, to uważam, że każdy dwucyfrowy wynik jest dobry i chciałbym takie występy notować w każdym meczu, ale jedno zero mi się przytrafiło i chciałbym to wykluczyć, żeby już się nie powtórzyło. Dobry występ, ale jeszcze można niektóre rzeczy zmienić, żeby było lepiej.

 

Matej Zagar: Oby nasz sukces jeszcze długo trwał. Jak idzie, to idzie. Wszyscy na to ciężko pracują, żeby powstał taki wynik, jak z Lesznem – nikt tego nie dostrzega, nie widzi kibic, ale my to wiemy, bo naprawdę się staramy. O 5 rano miałem samolot z Manchesteru do Frankfurtu, stamtąd do Berlina, a z Berlina do Gorzowa na kołach. Byłem tu przed czternastą, wsiadłem na motocykl, sprawdziłem ustawienia, wszystko było okej. Później na obiad do teściowej i przespałem się trochę, po czym pojechaliśmy dobry mecz. Głód jazdy albo się ma, albo nie, nie jest to wynikiem słabego poprzedniego sezonu. Presja jest wszędzie, więc lepiej wygrywać i mieć jej mniej, niż przegrywać i jeszcze sobie jej dokładać. Nie wiem, co się wydarzyło w wyścigu z Nickim Pedersenem. Nic nie widziałem, dopiero później zorientowałem się, że chyba upadł. Myślę, że trafił na jakieś miejsce, że się pośliznął. A taśma? Nikt mnie nie podpuścił, to po prostu się zdarza. To ta presja (śmiech).

 

Krzysztof Kasprzak: Jest dobrze i oby jak najdłużej tak było. Akurat znaleźliśmy taki sposób przygotowania toru, że wszystkim pasuje. Ciężko przepracowaliśmy zimę, chociaż tak naprawdę nie ciężej niż inni, bo każdy chce wejść dobrze w sezon. Trafiliśmy ze sprzętem i formą, i na razie, odpukać, jest okej. Dzisiaj było dużo ścigania. Leszno – mistrz Polski – zawsze z nimi jeździ się trudno. Mają bardzo dobre nazwiska w drużynie. Do tego bardzo dobrze przygotowany tor, na którym można było wyprzedzać pod samym „płotem” i z krawężnika. W nominowanych już był tylko jeden ślad przy bandzie, dlatego ciężej szło wyprzedzanie. Ale te poprzednie biegi na to pozwalały i cieszymy się ze zwycięstwa. Widać efekty treningu. Kto był na miejscu to mógł jeździć przez dwa dni. I przede wszystkim niósł nas doping – dziękuję wszystkim kibicom za przybycie. Na tę chwilę, jeżeli wciąż wszyscy będą tak pracować i wszystko ułoży się po naszej myśli, to jedziemy do finału.

Udostępnij