Pochodzisz z domu, w którym chyba nie dało się uciec przed pasją do żużla – wystarczy wspomnieć o Twoim tacie, który był znakomitym zawodnikiem. Czy właśnie od niego zaraziłeś się miłością do czarnego sportu? 

No właśnie nie. Być może tata zabrał mnie kiedyś na żużel, jednak w ogóle tego nie pamiętam. My bardzo długo nie chodziliśmy na żużel, ze względu na to, że tata doznał bardzo poważnej kontuzji i nie chciał, żebyśmy również jeździli. 

 

Kiedy jednak nastąpił już ten dzień, w którym przekroczyłeś próg leszczyńskiego stadionu - pamiętasz, jakie były Twoje wrażenia? 

Taki pamiętny pierwszy mecz… Na pewno jechał w nim Damian Baliński, bo bardzo zachwycałem się jego jazdą przy płocie i to najbardziej utkwiło mi w pamięci. Szczerze mówiąc, skupiałem się jednak głównie na traktorach, które jeździły i równały tor. 

 

Żużel nie był jednak pierwszym sportem, którego się podjąłeś? 

Zacząłem trenować wielkim przypadkiem. Z Piotrkiem próbowaliśmy wielu sportów – mieliśmy i swoją drużynę piłkarską, i rowerową, trenowaliśmy też boks… Słowem – wszystkich tych, których można było próbować za dzieciństwa, ale najbardziej ciągnęła nas motoryzacja. Jeździliśmy też konno, ale za każdym razem, gdy wsiadaliśmy na jakikolwiek motocykl (a mieliśmy jedynie motorynki, czasami ktoś przyjechał małą crossówką i na chwilę  nam pożyczył to nam sprawiało najwięcej frajdy.  

 

Jak w takim razie doszło do tego, że stanąłeś po drugiej stronie bandy? 

-Pewnego dnia, jadąc na stadion, słyszałem jak chłopaki trenują. Bardzo spodobało mi się to, że wyjeżdżają na tor, nie muszą naprawiać sprzętu, tylko głównie jeżdżą i się tym bawią. Zacząłem więc nękać tatę i mamę i tak to się jakoś stało, że po bodajże 8 miesiącach walki” udało się ich przekonać. 

 

Jakie były Twoje żużlowe wzory? 

Miałem swojego idola – Leigh Adamsa. Moim idolem był również mój tata, ponieważ oglądaliśmy razem dużo kaset i wiedziałem, że był mega walczakiem i zawsze walczył do samego końca. Chciałem z tych dwóch idoli stworzyć jedność i być tak samo dobrym. Jak by nie patrzeć – cały czas jeszcze do tego dążę. 

Udostępnij