www.stalgorzow.pl: Panie Krzysztofie, standardowe pytanie – wybiera się Pan w tym roku na gorzowską rundę Grand Prix?

– Jak śpiewał Rysiek Riedel: „w życiu piękne są tylko chwile” – te już w sobotę na „Jancarzu”. I właśnie, za jakie grzechy beze mnie! Ja się pytam? Niestety, sprawy zawodowe znokautowały moją obecność na tegorocznym GP w naszym mieście. Zazdroszczę uroczyście szczęśliwcom, którzy przyodziani w biało-czerwone barwy będą zdzierać gardło i podziwiać najlepszych żużlowców, którzy zahamują nad Wartą, by wreszcie rozpędzać swoje maszyny ku uciesze fanów speedway’a. Kto ma wolny dzień niech leci po bilety – ten spektakl trzeba zobaczyć! Ja sobie odbiję kiedy indziej.

 

www.stalgorzow.pl: Co Pana zdaniem jest wyznacznikiem sukcesu, organizowanej od 2011 roku rundy GP w naszym mieście?

– Gorzowskie GP to klimat, który tworzą trzy żywioły: kibice, stadion i żużlowcy. Zmiksowane na pięknym stadionie im. E. Jancarza, tworzą danie, do którego nie przyczepiłaby się choćby Magda Gessler – jest smacznie jak u mamy.

 

www.stalgorzow.pl: Komu będzie Pan szczerze kibicował i dlaczego? Jaki jest Pana typ na podium GP?

– Podium gorzowskiego GP widzę optymistycznie, czyli na biało-czerwono z wierzchołkiem pt. Bartek Zmarzlik. Właśnie Bartkowi kibicuję całą swoją mocą. Uwielbiam Jego czarowanie na torze. Oby to był jego dzień na „Jancarzu”. W środku już mi się krzyczy:  „Nie ma lepszego od Bartka Zmarzlika naszego (kiedyś Piotrka Śwista)!”. Widowiska z Jego udziałem są lepsze od Bonda – a dziewczyny piszczą!

 

 

Udostępnij