Pseudonimy: „Olo”

Data urodzenia: 7.04.1990

Pozycja: Prawoskrzydłowy

Numer: 7

Wzrost: 178 cm

Waga: 80 kg

Ulubiony kolor: Niebieski

Ulubiona książka: „Władca Pierścieni”

Ulubiony film: „Wikingowie”

Ulubione danie: Cannelloni

Ulubiony napój: Fanta

Sportowy wzór: Ivan Cupić

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką ręczną?

– Moja przygoda z piłką ręczną rozpoczęła się – tak myślę – jak u każdego z nas. W wieku 9 lub 10 lat były nabory do szkoły sportowej, pojawił się na nich trener Marek Płatek, który wypatrzył mnie w gronie „dużego” towarzystwa. Zauważył, że jestem szybki, mały i zadziorny, przez co skierował mnie do szkoły stricte o profilu piłki ręcznej. Od tego czasu toczę tę przygodę, zabawę, bo nie nazwałbym tego jeszcze karierą.

 

Co według Ciebie jest najpiękniejsze w tym sporcie?

– Wydaje mi się, że przede wszystkim to, że gramy na full-kontakcie, a oprócz tego jest mnóstwo rywalizacji. Ja sam bardzo lubię rywalizację, nie tylko w sporcie, ale na każdej innej płaszczyźnie życia i to chyba właśnie to mnie najbardziej urzeka w piłce ręcznej.

 

To sytuacja kadrowa w Gorzowie, gdzie trzech zawodników gra na prawym skrzydle, musi Ci odpowiadać…

– No tak, jest nas trzech, co wiadomo powoduje rywalizację, to buduje każdego z nas, całą trójkę i mam nadzieję, że dla każdego z nas wyjdzie to na plus.

 

Dlaczego akurat prawe skrzydło?

– Bo jestem niski i szybki (śmiech). I podobno dobry technicznie.

 

Opowiedz o specyfice gry na skrzydle…

– Gra skrzydłowego wymaga przede wszystkim dobrej techniki. Warunki fizyczne jakoś szczególnie nie pomagają, bo niewielu jest skrzydłowych, którzy są wysocy – tylko pojedyncze jednostki na światowym poziomie. Myślę, że najważniejsze, czego wymaga gra na skrzydle, jest cwaniactwo boiskowe.

 

A gdyby nie ta, to która?

– Myślę, że chciałbym grać na rozegraniu, bo lubię kreować grę i o niej decydować, a na skrzydle nie jest mi to do końca zawsze dane.

 

Grałeś w Superlidze, a teraz wróciłeś na jej zaplecze – czy to będzie swego rodzaju wyzwaniem?

– Na pewno tak. Będę musiał pozamykać usta  wszystkim tym, którzy poddają w wątpliwość moje umiejętności (śmiech).  Każde przejście do innej drużyny na innym poziomie rozgrywek jest wyzwaniem do zawodnika, choćby dlatego że musimy się zgrać, a gra na skrzydle mocno zależy od innych zawodników z pola.

 

Czy gra w piłkę ręczną to Twój główny plan na życie?

– Na tę chwilę, kiedy jestem jeszcze młody i sprawny, na pewno tak. Chciałbym, żeby piłka ręczna jak najdłużej była moim zawodem, ponieważ kocham to, co robię i chcę być w tym jak najlepszy.

 

A jeśli trafiłaby się kontuzja?

– Byle tylko szybko ją wyleczyć. A poważniejsza? Wtedy jest plan B.

 

W tym sezonie czeka Was sporo pracy, trener Molski ma konkretny plan treningowy, ale wciąż spora większość z Was robi coś poza sportem – jak jest u Ciebie?

– Na tę chwilę skupiam się tylko i wyłącznie na piłce ręcznej. W okresie przygotowawczym mamy 2 treningi dziennie i nie ma czasu na myślenie o niczym innym, niż to. W okresie startowym to prawdopodobnie będzie 1 trening dziennie, więc być może poszukam sobie jakiegoś innego zajęcia, żeby się w domu nie zanudzić.

 

Największe sportowe marzenie?

– Jeszcze może się uda, kto wie, daj Boże – chciałbym ponownie zagrać z Orzełkiem na piersi.

 

A gdyby nie piłka ręczna, to…?

– Otworzyłbym restaurację albo bar. Co prawda trudno byłoby z gotowaniem z mojej strony, ale jest to takie moje małe marzenie i gdy zakończę karierę sportową, na pewno będę dążył do tego, żeby je spełnić.

 

Największe niesportowe marzenie?

– Oprócz restauracji? Myślę, że po prostu być szczęśliwym.

 

Pierwsze, co robisz po wstaniu z łóżka, to…?

– Piję kawę.

 

Nałogi?

– Myślę, że jedynym moim nałogiem jest… oglądanie filmów. Wszystko, dosłownie, a przede wszystkim wojenne, thrillery i dużo seriali.

 

Wydarzenie, które zmieniło Twoje życie, bądź znacząco wpłynęło na Twój światopogląd?

– To ciekawe pytanie, trudno na nie odpowiedzieć. Myślę, że – tak patrząc przez pryzmat mojego życia – dużo zmieniła w moim życiu śmierć mojego dziadka. To był moment, w którym byłem na mistrzostwach Polski juniorów w Kwidzynie, dostałem informację, że zmarł mi dziadek, zresztą również Aleksander, z którym byłem bardzo zżyty. I do tej pory pamiętam rozmowę z moim tatą, który powiedział mi wtedy „Nie przejmuj się niczym, dziadek zawsze trzymał za Ciebie kciuki. Rób tak dalej, a zobaczysz, że kiedyś będziesz grał na najwyższym poziomie”.

 

Osoba, której najwięcej zawdzięczasz w karierze sportowej?

– Na pewno rodzina, która miała duży wpływ na rozwój mojej przygody z piłką ręczna, ale chyba przede wszystkim zawsze będę wspominał mojego trenera, Marka Płatka, który wpoił mi w głowę, że może mam warunki fizyczne jakie mam, ale mam „zadziorę”, charakter i z tego mam korzystać.

 

Hobby, coś poza sportem?

– Myślę, że przede wszystkim motoryzacja. Interesuję się tą dziedziną, jak chyba większość facetów (śmiech).

 

Udostępnij