Stanisław Chomski: Udało się zdobyć upragnione złoto – ostatni skarb. Mam wszystkie tytuły w karierze, a złota do tej pory nie miałem. Finał godny finału, godny przeciwnik i wiedziałam, że to nie będzie ot tak wygrany dla nas mecz, choć przewidziałem zupełnie inny scenariusz. To my mieliśmy z początku narzucić przewagę i będziemy jej bronić. Stało się inaczej, bo tej przewagi nie było, wyniki układały się remisowo, prowadziliśmy, ale nieznacznie. Tak, starty torunianie wykorzystywali lepiej, ale 8 zwycięstw indywidualnych to dobry wynik. A wisienką na torcie były tylko 4 zera w całym meczu. To zadecydowało, że wygrała drużyna i możemy się cieszyć ze złota.

 

Krzysztof Kasprzak: Jeszcze w to nie wierzymy, że się udało. Cały sezon był bardzo trudny. Po siedmiu biegach w Toruniu były obawy. Cały rok mogliśmy przegrać jednym meczem, ale później wszyscy się zebraliśmy i obroniliśmy. To wszystko pokazało jednak, że finał był strasznie mocny, bo decydował ostatni bieg, musieliśmy dowieźć ten punkt, a mogły się zdarzyć defekty, taśma… Nawet trochę za szybko się cieszyliśmy. Ale na szczęście wszystko się udało i jesteśmy bardzo zadowoleni. W takim meczu wygrać wyścig to tworzenie historii i o to mi chodziło w 15. wyścigu. Dziękuję wszystkim kibicom, którzy w nas dalej wierzyli po zeszłorocznym kiepskim sezonie i dalej przychodzili na stadion. Dziękuję również moim sponsorom, teamowi, zarządowi, po prostu wszystkim.

 

Matej Zagar: Bardzo się cieszymy z sukcesu, który osiągnęliśmy razem aż dwa razy. Miałem straszny problem na starcie, spaliłem dwa sprzęgła. Nie miałem okazji trenować przed finałem w Gorzowie i to wyszło. Cały czas zawody w Anglii, trening przed Grand Prix, Gran Prix, nie miałem czasu na przyjazd na trening. Przyznaję, że trochę nie byłem do tego finału bardzo dobrze przygotowany. Niemniej bardzo się cieszę, że jako drużyna wygraliśmy i to się liczy. Wszyscy zapamiętają ostatni mecz i wynik, ale cały rok dawaliśmy z siebie wszystko i naprawdę dobrze jechaliśmy, więc fajnie, że jest końcowy sukces. Tylko jeden mecz w Grudziądzu i trochę w Toruniu mieliśmy gorszą chwilę, ale drużyna dzisiaj wygrała, bardzo się cieszę, mamy już kolejne złoto. Dziewiąte złoto Stali, drugie moje, dobra średnia (śmiech).

 

Przemysław Pawlicki: Podpalenie marynarki nie jest jakimś mega fajnym uczuciem, ale taka jest tradycja, marynarka prezesa po zdobyciu złota jest palona od kilku lat, więc ją dzisiaj podtrzymaliśmy. Na trybunach naprawdę była świetna atmosfera. Nie było nam łatwo od samego początku, gdzie każdy z nas delikatnie się pogubił i szukaliśmy tych optymalnych ustawień. Ja nie do końca z nimi trafiłem, gdzieś mi pouciekało dzisiaj, myślałem, że idę w dobrą stronę, a jednak szedłem w złą. Całe szczęście, że cała drużyna pojechała dobrze, cały sezon się uzupełnialiśmy. Ja nie do końca jestem zadowolony ze swoich wyników, jednak to jest sport drużynowy i cały sezon pojechaliśmy dobrze. Chciałbym podziękować również mojemu bratu, który podczas finału towarzyszył mi w parkingu, jego obecność była dla mnie bardzo ważna. Na pewno wiele osób będzie spekulowało, bo był w kurtce Stali Gorzów, ale to tylko dlatego, że team w parku maszyn musi być ubrany tak samo. To był fajny mecz, szkoda tylko niektórych nierówności na torze i przez nie braku walki, gdzie w Gorzowie zawsze była. Mieliśmy sporo problemów, by dopasować się do tej nawierzchni, ale w odpowiednim momencie drużyna doszła do ładu i udało się wygrać.

Udostępnij