Zaczynając od końca – jakie są Twoje wrażenia z finału? 

-Niesamowite! Nie da się tego porównać z decydującym pojedynkiem z leszczyńską drużyną w 2014 roku, ponieważ wtedy chyba wszyscy byliśmy nieco bardziej pewni swego. Tym razem modliłam się przez okrągłe 15 biegów. Tak – 15, bo po 14. gonitwie wciąż tliło się w mojej głowie niebezpieczeństwo wyniku 0:5 w ostatnim wyścigu. Cały ten mecz był dla mnie jednym wielkim thrillerem – momentami z euforii niemal wyskakiwałam ze swojego sektora, chwilę później byłam bliska płaczu. Już w połowie spotkania nie mogłam mówić w normalnej tonacji, zostały mi więc okrzyki i piski.  

Który finałowy wyścig najlepiej zapamiętałaś? 

-Jestem w szoku, że cokolwiek z tego spotkania pamiętam – byłam w tak wielkich emocjach… Na pewno mam w pamięci oba wykluczenia Kacpra Gomólskiego, który chciał chyba w trochę niekonwencjonalny sposób pomóc swojej drużynie. Ważniejszy był jednak bieg 7., w którym Iversen i Jensen dowieźli nam upragnione 5:1. Oprócz zaskoczenia postawą Michaela, niesamowita była w tym momencie atmosfera na trybunach. Jedno wielkie święto – choć tak naprawdę niczego nie mogliśmy być wtedy pewni. 

Poza tym bieg 14., gdy było wiadome, że do mistrzowskiego tytułu powinien wystarczyć nam wynik 4:2. Na kim można polegać w takiej chwili, jeśli nie na Bartku Zmarzliku? Żużel jest jednak nieprzewidywalnym sportem i wiedziałam, że złośliwość rzeczy martwych może odebrać nam radość. Do ostatnich metrów tego wyścigu trzymałam kciuki zaciśnięte aż do bólu. A kiedy nasi zawodnicy przekroczyli linię mety na 1. i 3. pozycji… Istne szaleństwo, wzruszenie, szczęście… Uczucia nie do opisania – właśnie dla takich chwil kochamy ten sport

Czy któreś spotkanie – oprócz finałowego – było dla ciebie szczególne? 

-Pierwszy tegoroczny mecz na Jancarzu” – przeciwko MRGARDEN GKM Grudziądz. Jestem ogromną fanką Bartosza Zmarzlika i fakt, że zdobył on tego dnia niemal komplet punktów, zwiastował dobry sezon. Poza tym świetnie pojechali wtedy również Pawlicki i Kasprzak, a to na ich formę liczyłam najbardziej. Solidny Iversen… Ten mecz był przecież odbiciem postawy drużyny w dalszej części sezonu! Jedynie Matej Zagar zanotował gorszy występ, zrekompensował się nam jednak setki razy. 

Były różne sytuacje, chwilami bałam się o atmosferę w zespole, ponieważ takie tematy są dla mediów jak gorące bułeczki i krążyły różne legendy… Każdy kibic, który śledzi naszą drużynę za pomocą Snapchata, Twittera czy Instagrama widział jednak wspólne zabawy i zdjęcia chłopaków, którzy razem trenowali i pomagali sobie nawzajem. Właśnie na tym polega team spirit! 

Na zakończenie – czy masz jakieś refleksje dot. postawy naszej mistrzowskiej drużyny w sezonie 2016? 

-Jestem niezwykle dumna z naszego zespołu. Marzę, by zobaczyć złotą Stal również w przyszłym sezonie – w możliwie podobnym do obecnego składzie. Myślę, że naszą siłą jest przywiązanie kibiców do zawodników. Nasza drużyna jest podobna od wielu lat i jeśli coś nie funkcjonuje, nie zmieniamy tego od razu, a staramy się to naprawić. Stal to rodzina, między kibicami a zawodnikami istnieje więź i wiem, że nie tylko ja to czuję. Jestem dumna z bycia członkiem mistrzowskiej społeczności! 

Udostępnij