Dariusz Molski (trener Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): – Trzeba się cieszyć. Przy takiej dyspozycji przeciwnika tracimy tylko 22 bramki, a im prawie wszystko wchodzi „na czysto” z dalszej odległości. Bardzo trudne rzuty do obrony, w zasadzie nie do obrony. 41 minuta, a my tracimy prowadzenie, inicjatywę przejmuje przeciwnik, a my to wytrzymujemy, nie dajemy im odetchnąć, nie dajemy im poczuć, że mają na cokolwiek szansę. I gonimy, a na końcu wyprowadzamy wynik na jedną bramkę do przodu. I akcja telewizyjna, z najlepszych boisk na świecie – niestety nie wpada. Ale gdyby wszystko wychodziło tak, jak to sobie planujemy, to nie byłoby uroku w tym sporcie. Mamy kolejny remis, cały czas jesteśmy niepokonaną drużyną, nie można tego rozpatrywać w innej kategorii jak sukces. My cały czas się uczymy, czerpiemy radość z tej nauki. Gramy naprawdę fajnie, bardzo mocno w obronie. Wchodzą zmiennicy i biorą ciężar gry na siebie, co też jest bardzo dobre. 22 bramki to żaden dyshonor, należy się cieszyć. Musimy się jeszcze nauczyć cierpliwości, bo tej chwilami brakowało, zwłaszcza przy przewadze. Rozgrywaliśmy akcję w dwóch-trzech podaniach i rzucaliśmy z nie do końca przygotowanej pozycji. Czy publika nas zagwizdała? Myślę, że chyba nie, może na pewien moment, ale uporządkowaliśmy to szybko i graliśmy dalej swoje.

 

Marcin Smolarek (rozgrywający): – To był naprawdę trudny teren. Chcieliśmy wywieźć stąd dwa punkty, ale niestety nie udało się, w ostatniej akcji zdołali rzucić nam bramkę, ale cieszymy się z tego remisu i mamy nadzieję, że w rewanżu u siebie ich pokonamy. To też prawda, że nas było czterech a ich sześciu w polu podczas ostatniej akcji, ale nie można mieć do sędziów jakichkolwiek pretensji o tę akcję. Dobrze zagraliśmy pierwszą połowę, prowadziliśmy do przerwy, w drugiej połowie troszeczkę stanęliśmy w miejscu, Leszno na tym skorzystało. Doszli nas, wyszli na prowadzenie i musieliśmy gonić wynik, w końcówce nam się to udało, mieliśmy przewagę bramki i piłkę, ale niestety nie wyszło. Tylko remis, ale zadowoleni. Tak, kibice trochę nas zagwizdali. Jak prowadziliśmy czterema bramkami, to nic się nie odzywali, ale jak Leszno nas doszło, kibice ożywili się, doszły do tego emocje, ale to nie ma większego znaczenia na boisku, skupiliśmy się na tym, żeby pokazać co potrafimy najlepiej.

Mateusz Stupiński (lewoskrzydłowy): Bardzo pozytywnie oceniam ten wynik, nie przegraliśmy jeszcze meczu w lidze, więc musimy się cieszyć z tego punktu. Założyliśmy sobie, że każdy punkt, który zdobędziemy na wyjeździe, to wszystko jest na plus. Grunt, żeby wygrywać u siebie, a wyjazdy naprawdę są bardzo trudne. Jesteśmy beniaminkiem, a naszym celem jest utrzymanie, więc te punkty są naprawdę bardzo cenne. Do żywiołowych reakcji kibiców jesteśmy raczej przyzwyczajeni, mamy dosyć doświadczonych zawodników, jest sporo młodych zawodników, ale w większości już ogranych w tej lidze. To, że nie wygraliśmy tego meczu, to nie kwestia kibiców czy błędów, po prostu zaważył przypadek, bo akcja rozegrana na koniec przez większość 19-latków na boisku – chapeau bas. Sędziowie są uczuleni w końcówkach na dojścia zawodników z obrony, być może była tam jakaś niesłuszna kara w końcówce, ale nie można powiedzieć, że źle sędziowali, bo naprawdę cały mecz gwizdali dobrze, więc nie mamy do nich żadnych pretensji. Chcieliśmy przerywać te akcje, ale niestety się nie udało – trudno, wyciągamy wnioski i gramy dalej.

 

Stanisław Gębala (rozgrywający): Gra zespołu ogólnie wyglądała dobrze, ale niestety nie przez cały mecz. Mieliśmy przestoje, które moim zdaniem są główną przyczyną tego remisu, bo wydaje mi się, że gdybyśmy zagrali taki mecz, jak graliśmy te lepsze momenty, to moglibyśmy spokojnie wygrać to spotkanie. Ze swojej dyspozycji nie jestem do końca zadowolony, ponieważ oddałem trochę rzutów w bramkarza, a trochę przestrzeliłem. Mogło być lepiej, mały niedosyt z mojej strony. Trener ma rację, że brakowało nam cierpliwości, bo często nam się zdarzało, że podaliśmy kilka piłek i od razu rzucaliśmy, może nie nieprzygotowany, ale za szybkie rzuty i dlatego nie wszystkie trafiały do bramki. Nie można narzekać na sędziów, ponieważ w takiej sytuacji, w jakiej byliśmy w meczu, musieli tak reagować. Była napięta sytuacja, wszyscy chcieli rozstrzygnąć końcówkę na własną korzyść, a sędziowie musieli pilnować, żeby było fair, dlatego posypały się kary indywidualne. Faktycznie, w tej 45. minucie było głośno, dlatego wielkie brawa dla tamtejszych kibiców, bo tak powinni reagować kibice jak się gra u siebie. Było głośno i przez to chwilami trudno było nam się skomunikować, nie deprymowało nas to w żaden sposób, tylko trochę irytowało, że trudniej nam się rozmawia. Ja osobiście nie jestem do końca zadowolony z tego wyniku, ale patrząc ogólnie jest to dobry rezultat, bo w dwóch trudnych meczach zdobyliśmy dwa cenne punkty, ale bardziej chciałem wygrać ten mecz, więc z mojej strony niedosyt, zwłaszcza, że zwycięstwo wypadło nam z rąk w ostatniej sekundzie.

 

Aleksander Kryszeń (prawoskrzydłowy): Wydaje mi się, że te wyniki, które do tej pory zrobiliśmy, a jesteśmy beniaminkiem, powinny cieszyć klub, cieszyć kibiców. Wydaje mi się, że ten remis jest jak najbardziej na plus. Myślę, że kibice nie zrobili nam większej krzywdy swoim dopingiem, chłopacy wytrzymali presję, zwłaszcza ci młodsi. Wyciągnęliśmy dobry wynik i z tego trzeba się cieszyć. Generalnie w obronie były momenty, które trochę przespaliśmy, z czego nie możemy być zadowoleni, podejrzewam, że będziemy mieli na treningu jakąś analizę tego spotkania, żeby wyciągnąć wnioski i nie popełniać w kolejnych meczach tych samych błędów. Tak, trochę brakowało nam cierpliwości, faktycznie akcje były zbyt szybkie w ataku, szczególnie w pierwszej połowie trochę zbyt nerwowo. Końcówka – no niestety, ale fajnie że wywozimy stąd punkt i z tego możemy się cieszyć, a nie patrzmy na to, co kto mógł trafić, a co kto obronić.

Udostępnij