Michał Wianecki: Rywale zanotowali bardzo dobre spotkanie. Skutecznie grali wyblokiem, a potem kontrą. W obronie też nie popełniali zbyt dużo błędów, a my graliśmy za nerwowo i chcieliśmy wszystko skończyć w dwóch, trzech piłkach. Zagrywką też im krzywdy nie zrobiliśmy. Kontuzje również odegrały tu dużą rolę, ponieważ Adam Borek jest wyeliminowany z ataku, a Marcin Kuryś ma duże problemy z plecami, co utrudnia mu grę. Widać było jeszcze brak zgrania z nowymi rozgrywającymi. Trudno mi się grało. Było u nas dużo chaosu. Cel jest jednak jeden. Trudniejszy do zrealizowania niż w ubiegłym roku, bo musimy się bronić. Wcześniej graliśmy jak Kopciuszek czy czarny koń. Wszystko spasowało i wyszła mega drużyna. Teraz mam nadzieję, że będzie tak samo. Nowe twarze, nowy duch zespołu, ale cel ten sam.

 

 

Wojciech Mazur: Myślę, że kontuzje w dużej mierze przyczyniły się do porażki. Wypadło kilku kluczowych zawodników. Nastąpiła przymusowa zmiana na pozycji rozgrywającego. Zastąpiliśmy ich co prawda wartościowymi zawodnikami, ale zabrakło zgrania. Chcieliśmy wygrać ten mecz, lecz wynik był fatalny. Być może taki zimny prysznic przyda się na starcie. W końcu drużynę poznaje się po tym jak, kończy, a my zamierzamy w tym sezonie wygrać ligę. Atmosfera w drużynie jest fajna, na razie nie robimy tragedii z tej porażki. Wiadomo, że drużyna buduje się dzięki dobrym wynikom i liczymy na to, że w kolejnych meczach takie przyjdą.

 

 

Przemysław Boguta: W takim składzie graliśmy chyba pierwszy raz. Drużyna od początku przywitała mnie jak swojego. Czuję, że znaleźliśmy wspólny język, co na boisku jest bardzo ważne. Dla wielu z nas był to pierwszy kontakt z piłką od dłuższego czasu. Chcieliśmy po prostu wyjść na boisko i zagrać na sto procent. W drugim secie gra zaczęła się już w miarę układać, ale w końcówce zadecydowały detale, które wynikały z braku zgrania. W pierwszym momencie czułem się bardzo zestresowany. Byłem najmłodszy na boisku i nie znałem praktycznie nikogo, co też na początku meczu trochę mnie sparaliżowało. Co do występu, to na pewno mógłbym zagrać zdecydowanie lepiej, ale gra się na tyle, na ile pozwala przeciwnik, który wczoraj był naprawdę w dobrej dyspozycji. Myślę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej i będziemy czuć się pewniej na boisku. Wszyscy w drużynie jesteśmy dobrej myśli.

 

 

Piotr Kramer: Zdecydowanie zabrakło nam zgrania, co zaważyło o naszej porażce. Nie zmienia to faktu, że drużyna przeciwna była tego dnia po prostu lepsza. Nie wszystko ułożyło się tak, jak sobie zaplanowaliśmy przed meczem. Naszym celem w każdym spotkaniu jest zwycięstwo, a jak wiemy, dziś nam tego zabrakło. Osobiście czułem się dobrze na boisku, ale siatkówka jest sportem drużynowym. Jeśli wygralibyśmy, a ja nie zagrałbym ani jednej piłki na boisku, byłbym zdecydowanie bardziej zadowolony niż teraz.

Udostępnij