Proszę najpierw opowiedzieć, jak to było z pani mężem. Bardzo ciągnęło go do motorów? 

-Nie znałam bardziej zapalonego kibica. Kiedy spotkałam go po raz pierwszy mieliśmy po 17 lat. Trenował wtedy, jeździł motorem, czasami wracał z toru ze sporymi ranami. Kiedyś przeciął sobie nogę tak, że krew nie chciała przestać lecieć. Nic poważnego, po prostu zrobił to w niefortunnym miejscu. Zawinął się bandażem, machnął ręką i następnego dnia znowu jeździł. Podobała mi się jego nieustępliwość, był dla mnie wzorem mężczyzny – choć właściwie był jeszcze młodym chłopakiem.  

Czyli było coś, co podobało się pani w jego pasji? 

-Można tak powiedzieć. Na pewno hart ducha, odwaga… Jednak to przyciąga tylko do pewnego momentu. Kiedy zaczęłam wiązać z nim poważne plany, martwiłam się coraz bardziej. Nie chciałam zabraniać mu robić tego, co kocha, jednak chyba sam zaczął dostrzegać, że byłam niespokojna przez całe dnie.  

I co się stało?  

-Zaszłam w ciążę w wieku 18 lat. Mąż oddał się pracy, resztę czasu poświęcał mi. Czułam się trochę winna, on jednak twierdził, że podejmuje dojrzałą decyzję. W zamian zaczęliśmy wspólnie oglądać mecze żużlowe. Robiłam to troszkę w ramach zadośćuczynienia, wiedziałam, że sprawiam mu przyjemność. Urodziłam synka, po kilku latach to on zastąpił mnie na stadionowej ławce obok mojego męża. Na szczęście Janek nigdy nie chciał trenować tego sportu. Bałabym się jeszcze bardziej! 

To było prawie 40 lat temu. Wiem, że w ostatnim sezonie miała pani zakupiony… karnet na mecze naszej drużyny. Jak to możliwe? 

-No przecież mówiłam, że mam syna! (śmiech) 

Zaczęłam na nowo się tym interesować, gdy wszyscy chwalili Bartka Zmarzlika. Janek, który dziś ma 37 lat i do tej pory ogląda na żywo niemal każde zawody w Gorzowie, bardzo szybko podchwycił temat. Karnet dostałam od niego na urodziny. Męża już z nami nie ma, jednak na zawody chodzę teraz z synem i jego żoną. Tym razem nie czuję jednak, że robię to z przymusu. Polubiłam naszych chłopaków, szczególnie Bartka i Przemka, są młodzi, waleczni jak mój mąż i ładni. Przepraszam, zawsze miałam słabość do mężczyzn na motorach. Jestem pewna, że są idolami dla wielu dziewczynek na stadionie, są i moimi, a co! (śmiech) 

A jakie są, według pani, największe różnice między obecnym a dawnym czarnym sportem? 

-Pochwalę się, że sama zauważyłam, że motocykle mają mniejsze kierownice! Atmosfera na stadionie jest inna, jest nerwowo. Za to czyściej i ciszej! Ogólnie teraz to wszystko sprawia wrażenie wielkiego wydarzenia, jakby za każdym razem miało stać się coś szczególnego. Kiedyś chyba było spokojniej… Albo to ja niezbyt przejmowałam się wynikami (śmiech). 

Udostępnij