Pseudonimy: Oski

Data urodzenia: 10.10.1989

Pozycja: Obrotowy

Numer: 14

Wzrost: 193 cm

Waga: 100 kg

Ulubiony kolor: czarny

Ulubiona książka: Potęga podświadomości

Ulubiony film: Siedem dusz, Big love

Ulubione danie: jestem fanem zdrowego odżywania, ale po meczu pozwalam sobie na zapomnienie i chętnie zjadam „zdrowego” fast-fooda

Ulubiony napój: Kawa

Sportowy wzór: Wybitnych sportowców, z których można czerpać wzór, jest bardzo dużo, ale uważam, że nie trzeba daleko szukać i dla mnie takim przykładem jest Aleksander Kryszeń, bo zawsze jest pozytywnie i odpowiednio nastawiony do swoich sportowych obowiązków, dba o siebie w możliwie profesjonalny sposób, a gdy może pozwolić sobie na chwilę beztroski, to świetnie z tego korzysta.

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką ręczną?

-Odkąd pamiętam w życiu byłem aktywny i lubiłem ruch. Takie prawdziwe początki to betonowe boisko blisko podstawówki, tam brałem piłkę i sobie trochę rzucałem. Czy to sam, czy to z kolegami trochę sobie tak graliśmy i chyba tak naprawdę od tego się zaczęło.

 

Co uważasz za najpiękniejsze w tym sporcie?

– Dla mnie w ogóle sport jest piękny. W piłce ręcznej najpiękniejsze jest to, że w każdej chwili może zmienić się oblicze meczu. O rezultat końcowy trzeba walczyć do ostatniej minuty spotkania. No i kontaktowość też jest świetna.

 

Dlaczego akurat koło?

– Na początku zaczynałem na zupełnie innej pozycji, bo jako rozgrywający! Jednak gdy pierwszy raz spróbowałem gry na obrocie, od początku poczułem, że w tym miejscu na boisku czuję się najswobodniej i odbieram najwięcej radości z gry. Można powiedzieć, że poczułem się tam jak ryba w wodzie i już tak zostało. Zupełnie inna pozycja, zupełnie inaczej gra się tam w piłkę ręczną. Tam poczułem się na swoim miejscu i w przeciwieństwie do wszystkich kolegów, chciałem tam zostać.

 

Opowiedz trochę o specyfice gry na kole.

– Generalnie kołowy musi być bardzo cierpliwy, bo często długo czekamy na swoją szansę. Kołowy pracuje też dużo pod zespół, trzeba też chyba jeszcze bardziej niż na innych pozycjach lubić tę fizyczną grę, bo jest jej tam jeszcze więcej. Piłka ręczna ogólnie jest bardzo fizycznym sportem, a na obrocie to już kwintesencja.

 

Gra w pierwszej lidze, tutaj, w Stali, jest dla Ciebie jakiegoś rodzaju wyzwaniem?

– Generalnie, dla mnie zawsze gra jest wyzwaniem, nieważne na jakim poziomie i w jakim klubie się gra. Trzeba dawać z siebie maksimum. Każdy mecz, każdy trening przynoszą ze sobą nowe wyzwania, to po pierwsze. A swoje robi również mój powrót do Gorzowa po dość długiej przerwie, zależy mi bardzo na dobrych występach, na klubie, na tym, żeby ta drużyna dalej się odbudowywała i wróciła na właściwe tory, by Stali wyrobić mocną pozycję wśród innych polskich drużyn piłki ręcznej. Zależy mi na tym i ze swojej strony chcę dorzucić do takiego sukcesu jak najwięcej.

 

Czy gra w piłkę ręczną to Twój główny plan na życie?

– Zdecydowanie tak! Kocham piłkę ręczną i sport ogólnie, dlatego chętnie poświęcam się temu zajęciu w stu procentach, oddając całe serce. Nie wyobrażam sobie przyszłości bez sportu, bo mnie ukształtował i wiele mi w życiu przyniósł. Daje mi wiele możliwości, dlatego swoją przyszłość widzę przy sporcie.

 

A jeśli trafiłaby się kontuzja?

– Nawet nie chcę o tym słyszeć! Jednak gdyby taka sytuacja się przytrafiła, to widzę jedno wyjście: solidna i rzetelna rehabilitacja, a później jak najszybszy powrót do gry!

 

Co gdybyś nie grał w piłkę ręczną?

– Realizowałbym się wtedy w jakiejś innej dziedzinie. Takie moje odwieczne marzenie to rockowy zespół rockowy i ja na gitarze. Kto wie, jeszcze wszystko przede mną (śmiech).

 

W tym sezonie czeka Was sporo pracy, trener Molski ma konkretny plan treningowy, ale wciąż spora większość z Was robi coś poza sportem – jak jest u Ciebie?

– Jak już wspomniałem, poświęcam się temu co robię w 100%. Piłka ręczna to nie tylko moja pasja, ale także i praca, więc każdy dzień jest podporządkowany temu, żebym stał się jeszcze lepszym zawodnikiem i mógł dawać z siebie drużynie coraz więcej.

 

Największe sportowe marzenie?

– Moim największym marzeniem jest gra w europejskich pucharach. Wiem, że przy tak dobrze wykonywaj pracy, jak przez nas na treningach i z taką pasją u działaczy, jaką reprezentują oficjele Stali, jest to możliwe za kilka sezonów w Stali Gorzów. I wszyscy się dziwią, że nie olimpiada, ale to już raczej mnie nie czeka, a europejskie puchary to taka wisienka na torcie w klubowej piłce ręcznej.

 

Największe niesportowe marzenie?

– Dużo tych marzeń, nie sposób ich wszystkich opisać, ale chyba najważniejsze dla mnie to zwiedzić cały świat (śmiech).

 

Pierwsze, co robisz po wstaniu z łóżka, to…?

– Jestem zły, że muszę w ogóle wstać, bo nienawidzę rano wstawać, nawet jak rano jest o 14! (śmiech) Czyli pierwsze co robię, to złoszczę się, że już muszę wstać.

 

Nałogi?

– Mam tylko zdrowe uzależnienia: sport i motoryzacja. Nie tylko lubię uprawiać sport, ale ogólnie się nim interesuje. A motoryzacyjnie nie interesują mnie silniki. Lubię po prostu użytkować auta. Gdyby miał możliwość codziennej zmiany auta, to bym to robił (śmiech).

 

Wydarzenie, które zmieniło Twoje życie, bądź znacząco wpłynęło na Twój światopogląd?

– Patrząc przez pryzmat mojej kariery, takie wydarzenia są dwa: wyjazd do Gwardii Opole, bo pozwolił mi wejść na taki profesjonalny poziom piłki ręcznej. A poza tym długo wyczekiwany powrót do domu, do Stali Gorzów, jak stąd wyjeżdżałem, to wiedziałem, że to kiedyś nastąpi i dużo mi on dał. Tam mogłem zaistnieć, a tutaj mam poczucie stabilności, złapałem oddech, powrót wprowadził do mojego życia większy spokój.

 

Osoba, której najwięcej zawdzięczasz w karierze sportowej?

– Zdecydowanie rodzice. To oni motywowali mnie do ciężkiej pracy, byli ze mną przy wzlotach i upadkach, podwali rękę i wspierali w ciężkich chwilach, choć sami to wszystko bardzo przeżywali, a podczas dobrych momentów przybijali „piątkę” i świętowali razem ze mną sukcesy. Jestem im bardzo wdzięczny za ich bezwarunkowe wsparcie. Miałem już takie momenty w karierze, operacje, ciężkie kontuzje, że przychodziły takie myśli, że już nic z tego nie będzie, ale oni zawsze we mnie wierzyli, nie dali mi odczuć, mimo mojego zwątpienia, że sami mają jakiekolwiek wątpliwości.

 

Hobby, coś poza sportem?

– Słuchanie muzyki. Lubię alternatywną muzykę, którą w radio trudno spotkać. Lubię też softrock, ale dzięki Mateuszowi Stupińskiemu i Mariuszowi Kłakowi siłą rzeczy otworzyłem się na disco polo (śmiech).

 

Udostępnij