Jakub Bonisławski (trener GKS-u Żukowo): Co się stało w ostatnich 20 minutach? Ogólnie w całym meczu nie wykorzystaliśmy bardzo wielu niemal 100-procentowych sytuacji. Bramkarz w bramce Gorzowa zagrał dzisiaj świetne zawody i moim zdaniem to był główny klucz do sukcesu. W obronie bardzo trudno było im zdobywać bramki, traciliśmy je po ogromnej walce, albo gdzieś tam poprzez nasze gapiostwo. Po raz kolejny odzywa się nasze doświadczenie, które dopiero zdobywamy na parkietach I ligi, bo gra w I lidze wygląda zupełnie inaczej. Dochodziliśmy do sytuacji, takie się pojawiały, natomiast nie potrafiliśmy ich wykorzystać i to się później zemściło.

 

Dariusz Molski (trener KA Stali Gorzów): Brakowało nam tylko czapek Mikołaja, żeby dłużej świętować mikołajki, niż tylko na prezentacji. To trwało stanowczo zbyt długo, o jakieś 20-25 minut, dopiero w drugiej połowie troszeczkę uporządkowaliśmy akcję. I odskoczyliśmy na „dychę”, ale końcówka znowu fatalna, bo 5 bramek straconych, takich podarowanych w prezencie mikołajkowym. I przez wynik zamiast 31:20 to mamy 31:25. Doskonała gra Krzysztofa Nowickiego. Gdybyśmy zagrali coś innego w obronie to ten wynik były jeszcze całkowicie inny, bo prócz tego, że Krzysiu nam tu kilkanaście razy doskonale ratował bramkę, to gdybyśmy grali konsekwentnie, to to te piłki by w ogóle w światło bramki nie leciały. Żukowianie przestrzelili chyba ze 30 razy, wystarczyłoby nam tylko grać swoje, grać spokojnie, a nie gdzieś tam wybiegać nie wiadomo po co do przodu. Oni samy by się rozłożyli w tym meczu, gdybyśmy zagrali to, co mieliśmy grać. Tak jak powiedziałem, to nie jest zespół przypadkowy i oczywiście, że napsuli nam trochę krwi. Na szczęście nie byliśmy aż tacy hojni, by podarować im punkty i ten Mikołaj skończył się po pierwszej połowie. Ale to zespół, który potrafi grać, ma groźne rzuty, aż strach pomyśleć, co by było, gdyby te przestrzelone rzuty szły w światło bramki. Gdyby z nich wpadło 10, to ten wynik byłby zupełnie inny. Na szczęście tak się nie stało i to zasługa chłopaków.

 

Aleksander Kryszeń (KA Stal Gorzów): Wydaje mi się, że cały zespół wypracował mi te sytuacje, a ja miałem je tylko wykończyć. Od tego jestem, bo gra skrzydłowego polega na tym, że takie sytuacje musi się wykańczać. Cała gra została ustawiona pod naszą pierwszą linię i tym razem wypadłem nieźle. Rozpoczęliśmy ten mecz troszkę nerwowo. Mieliśmy pewne założenia, które akurat z początku pierwszej, jak i trochę drugiej połowy, nie wychodziły. Wzięliśmy się w garść w szatni ostro porozmawialiśmy ze sobą, no i mamy efekt – wygraną. Wydaje mi się, że końcówkę powinniśmy zagrać lepiej i dowieźć lepszy rezultat. Troszeczkę chyba chcieliśmy poszaleć, za fajny mieliśmy wynik. Aczkolwiek nie narzekamy, wygrana jest wygraną, mamy kolejne dwa punkty, a hala w Gorzowie pozostaje niezdobyta.

 

Stanisław Gębala (KA Stal Gorzów): Na pewno wynik nie oddaje tego, co działo się w spotkaniu, ponieważ drużyna z Żukowa przyjechała do nas głodna sukcesu i naprawdę chcieli zabrać nam te punkty. Walczyli z nami do 40. minuty, dopiero wtedy udało nam się odskoczyć na więcej niż dwie bramki. Wydaje mi się, że jak odskoczyliśmy na te 10 bramek na bodajże 4 minuty do końca, to wkradło się po prostu trochę rozluźnienia, dlatego udało im się w samej końcówce kilka piłek zabrać i dorzucić nam bramek, ale to nam zdecydowanie nie zagrażało. Nerwowość w pierwszej połowie wynikła chyba z tego, że trochę nas zaskoczyło mimo wszystko, że drużyna z dołu tabeli przyjechała bardzo zmotywowana i naprawdę z całych sił chciała zabrać nam punkty. Mimo naszego szacunku do rywala, to w głowie siedzi, że jest to słabszy rywal punktowo i wydaje mi się, że nerwowość na początku właśnie z tego się wzięła. Ja ze swojego występu nie jestem zadowolony, ponieważ przestrzeliłem za dużo rzutów w pierwszej połowie.

Udostępnij