Rafał Walczak: Na pewno tak, możemy się cieszyć z tego zwycięstwa. Wielkie emocje, wydarliśmy to zwycięstwo Stali, na pewno sprawiając niespodziankę. Gdybym miał upatrywać przyczyn naszego dzisiejszego zwycięstwa to na pewno wielka determinacja mojej drużyny i serce oddane na parkiecie. Myślę też, że gorzowianie nie spodziewali się aż takiego oporu z naszej strony i trochę nas zlekceważyli.

 

Dariusz Molski: Coś stanęło. Pierwszy raz muszę zganić drużynę, bo nie można nad tym przejść obojętnie. Można przegrać każdy mecz i z każdą drużyną, ale nie w takim stylu. Jeżeli od środy piłujemy na treningach to, co gra Grunwald i dokładnie to samo gra w meczu, a my nie realizujemy tego, co piłowaliśmy, to gdzie jest konsekwencja? Jej zabrakło w tym meczu. Dużo roszad było, bo cały czas liczyłem, że ten świeży, który wejdzie po moich uwagach, wprowadzi porządek i będzie realizował to, co mieliśmy grać, co było ustalone. Niestety, tym razem nie było zespołu, tak uważam. A jeżeli nie ma zespołu, czyli osłabiamy się o to, co jest w nas najcenniejsze. No i od razu jest porażka. Co prawda, choć nie chcę usprawiedliwiać drużyny, Grunwald zagrał naprawdę bardzo dobre spotkanie. Ale, przy naszej normalnej grze, takiej z zaangażowaniem, z sercem, urozmaiceniem gry, pomysłem, to uważam, że Grunwald nie miałby szans i osiągnęlibyśmy cel, który sobie założyliśmy, czyli 20 punktów. Grunwald nie grał swojego, oni grali ponad to, co zawsze reprezentują. Grali też o życie, bo im te punkty dały tlen, są z powrotem w grze. Mają spokojną zimę, bo 10 punktów pozwoliło im odskoczyć od tych z dołu, a w tym sezonie możemy mieć sytuację, że dopiero 11. miejsce w tabeli daje utrzymanie. Teraz zawodnicy mają tydzień wolnego i od kolejnego poniedziałku przystępują do przygotowań z planem indywidualnym do 2 stycznia, kadrowicze zasuwają na swoje, zobaczymy, jak przyjadą. A 2 stycznia spotykamy się na sprawdzianach, żeby zobaczyć, jak wykonali te zadania przekazana im na czas bez treningów drużynowych.

 

Oskar Serpina: Był to mecz walki, bardzo wyrównany, praktycznie bramka za bramkę. To nie jest tak, że u nas coś stanęło. Nie mogliśmy sobie cały mecz poradzić z tą ich wysuniętą obroną, mimo że przez tydzień pracowaliśmy nad tym, jak się przeciwstawić takiej taktyce. Niestety, rzeczywistość czasem wygląda zgoła inaczej od treningu i wcale nie było to takie proste, jakby się wydawało. Mecz walki, końcówkę mogliśmy jeszcze przeciągnąć na swoją korzyść, ale się nie udało, bardzo szczęśliwe spotkanie dla Poznania. Czy graliśmy nieswojo? Nie powiedziałbym, bo wynik 24:21 sugeruje, że zagraliśmy świetne zawody w obronie, tak też wynikało z mojej perspektywy, że obrona była dobra. Trochę za dużo głupich karnych przez niuanse w obronie. Ewidentnie kulał atak, musimy jeszcze w tej kwestii mocno popracować nad zgraniem z pierwszą linią, bo nie udawało nam się jej odpowiednio wykorzystać. W niektórych momentach skuteczność pokrzyżowała plany. Generalnie, gdyby atak był na wyższym poziomie, to byśmy ten mecz wygrali 1 lub 2 bramkami. Ale fajny mecz dla oka, mi również dobrze się w nim grało, bo była walka do końca.

Bartosz Starzyński: Na pewno my też chcieliśmy wygrać, wiedzieliśmy po co przyjeżdżamy do Poznania, chcieliśmy zdobyć nasze 20 punktów, które sobie życzyliśmy i wszystko szło w dobrym kierunku. Na pewno było widać, że Grunwald jest bardzo zmotywowany, ale nie upatrywałbym w tym przyczyn naszej porażki. Źle weszliśmy w drugą połowę, słaba była też końcówka pierwszej połowy, bo mogliśmy spokojnie ta trzybramkową przewagę utrzymywać albo stopniowo powiększać. A nie potrzebnie się spieszyliśmy, oddawaliśmy głupie rzuty, niecelne podania i Grunwald uwierzył, że może coś ugrać. Tak, dzisiaj nam kulał atak. Skuteczność rzutowa, poruszanie się bez piłki – tego nam brakowało. Byliśmy troszeczkę ociężali, nie wiem, dlaczego. Może troszeczkę nas trema zżarła, trema bycia faworytem i tego, że chcieliśmy bardzo zdobyć te 20 punktów i wygrać. Może to był powód tego, że niektórych dzisiaj sparaliżowało. Nie, na pewno nie zlekceważyliśmy Grunwaldu. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy kogokolwiek lekceważyli, jesteśmy beniaminkiem i młodym  zespołem, który się musi jeszcze dużo nauczyć. Takie słowa trenera z Poznania są śmieszne, nigdy ja sam i reszta chłopaków, czy byśmy zespołem z aspiracją na awans, czy zespołem beniaminka, to na pewno nie zlekceważymy kogokolwiek. Dobrze, że mamy teraz przerwę, mamy dużo czasu, żeby to sobie poukładać i wrócić na właściwe tory, bo wszystko wcześniej wyglądało bardzo dobrze. Być może taki zimny prysznic nam się przyda. Musimy teraz wejść dobrze w okres przygotowawczy pod drugą rundę i dalej robić to, co robiliśmy wcześniej.

Udostępnij