Stal Gorzów Handball Cup rozpoczął się w piątek od mocnego uderzenia, bowiem gospodarze turnieju rozegrali mecz otwarcia z drużyną Chrobrego Głogów, jednocześnie grając o 1/8 Pucharu Polski. Takiego meczu w Gorzowie od dawna nie było i z pewnością znów długo nie będzie. Mimo trudnego początku żółto-niebieskich, który podpowiadał, że gorzowianie nie będą w stanie nawiązać równorzędnej walki, dobra reakcja trenera Molskiego i wola walki zawodników sprawiły, że na przerwę Stal schodziła z jedną bramką przewagi. Odrobienie strat dodało wiatru w żagle i początek drugiej połowy był wyśmienity – doskonała gra w bramce Cezarego Marciniaka, którego okrzyknięto później najlepszym bramkarzem turnieju; dobra obrona i skuteczny atak – to elementy, które sprawiły, że to Chrobry zmuszony był dokonywać zmian i próbować ugryźć gospodarzy. I zrobili to skutecznie, bowiem gdy zabrzmiała końcowa syrena, na tablicy widniał remis 27:27, choć mało brakowało zarówno Stali, jak i Chrobremu, by rozstrzygnąć wynik na swoją korzyść. Taki obrót sprawy oznaczał remis w turnieju, ale dogrywkę o wyłonienie zwycięzcy 1/16 Pucharu Polski, w której rozegrał się istny horror. Gorzowianie oraz głogowianie przystąpili do niej już mocno zmęczeni, ale z wielką wolą wygranej, co sprawiło, że obie drużyny rzuciły po 3 bramki. To zaś oznaczało kolejną dogrywkę. Atmosfera w hali przy Szarych Szeregów była gorąca, na trybunach kibice z Gorzowa i z Głogowa z niesłabnącym entuzjazmem dopingowały swoich zawodników, ale to gorzowianie, zdobywając dwie bramki z rzędu po obronie Marciniaka i kontrze Serpiny, ostatecznie okazali się lepsi w drugiej dogrywce i całym meczu.

 

Drugi mecz wieczoru to starcie między MKS-em Kalisz i Wybrzeżem Gdańsk, które również sprawiło niespodziankę zgromadzonym w hali kibicom. Mimo dość pewnego początku drużyny Damiana Wleklaka i Marcina Lijewskiego, podopieczni Bartłomieja Jaszki nie poddali się i stopniowo odrabiali straty. Mimo aż 5 bramek przewagi rywali, na przerwę schodzili już tylko z jedną do odrobienia, co udało im się chwilę po przerwie. Z każdą minutą w ich grze pojawiała się coraz większa pewność siebie i wiara w możliwość zwycięstwa. W 50. minucie udało im się wyrównać wynik, a już cztery minuty później dzięki dobrej obronie i skutecznemu rozegraniu ataku pozycyjnego, kaliszanie prowadzili 3 bramkami. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 25:21 dla MKS-u i tym samym w pierwszym dniu faworyci meczów nie mieli zbyt wiele do gadania.

 

Drugi dzień otworzył mecz dwóch Superligowców – Chrobrego Głogów z Wybrzeżem Gdańsk. Mimo całkiem niezłego początku, pokaz siły Michała Kapeli w bramce Głogowa szybko zgasił entuzjazm Wybrzeża. Chrobry dość szybko uciekł rywalom na 4 bramki i prowadzenia już nie oddał, mimo ambitnej postawy Huberta Korneckiego, który bawił publikę rzutami z 10. i 11. metra. Bardzo czysto rozegrane spotkanie, w którym padły zaledwie trzy kary, a zawodnicy pokazywali prawdziwy kunszt drużyn z Ekstraklasy, nie mogło nudzić.

 

W drugim meczu ponownie pojawił się gospodarz turnieju, tym razem naprzeciw MKS-u Kalisz. Gorzowianie odczuwali jednak bardzo skutki poświęcenia w meczu z Chrobrym Głogów z dnia poprzedniego, dlatego trener gorzowian zdecydował się na wysłanie do boju drugiej siódemki Stali. Na boisku przez 50 minut radzili sobie tacy zawodnicy jak bracia Smolarkowie, Seweryn Gryszka, Dariusz Śramkiewicz czy Marcin Gałat i starali się przeciwstawić przeciwnikom. MKS Kalisz nie miał jednak zamiaru pozwolić żółto-niebieskim na rozwinięcie skrzydeł i, po wyjściu na bezpieczną przewagę 3 bramek w 24. minucie, nie pozwolił już odebrać sobie zwycięstwa. Przewaga sięgnęła aż 7 bramek po kilku nieudanych rzutach gorzowian, jednak wtedy trener Molski zdecydował się na wprowadzenie zmiany w postaci Stanisława Gębali, który przy współpracy z Oskarem Serpiną i Marcinem Smolarkiem, szybko zniwelował różnicę do 4 trafień. Było już jednak za późno, by myśleć o zwycięstwie z Kaliszem, który mógł się cieszyć z drugiej wygranej w turnieju.

 

Popołudniowa sesja zaczęła się zaś od niesamowitego pojedynku pomiędzy… bramkarzami. Rafał Stachera i Filip Jarosz przez długi czas stanowili główną podporę swoich drużyn, jednak to doświadczenie ekstraklasowe i większe pokłady siły sprawiły, że Chrobry Głogów wyszedł na prowadzenie. Mimo ambitnej postawy kaliszan, ekipa z Superligi nie pozwoliła im na odrobienie strat i ostatecznie rozstrzygnęła spotkanie na własną korzyść rezultatem 32:25 (16:11). Tym samym to zawodnicy z Głogowa zapewnili sobie zwycięstwo w turnieju.

 

Na zakończenie potyczek w Stal Gorzów Handball Cup gospodarze z drużyną z Gdańska mieli rozstrzygnąć między sobą, kto zajmie trzecie miejsce. Gorzowianie wystąpili już w pełnym składzie, jednak w 6. minucie żółto-niebiescy dali sobie odebrać piłkę, a to wykorzystał Michał Bednarek, a następnie faul w ataku Gębali i trafienie Rogulskiego wyprowadziło Wybrzeże na podwójne prowadzenie. Gorzowianie zmotywowali się jednak jeszcze i w 14. minucie doprowadzili do remisu 7:7, jednak dwie bramki z rzędu Orzechowskiego i Stal ponownie przegrywała już dwoma trafieniami. Żółto-niebiescy ambitnie walczyli, jednak widać było brak sił i, po tym jak kontuzji kolana nabawił się Miłosz Bekisz, a następnie z grymasem bólu na twarzy boisko opuścił Aleksander Kryszeń, przy doskonałej postawie Skwierniewskiego z Gdańska, nie było szans na odrobienie strat, a mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 32:29 dla Wybrzeża.

 

Wspaniałe emocje i doskonała atmosfera towarzyszyła sportowym zmaganiom w hali ZS20. Przetarcie przed powrotem do rywalizacji ligowej i doskonały mecz otwarcia to spełnione założenia i cele Stali na ten turniej. Mimo iż gorzowianie ostatecznie zdobyli tylko jeden punkt w Stal Gorzów Handball Cup, to dziś mogą być zadowoleni ze swojej postawy.

 

 

Kolejność drużyn po turnieju:

SPR Chrobry Głogów – I miejsce z 5 punktami

MKS Kalisz – II miejsce z 4 punktami

Wybrzeże Gdańsk – III z 2 punktami

Kancelaria Andrysiak Stal Gorzów – IV miejsce z 1 punktem.

 

Udostępnij