Maciej Wierucki (trener MKS-u Real-Astromal Leszno): Byliśmy przygotowani na twardą grę. No, nie udało się, trochę szczęścia, trochę nerwów w końcówce niepotrzebnych i przegraliśmy. To był typowy mecz obrony, z jednej i z drugiej strony. Trzeba się było naprawdę trochę poprzepychać, żeby zdobyć bramkę. Tego się spodziewaliśmy. Gorzów też nastawił się na obronę i przez to taki wynik.

 

Dariusz Molski (trener Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów):  Wiedzieliśmy, gdzie jest ich siła i to się sprawdziło. Długo nie mogliśmy sobie z tym poradzić, chociaż jak tu można mieć pretensje do obrony, jak do przerwy traci się zaledwie 11 bramek? A jednak można mieć, bo tracimy trzy z rzędu, bez naszej reakcji. Musieliśmy tę obronę zmienić. Na szczęście nasza 5:1 zafunkcjonowała tak, jak powinna. Dużo grania przez środek i szukania gdzieś koła, a nawet tym razem skrzydła dość aktywnie pograły. Mecz bardzo emocjonujący dla kibiców na pewno fajny, bo cały czas trzymał w napięciu. Źle rozegraliśmy tę przewagę 6 na 4. Nastąpiło pewne nieporozumienie między zawodnikami, źle się dogadali i stąd moja reakcja na ławce była dosyć nerwowa, głośna i ekspresywna, bo nie można tak grać w sytuacji 6/4. Oddaliśmy im inicjatywę, gdzie mieliśmy – zdawałoby się – mecz pod kontrolą, rzucić chociażby jedną bramkę, bo nic się nie działo w obronie z ich strony w tym momencie i można by było spokojnie grać, a tak to nerwówka do końca przez cały czas. Myślę, że sędziowie też się troszeczkę pogubili, bo przede wszystkim pozwolili na taką grę brutalną, nie reagowali, a taka gra rzeczywiście boli. Może boleć, ale to był atak w wielu przypadkach na zawodnika bez piłki, gdzie celem nie jest zdobycie piłki ani przerwanie akcji, tylko po prostu zawodnik i to jest niedobre. To musimy eliminować i pilnować tego. Szkoda, że sędziowie, moim zdaniem, nie udźwignęli ciężaru tego spotkania. To był chyba hit kolejki i to było widać. Choć naprawdę mnóstwo faulów, z jednej i z drugiej strony. Wynik świadczy o tym, kto był lepszy, szczęście można mieć w totolotku.

 

Miłosz Bekisz (Kancelaria Andrysiak Stal Gorzów): Tak, bardzo twarde spotkanie. Mamy bardzo niski wynik – 17:16 – to się naprawdę bardzo rzadko zdarza. Tak, jak mówisz, mecz obrony, twarda walka, ale na szczęście na naszą korzyść. No jak mi się grało… trener wyznacza role na boisku, ja muszę pełnić swoją i dobrze się z tego wywiązywać. Jak każe mi zagrać w bramce, to stanę na bramce (śmiech). Jestem szczęśliwy, że udało się wygrać zespołowi i to jest najważniejsze. Mógłbym nic nie rzucić, a jeśli byśmy wygrali jedną bramką, byłbym przeszczęśliwy.

 

Dominik Droździk (Kancelaria Andrysiak Stal Gorzów): Ciężko nam się dzisiaj grało, nie ukrywajmy, 17 bramek u siebie – nie ma co się szczycić. Jak po grudzie szła nam przede wszystkim gra w ataku. Obrona nie była najgorsza, z 16 straconych bramek można się cieszyć. Nie możemy tak grać, że jest nas 6 na 4 i takiej przewagi nie wygrywamy 2-3 bramkami, tylko remisujemy albo przegrywamy. Co jeszcze na gorąco – nie może też być tak, że na 10 minut przed końcem prowadzimy 3 bramkami, mamy dwie, czy trzy sytuacje, „setki”, żeby odskoczyć w tym ważnym momencie i spokojnie grać do końca, a my ich nie rzucamy. I to naprawdę takich stuprocentowych akcji, a nie z drugiej linii. Nie rzucamy i oddajemy piłkę praktycznie przeciwnikowi. Tak nie może być. W następną sobotę jedziemy na kolejny mecz ligowy do Nielby Wągrowiec i taka gra w ataku, jak w meczu z Lesznem, będzie nas drogo kosztować. To była nasza niemoc, bo większość sytuacji, które wypracowywaliśmy, to były akcje stuprocentowe, czy to były słupki, czy nawet nie trafialiśmy w bramkę. Nie można też powiedzieć, że nie wiadomo jak ten ich bramkarz bronił. Nasza słaba skuteczność przyczyniła się do tego. Graliśmy dobrze, mądrze, ale brakowało skuteczności i wykończenia akcji.

Udostępnij