www.stalgorzow.pl: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z żużlem?

Alan Szczotka: – Moja przygoda z żużel zaczęła się, gdy poszedłem do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Tam poznałem kolegę, który próbował swoich sił na czarnym torze. Ostatecznie mu nie wyszło, ale wtedy zachęcał mnie, mówił „przyjedź na trening, zobaczysz, jak to fajnie”. Pojechałem wtedy pierwszy raz z mamą, spodobało mi się to niesamowicie. Na drugi trening pojechałem już na torze, spróbowałem, jak to jest. Trener mówił mamie, żeby mi kupowała motocykl, bo ze mnie naprawdę może coś być. I wtedy tata wkręcił się w to. Jego koledzy mają firmy budowlane, wspomogli mnie i tak sobie jeżdżę do dzisiaj.

 

Pamiętasz swój pierwszy mecz w roli kibica?

– Nie, zupełnie nie pamiętam, to było naprawdę dawno.

 

To kiedy w Twojej głowie pojawiła się myśl „To jest to, to chcę robić w życiu”?

– Myślę, że jak już zacząłem trenować. Pierwszy rok był taki dosyć luźny, rodzice mówili, że mi się za jakiś czas znudzi. „Pojeździ, pojeździ i przestanie mu się to podobać”. Ale po tym roku zaczęła się jazda na poważnie, a po kolejnym po prostu to pokochałem i nie umiałbym żyć bez tego.

 

Kto był dla Ciebie wzorem i dlaczego?

– Moim wzorem był i jest Chris Holder. Jest to zawodnik bardzo pracowity, fajnie jeździ na torze, jest waleczny. Chciałbym kiedyś jeździć tak, jak on.

 

Czy w Twoim domu rodzinnym był obecny żużel, zanim zacząłeś jeździć?

– Tata bardzo często chodził na żużel, był wielkim fanem. On i jego pasja jeszcze bardziej mnie do tego przyciągnęły. Cały czas mi teraz bardzo pomaga, za co mu naprawdę dziękuję i myślę, że bez moich rodziców nie dałbym sobie rady.

 

A mama nie miała nic przeciwko Twojej jeździe?

– Na początku rzeczywiście się sprzeciwiała, ale później ją namówiliśmy z tatą i jest okej.

 

Czy żużel był pierwszym sportem, którego próbowałeś?

– Tak, żużel był pierwszym sportem i jak się okazało jedynym, którego musiałem spróbować, żeby znaleźć sposób na życie.

 

Czy czujesz się idolem dla tych mniejszych zawodników albo fanów z Gorzowa?

– Myślę, że jeszcze nie jestem takim zawodnikiem, o takiej klasie, żeby móc go naśladować. Uważam, że jest wielu zawodników dobrze znanych na świecie, którzy mogą być lepszym wzorem nić ja. Dajmy na to Martin Vaculik, czy zawodnicy cyklu Grand Prix. Mam nadzieję, że kiedyś ja też będę walczył w SGP i wtedy będą się mogli na mnie wzorować.

 

Fot. Tomasz Jocz

Udostępnij