www.stalgorzow.pl: Wróćmy na chwilę do meczu z Sierpcem, gdzie śpiewająco rozpoczęliście małą serię meczów wyjazdowych. Jak oceniłbyś tamto spotkanie?
Miłosz Bekisz: – Na pewno bardzo się cieszymy, że udało się w Sierpcu zdobyć kolejne dwa punkty. Może na papierze wygląda to tak, jakby poszło nam bardzo łatwo, jednak to było naprawdę trudne spotkanie. Na początku mieliśmy problem z odpowiednim wejściem w mecz, ale później się rozkręciliśmy, dwa punkty są nasze, wróciliśmy z nimi do Gorzowa i bardzo się z tego cieszymy. Dla mnie liczy się wynik zespołu, a nie mój indywidualny. Wygrywamy 11 bramkami i to jest najważniejsze.
Przed nami mecz z SMS-em Gdańsk, w którym Ty niedawno spędziłeś trochę czasu. Opowiedz nam o tym, jak tam w ogóle trafiłeś i jak wyglądała Twoja przygoda ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego?
– To może zacznijmy od tego, że moje plany pójścia do SMS-u zaczęły się na początku trzeciej klasy gimnazjum. Wiadomo, to jest szkoła związkowa, nie każdy może tam być i szlifować swoje umiejętności. Trzeba było przejść odpowiednie testy, żeby się dostać. Na siedemdziesięciu chętnych do mojej klasy, na początku wyselekcjonowano 14. Znalazłem się w tym gronie i bardzo się z tego nadal cieszę. Przygoda z SMS-em otworzyła mi różne drzwi do spróbowania kariery piłkarza ręcznego i jestem ze swojego wyboru bardzo zadowolony.
Jak wygląda nauka w SMS-ie?
– Wiadomo, że w takiej szkole większy nacisk się stawia na sport, jednakże to był też nieodłączny element codzienności. Musiałem także zdać maturę, przechodzić z klasy do klasy, ale myślę, że jeśli jest się zdecydowanym to pogodzić – sport z nauką – naprawdę się tego bardzo chce, to nie ma żadnego problemu. Do dziś pamiętam, jak musiałem wstawać o 6.30 na początek na dwie lekcje, później biegłem na trening. Następnie z niego biegliśmy do internatu z chłopakami, a później czekały nas lekcje do 15-16.00, w międzyczasie z przerwą na obiad. I znowu trening. Później wracaliśmy na kolację i tak w kółko. No ale cóż, takie już jest życie sportowca.
To kiedy był czas na naukę?
– Wydaje mi się, że potrzebne było trochę cwaniactwa, żeby tam sobie radzić (śmiech). Nie było z tym dużego problemu. Wiadomo, że musieliśmy jak najwięcej wyciągnąć z samych zajęć. Kiedy był czas na zabawę i sport, to był, a kiedy było trzeba się uczyć, po prostu się uczyliśmy. Oczywiście, jak najbardziej można powiedzieć, że SMS to szkoła życia. W moim przypadku w wieku 15 lat przyjechałem do SMS-u i musiałem sam sobie ze wszystkim poradzić. Tak naprawdę około 10 razy przez 3 lata byłem w domu, na święta. Musiałem sobie sam wyprać, posprzątać… na początku oczywiście, że było trudno, zwykły szary chłopak z małej miejscowości idzie do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, gdzie z dwóch-trzech jednostek treningowych w tygodniu robi się nawet 8-9 plus cotygodniowe wyjazdy na mecze. To było coś nowego, ale mówię – było to moim marzeniem. Teraz spełniam się jako człowiek i jestem z tego bardzo zadowolony. Nie żałuję swojej decyzji.
Jak wspominasz pierwszy Twój mecz w barwach Stali z SMS-em Gdańsk?
– Wygraliśmy chyba 6 lub 7 bramkami w Gorzowie, ale z przebiegu spotkania pamiętam, że wcale nie był to łatwy pojedynek. SMS jest młodym zespołem, który gra kombinacyjną, konsekwentną grę, bo tego tam uczą. Dodatkowo szybkie, wybiegane skrzydła. Żeby fajny wynik z nimi osiągnąć, trzeba ciężko pracować przez całe spotkanie. Ten pierwszy mecz skończył się 7 bramkami przewagi, ale dopiero w drugiej części drugiej połowy udało nam się osiągnąć taką przewagę.
Jakie są według Ciebie największe atuty drużyny SMS-u?
– W SMS-ie nie ma przypadkowych ludzi. Tam są najlepsi gracze w swoim roczniku, nie ma przypadków. Chłopaki grają w reprezentacji od juniora po reprezentację młodzieżową. Na pewno musimy uważać na skrzydła, bo uważam, że w obecnym roczniku jest to element wiodący i wiem, że w przyszłym sezonie na pewno jednego z tych chłopaków zobaczymy w Superlidze, a drugiego podejrzewam, że również.
A jakie są atuty Stali na tle rywala?
– Na pewno jesteśmy jedną wielką rodziną, każdy za każdego pójdzie w ogień. Można powiedzieć, że już trochę doświadczenia na parkietach pierwszoligowych w tym sezonie zebraliśmy. Musimy zagrać konsekwentnie i na swoim wysokim poziomie. Zwłaszcza, że jeśli mamy jakieś plany „przyszłościowe”, jeśli chcemy wygrać do końca ligi wszystkie spotkania i sprawić reszcie drużyn niemiłą niespodziankę, to musimy wygrywać wszystko i grać konsekwentnie, bo nie chodzi tylko o to, co jest teraz i w tym momencie, że jesteśmy wysoko w tabeli. Musimy patrzeć na przyszłość.
Trener Molski podkreślał, że zbliża się matura, więc zawodnicy z SMS-u mogą być mniej skupieni na sporcie. Też tak uważasz?
– Jasne, będzie to ułatwienie dla nas. Chłopaki mają maturę, niektórzy już podpisane kontrakty… ale myślę, że to w znaczącym stopniu na ich dyspozycję. Są młodzi, większość z nich szuka klubów, chcą z pewnością zaprezentować się z jak najlepszej strony. Podchodzą też do gry profesjonalnie.
Jak przygotowujecie się do tego meczu?
– Jak do każdego innego. Zdajemy sobie sprawę, że sami zawiesiliśmy dla siebie poprzeczkę wysoko. Moim zdaniem mecz w Gdańsku będzie najtrudniejszym meczem w tej części sezonu. Tak, jak powiedziałem, to młode chłopaki, którzy są tak naprawdę w ostatnim momencie, żeby znaleźć sobie kluby na kolejny sezon i zrobią wszystko, żeby się jak najlepiej sprzedać. My trenujemy ciężko, wiemy, po co jedziemy do Gdańska. A jedziemy po 2 punkty i nie chcielibyśmy sobie zepsuć humorów w drodze powrotnej. Gramy dla siebie, chcemy wszystko wygrywać, zachować swój wysoki poziom, na który pracowaliśmy przez cały sezon.
„