www.stalgorzow.pl: Niels, jak zaczęła się Twoja przygoda z żużlem?

Niels Kristian Iversen: – Zaczynałem oczywiście w Danii, kiedy jeszcze się uczyłem. Było tam wtedy coś w rodzaju szkolnego klubu po lekcjach. Uczestniczyliśmy w nim razem z przyjaciółmi z klasy, graliśmy w różne gry. Było wiele sportów do wyboru, jak na przykład piłka nożna, hokej, tenis stołowy. Mogłeś tam przyjść, wygrać jakąkolwiek grę, tak jak w każdym normalnym klubie w szkołach. Choć to było małe miasto, istniała również możliwość wyboru sportu miniżużlowego, na motocyklach o pojemności 50 cc. Raz w tygodniu chodziliśmy na lokalny tor, gdzie po prostu bawiliśmy się na motocyklach i zaczynaliśmy marzyć o przejściu na duży tor. Obserwowaliśmy też zawodników w dorosłym żużlu. Oprócz tego był również motocross. No i właśnie tak to się zaczęło.

 

A jak wyglądały Twoje pierwsze kroki w żużlu?

– Dobrze je pamiętam. Były to zawody na małych motocyklach. Mieliśmy około 10 do 15 spotkań w sezonie i trenowaliśmy kilka razy w tygodniu.

 

Pamiętasz swój pierwszy mecz żużlowy, kiedy jeszcze nie byłeś zawodnikiem?

– Tak, to było w Vojens, pierwsze wielkie wydarzenie żużlowe… Myślę, że to było około roku 1994. To były Indywidualne Mistrzostwa Świata na żużlu (wtedy rozgrywano jednodniowe finały – dop. red.), choć nie finałowe spotkanie. Mimo wszystko, całe zawody odbyły się na naprawdę wysokim poziomie. Byli tam wtedy najlepsi zawodnicy na świecie. To była dla mnie wspaniała zabawa i niesamowite przeżycie, mimo że było naprawdę mało miejsca, ze względu na ogromny tłum kibiców.

 

Czy to był moment, w którym pomyślałeś „Chcę być żużlowcem”?

– W sumie to wtedy upewniłem się, że to właśnie chcę robić, bo takie myśli pojawiały się już wcześniej. Jestem bardzo zadowolony z tego, że to właśnie robię w życiu.

 

Kto był dla Ciebie wzorem do naśladowania i dlaczego?

Dla mnie wzorem od zawsze był Hans Nielsen. Oprócz tego Tommy Knudsen, ponieważ byli oni najlepszymi żużlowcami w Danii w tym czasie. Byli w czołówce światowej, gdy ja zaczynałem startować i zawsze chciałem im dorównać. Byli również moimi bohaterami w tym czasie. Hans Nielsen był cały czas przeze mnie obserwowany i chciałem go naśladować. Chociaż z czasem zacząłem przyglądać się każdemu dobremu zawodnikowi z czołówki światowej. Byli to wspaniali zawodnicy do naśladowania, do tego z mojego kraju, więc dla wielu z nas byli lokalnymi bohaterami.

 

A czy masz obecnie ulubionego żużlowca?

– Nie, a na pewno nie w takim samym stopniu, jak wtedy, gdy byłem dzieckiem. Teraz pracuję na własny rachunek, staram się być najlepszym jak tylko mogę, więc nie myślę zbyt wiele o tym, co robią wszyscy inni. Skupiam się na tym, co ja co mogę jeszcze zrobić, na tym, co mogę jeszcze osiągnąć.

Czy żużel był obecny w twoim rodzinnym domu?

– Nie. Bardziej obecna była piłka nożna.

 

Kto zabrał Cię na pierwsze zawody?

– Mój tata. Był też moim mechanikiem przez pierwsze 10 lat, na początku jak zaczynałem na małych motocyklach i później w dorosłym żużlu również. Zabrał mnie na żużel i był moim największym fanem.

 

Żużel to pierwszy sport, którego próbowałeś?

– Nie, próbowałem wielu sportów przed żużlem. Przez pewien czas grałem w piłkę nożną, tenisa stołowego, miałem mnóstwo zajęć fizycznych, kiedy uczęszczałem do szkolnego klubu. I naprawdę lubiłem te sporty, uczestniczyłem w szkolnych mistrzostwach. Było też trochę gimnastyki, skakałem na trampolinie i biegałem na torze lekkoatletycznym. Później zacząłem trenować speedway i to stało się dla mnie najważniejszą rzeczą w życiu.

 

Gdybyś miał powiedzieć, czy i jak zmienił się żużel odkąd zacząłeś  jeździć do dziś, to co było największą zmianą?

– Chyba największą zmianą jest rozwój sprzętu, ale to tak naprawdę zależy od twojego poziomu i od punktu widzenia. Jeśli odnosić to do moich początków, to rzeczywiście sprzęt jest największą zmianą. Powstał również cykl Speedway Grand Prix, zamiast jednodniowego finału, wielkie, nowoczesne stadiony. Tych zmian było naprawdę dużo. Choćby to, że Polska stała się najsilniejszym krajem żużlowym na świecie. Żużel był mniej popularnym sportem niż jest teraz. Kiedyś mniej było żużlowców, a teraz wszedł do wielu nowych krajów. Nawet sposób składania się zawodników w łuk jest inny! Zmieniło się naprawdę wiele, wiele szczegółów, ale w istocie cały czas chodzi o to samo.  

 

Myślisz, że to dobre zmiany?

– To zależy, niektóre zmiany są korzystne, a inne nie. To zbyt trudne pytanie, żeby jednoznacznie rozstrzygnąć. Jest zbyt wiele aspektów tego sportu, które się zmieniły – jedne na lepsze, drugie na gorsze. I myślę, że nie nam to oceniać.

 

Czy czujesz się idolem dla młodych zawodników i kibiców?

– Na pewno troszeczkę tak. Wiem, że jest zawsze mnóstwo publiczności, która mnie obserwuje. W pewnych momentach rzeczywiście czuję się idolem. Uznanie kibiców to jednak nie wszystko. Ja sam z siebie muszę być zadowolony, czuć, że zrobiłem wszystko tak, jak najlepiej potrafię. Staram się nie robić nic zbyt szalonego i głupiego, bo wiem, że ludzie obserwują to, co robię. Staram się być wzorem i po prostu dobrym człowiekiem.

 

Fot. Tomasz Jocz

Udostępnij