Szymon Woźniak (I miejsce): Na samym początku dekoracji rozkleiłem się jak baba. To, co się stało i dzieje się w mojej głowie jest nie do opisania. Cały czas w to nie wierzę i długo nie uwierzę. Jedyne, co mi przychodzi na myśl, to podziękowania. Być może to już Was nudzi, bo słyszycie to ode mnie po raz kolejny, ale naprawdę bez tych ludzi, którzy mnie wspierają, już dawno bym nie jeździł na żużlu i na pewno nie osiągnął takiego sukcesu, jak indywidualne mistrzostwo Polski. Wielkie podziękowania dla rodziców, którzy wspierają mnie już 17 lat. Od najmłodszych lat jeździli ze mną na zawody miniżużlowe, wkładali w to dużo serca, mimo tego, że niesamowicie ciężko pracowali. Im dedykuję to osiągnięcie. Również dziękuję mojej narzeczonej, która bardzo mnie wspiera. Bardzo często nie ma mnie w domu, a ona to wytrzymuje, rozumie moje wyrzeczenia. Dziękuję wszystkim sponsorom, bo to dzięki nim jestem tu, gdzie jestem oraz mojemu teamowi, Mirkowi i Mikołajowi, którzy wkładają w to tyle serca, że trudno ująć to w dwóch słowach. Dziękuję też moim tunerom: panu Peterowi Johnsowi i Janowi Anderssonowi. Może nie jestem topowym zawodnikiem, ale oni traktują mnie jak jednego z nich i przygotowują silniki na najwyższym poziomie. To 17 lat ciężkiej pracy i w ten jeden dzień otrzymuję taką zapłatę, że towarzyszą mi takie emocje, których nie jestem w stanie przekazać. Po dwóch jedynkach z teamem bardzo dużo pozmienialiśmy w tym samym motocyklu. Praktycznie ze wszystkim poszliśmy va-bank. Miałem 7 punktów przed ostatnim wyścigiem rundy zasadniczej i wiedziałem, że dobrze byłoby go wygrać. Nie mieliśmy nic do stracenia. Pozmienialiśmy naprawdę sporo, w ciemno i to zdawało egzamin, więc zostawiliśmy to do ostatniego biegu.

 

Przemysław Pawlicki (II miejsce): Zabrakło niewiele. Szymek był bardzo szybki w tym ostatnim wyścigu, dużo lepiej wyjechał ze startu. Ścigania, ze względu na opady, nie było za dużo. Trzeba było dowieźć nawierzchni i z tego miejsca wielkie pochwały dla ekipy, która zajmowała się torem, bo po tych opadach i zdjęciach, które były w internecie, to trudno było sobie wyobrazić, że odbędą się tutaj zawody. Było w porządku, tor się nie rozwalał. Dla wszystkich zawody były szczęśliwe. Cieszę się bardzo z drugiego miejsca. Mały niedosyt zawsze zostaje i w drodze powrotnej na pewno się jeszcze obudzi, ale trzeba się cieszyć z tego, co jest. Wszyscy, którzy dojechali na te zawody, to chcieli walczyć o te miejsca, które my mamy. Wielkie gratulacje dla Szymka, Patryka i reszty chłopaków. Pokazaliśmy fajny speedway i oby więcej takich spotkań. Czym się kierowałem wybierając trzecie pole startowe w finale? Wiedziałem, że nie dysponuję najlepszym startem, ale też to, że poradzę sobie tam na tyle i będę mógł się wydostać do nawierzchni, która znajdowała się na zewnętrznej i w poprzednich wyścigach bardzo mi pasowała. Mało brakowało, a prawie bym się na tyle napędził na wejściu w drugi łuk, że udałoby mi się wyprzedzić Szymona. Delikatnie zabrakło. Próbowałem wszystkiego, ale nie byłem na tyle szybki i Szymek jechał na tyle mądrze, że nie dałem rady.

 

Patryk Dudek (III miejsce): Gratulacje dla Przemka i Szymona. W finale mnie pokonali. Robiłem, co mogłem, żeby zatrzymać te czapki, ale nie udało się. Za rok mamy kolejne Mistrzostwa Polski i mam nadzieję, że uda się wystartować w finale. Wtedy będę się starał o to, by być pierwszym. Na pewno jestem bardzo zadowolony, bo planem minimum było miejsce w pierwszej trójce, żeby coś przywieźć do domu. To się udało. Jak byłoby złoto, to poszłoby na licytację, ale nie ma więc myślę, że za brąz się ludzie raczej nie będą zabijać. Zawody były trudne. Ten tor jest całkiem inny niż był na początku roku na memoriale, który udało mi się wygrać. Po zawodach z Grudziądzem była dosypana nawierzchnia i to zrobiło różnicę. Cały czas szukaliśmy w motocyklach, do ostatniego biegu. Końcówka była udana. Półfinał dość dobry, bo mimo iż nie najlepiej startowałem, do tego nie pasowało mi drugie pole, ale na trasie udało się minąć Janusza Kołodzieja na przedostatnim łuku. Czy to był atak desperacji? Chyba aż tak nie jeżdżę, by nazywać to desperacją (śmiech). Byłem bardzo dobrze nastawiony na finał, ale niestety nie udało mi się założyć kolegów po lewej stronie. Mam „tylko”, a może „aż” trzecie miejsce. Jestem szczęśliwy. Chciałbym podziękować wszystkim sponsorom, którzy we mnie wierzyli, całemu mojemu teamowi, rodzinie i kibicom, którzy oglądali te zawody na trybunach i w telewizji oraz dziewczynie. Dziękuję.

Udostępnij