www.stalgorzow.pl: W piątek, 7 lipca, trenowałeś w Gorzowie, ale jazdę przerwał deszcz. Zdążyłeś wykonać założony przez siebie plan na ten dzień i sprawdzić pięć silników, które przywiozłeś?

Martin Vaculik: – Tak się udało, że zdążyłem wszystko przetestować. Fajnie, że sprawdziłem dużo silników oraz różnych rzeczy i wszystko jest okej.

 

Ostatnie tygodnie były trudne. Co stało się z twoimi silnikami?

– Dwa, nawet trzy tygodnie temu miałem bardzo dużo zawodów i postanowiliśmy z tunerem zrobić cały serwis przed tym maratonem. Części, których użyto w tych silnikach, okazały się być z jakiejś niedobrej serii i spowodowało to, że te jednostki były zupełnie inne niż wcześniej. Problem w fabryce został rozstrzygnięty, a felerna seria została już poprawiona i wszystko zaczęło z powrotem działać jak należy. To były trudne chwile, bo nic nie działało. A jak jednak coś funkcjonowało, to byłem tak zdezorientowany, że może nawet sam nie jechałem już na sto procent. Teraz mamy już wszystko ogarnięte. Parę spotkań mi nie wyszło, ale na tym świat się nie kończy.

 

Pomijając mecze zaległe, lipiec to przerwa dla PGE Ekstraligi i można popracować spokojnie przy sprzęcie. Jak wykorzystujesz wolny czas? Gdzie trenujesz?

– Całe szczęście, że teraz miałem ten problem, a nie pod koniec sezonu, w finałach. W czwartek byłem w Gorzowie, a w piątek u siebie w Żarnowicy. W poniedziałek w Szwecji, bo tam też mieliśmy parę rzeczy do przetestowania, ponieważ również nie jestem zadowolony z tamtejszych moich występów. Później czeka nas mecz w Grudziądzu, kolejne spotkania w Szwecji i następne zawody, w tym Grand Prix oraz nasz mecz ze Spartą Wrocław. Miałem też parę dni dla siebie, podczas których byłem w domku z małżonką i dzieckiem. Bardzo się cieszę tymi chwilami, bo to jest dla mnie najważniejsze.

 

Tak, jak wspomniałeś, 30 lipca pojedynek z Betard Spartą Wrocław, czyli mecz na szczycie. Jak nastawienie przed tym starciem?

– Już w czwartek w Gorzowie próbowałem pewnych rzeczy, żeby być szybkim na tym torze i to się udawało. Wrocławianie są mega mocną drużyną. Tai Woffinden, Maciek Janowski czy mistrz Polski Szymek Woźniak… Swoją drogą chciałbym mu pogratulować, bo to, co zrobił, to było sensacyjne i bardzo mu kibicowałem. Będzie bardzo groźny, ponieważ był bardzo szybki w Gorzowie. Są tam dobrzy zawodnicy, nikogo nie można lekceważyć i będzie to arcytrudne spotkanie.

 

Wcześniej jednak jeszcze zaległy pojedynek w Grudziądzu. Uda się przełamać złą passę wyjazdową?

– Nie chcę już wracać do tego, co było. Mam nadzieję, że wygramy. Lubię ten tor. Trzeba napatrzeć się na mecze gospodarzy, zanalizować to i wyciągnąć wnioski.

 

Z pewnością liczycie na duże wsparcie kibiców, zarówno w Grudziądzu, jak i u siebie, szczególnie na pojedynku z wiceliderem tabeli, Spartą?

– Kibice sami dobrze wiedzą, że są naszym ósmym zawodnikiem i są fantastyczni. Inaczej się jedzie przed pełnymi trybunami, a inaczej przed pustymi. Fani lubią ten klub, przychodzą na stadion, a my, jako zawodnicy, staramy się zrobić jak najlepszą robotę, żeby byli zadowoleni i im się podobało. Nawet, jak mecz jest przegrany, to żeby do domu zabrali ze sobą fajne emocje z tego ścigania i uczucie, że daliśmy z siebie wszystko. Wsparcie kibiców jest fantastyczne i czułem je w trudnych chwilach. Jestem wobec siebie bardzo krytyczną osobą. Jeśli ktoś ma jakieś pretensje do mnie, to nie mam problemu, by to zaakceptować, bo sam też to widzę. Fani przekazywali słowa wsparcia. Wiadomości, które otrzymywałem, doładowywały mnie pozytywną energią i to jest niesamowite. Bardzo im za to dziękuję!

Udostępnij