Dariusz Molski: A co zagrało? Kierowcy, masażysta, a reszta ludzi? Nie zastosowała się do tego poziomu i jest mi po prostu wstyd, bo trzeba było się zebrać dzień przed, a myślę, że zagralibyśmy lepiej, niż to, co zaprezentowaliśmy w Grudziądzu w sobotę. Jest mi naprawdę wstyd, bo nie pamiętam, jak dano nie grałem tak słabego meczu. Nie wiedziałem w pewnym momencie, gdzie się schować ze wstydu. Moje uwagi nie skutkowały, zespół przejął inicjatywę – przestał grać głową. I to się zemściło, bo w tej grze wszystko zaczyna się od głowy. Jeśli tego się nie ma, to trzeba się zapytać „co ja tutaj robię?”. Od samego początku zagraliśmy bardzo bojaźliwie, nie wiem dlaczego. Grudziądz to zespół ani lepszy, ani gorszy od nas. Po prostu przeciwnik. A my nie podeszliśmy do tego meczu normalnie. Szlachectwo zobowiązuje. Skoro weszliśmy na pewną wysokość i zaczęliśmy mówić o Superlidze, to zachowujmy się jak ekstraligowcy, a nie jak „gówniarze”, bo to nie uchodzi. Jeśli ktoś nie poczuł kubła zimnej wody na głowie w tym meczu, to niestety będzie się musiał z nami pożegnać, bo ja nie będę firmował czegoś takiego – ignorancji, walenia głową w mur. To nie ta dyscyplina. Gramy o kibica. Gramy o to, by grać pięknie i widowiskowo. Chcemy grać tak, jak przyzwyczailiśmy kibiców gorzowskich. Nie umiemy się zachować podczas tak głośnego dopingu, jaki był w hali w Grudziądzu. Należy tu pochwalić kibiców gospodarzy, bo udało im się nas zaskoczyć. W pewnym momencnie zareagowaliśmy jak „gówniarze”, bo zamiast grać, zaczęliśmy patrzeć, co robi kibic. I to był faktycznie ich ósmy zawodnik.

 

Dominik Droździk: – Taki wynik nie satysfakcjonuje. Jesteśmy troszkę podłamani. Ale to jest początek sezonu, drugi mecz, do zdobycia w tym sezonie jest prawie 90 punktów, więc te trzy „oczka” nie są wielką tragedią. Lepiej teraz, niż później. W Grudziądzu zawiodła przede wszystkim skuteczność. Brak Czarka Marciniaka w bramce przez cały tydzień – nie tylko na meczach – zaowocowało to tym, że rozbroniliśmy bramkarza, który później nie dawał nam za wiele trafiać. Mieliśmy w granicach 15 sytuacji sam na sam w tym 4 rzuty karne, które przestrzeliliśmy. Przegrywamy 3. Wystarczyło rzucić te karne i mecz byłby wygrany. Już nie licząc tych sytuacji, które po prostu zepsuliśmy. Bramkarz Grudziądza po prostu wygrał im mecz. Bramkarz nie był z pierwszej łapanki, a my nie potrafiliśmy go pokonać nawet z najłatwiejszej pozycji. „Tadek” rzuca z drugiej linii, to dla mnie jest chleb powszedni (śmiech), co prawda w sytuacjach krytycznych (śmiech). Goniliśmy wynik, rzuciłem i wyszło. Liczy się jednak wynik sportowy, a przegraliśmy. Szkoda, że z beniaminkiem, bo moglibyśmy wyjaśniać przegraną na ciężkim terenie jak Malbork, Leszno… Jesteśmy jednak drużyną dobrą, ambitną, ale też przede wszystkim młodą i zdarzają nam się wpadki. Był doping głośny na hali i to może deprymować, chociaż mi osobiście to nie przeszkadzało. Jak jedzie się na wyjazd i jest młyn kibiców drużyny gospodarzy, to jeszcze fajniej jest się pokazać, zaprezentować jakąś efektowną bramkę. Szkoda, że tego nie pokazaliśmy. Na pewno życzylibyśmy sobie takiego rodzaju dopingu w Gorzowie. Wystarczyłoby kilka gardeł, bęben, a cała reszta kibiców na pewno poszłaby za tym i mielibyśmy w Gorzowie prawdziwy młyn. To nie jest tak, że nasza publika jest niemrawa. Na pewno, gdyby ktoś ich pociągnął, to wszyscy by za nimi ruszyli.

 

Mateusz Stupiński: – Zdecydowanie zdobycz indywidualna nie cieszy, bo przegraliśmy mecz, w fatalnym stylu. Każdy zrobił tym razem naprawdę dużo błędów zarówno w ataku, jak i w obronie. Nie byliśmy tym kolektywem, do którego przyzwyczailiśmy kibiców. Nie wiem skąd to się wzięło. Każdy teraz zrobi rachunek sumienia, omówimy mecz w poniedziałek. Liga jest długa. Gramy dalej. Miejmy nadzieję, że jeśli zdarzy nam się jeszcze jakaś przegrana, to po walce i nie w takim stylu. Chcieliśmy wygrać, ale to nie był nasz dzień. Najłatwiej jest grać twardo w obronie i wyprowadzać kontrataki. To są najłatwiejsze bramki. Tym razem, tak jak mówiłaś, nie było tego w naszej grze. Myślę, że nie możemy mówić o pechu. Po prostu słaba skuteczność, z bramkarza zrobiliśmy troszeczkę mistrza  świata. Kubeł zimnej wody. Przyda nam się. Dobrze, że to teraz, a nie później. Schodzimy na ziemię, bierzemy się do pracy. Czeka nas mecz z aktualnym liderem tabeli. Gramy u siebie i będziemy chcieli się zrehabilitować. Świetny doping w hali w Grudziądzu! Trochę szkoda, że brakuje takiego dopingu u nas. To właśnie o to chodzi. Przychodzi kibic, robi hałas.

 

Krzysztof Nowicki: Niestety, zrobiliśmy z bramkarza gospodarzy mistrza świata. Bardzo dużo nieudanych rzutów, nie wiem, czy nie powyżej 50%. A już zwłaszcza karne. 4/8? Bardzo słaba skuteczność. Nie wiem, z czego to się bierze. Może z długiej podróży, może z gorszego dnia. To był naprawdę bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu, a przeciwnik był bardzo dobrze przygotowany taktycznie. Może mają mniejszą motoryczność i gorsze rzuty, ale nie było tego w meczu widać. Bardzo dobrze nas rozpisali i wygrali z nami mecz. Może źle podeszliśmy do tego meczu. Za mało skoncentrowani.

 

Oskar Serpina: Po pierwsze chciałem powiedzieć, że dostaliśmy zimny prysznic od Grudziądza, bo te wygrane w zeszłym sezonie i z Sierpcem, zaciemniły nam nasz własny obraz. Nie jesteśmy jeszcze taką drużyną, która na stojąco wygra mecz. Zimny prysznic nam się przyda, pojawił się w bardzo dobrym momencie. Musimy nabrać trochę pokory. Ten mecz daje nam dużo do myślenia. Takie mecze nie mogą nam się trafiać. Nie możemy do nich podchodzić z wyższej pozycji niż przeciwnik już przed meczem. Liga jest wyrównana i było to dziś widać. W każdym meczu musimy gryźć parkiet, a dziś tego zabrakło. Nie funkcjonowało nic. Nie ma co zrzucać winy na siebie nawzajem. Nie ma co zrzucać winy na pecha, bo w wielu sytuacjach rzeczywiście brakowało szczęścia, ale większość meczu zawaliliśmy sami. Snuliśmy się po boisku, nie mogąc wejść w mecz. Nic nie wychodziło. Może i dobrze, że to się wydarzyło teraz, ale jest to sytuacja, z której musimy wyciągnąć wnioski. Nie poddajemy się! Liga dopiero wystartowała, mamy dużo do analizy – praktycznie 60 minut fatalnej gry mamy do przejrzenia i wyciągnięcia wniosków. Takie mecze oby więcej się nie wydarzyły. Rehabilitacja będzie za tydzień.

Udostępnij