Stanisław Chomski: – Mecz mimo wszystko był niezwykle zacięty. Spotkanie było zagrożone i tor trzeba było przygotować tak, jak Ekstraliga sobie tego życzyła, a my wzięliśmy to pod uwagę. Chyba kluczem do zwycięstwa były te trzy pierwsze wyścigi po 5:1. Później 2:4 gości, dużo remisów. Bałem się końcówki, ponieważ zawodnicy z Zielonej Góry są markowi. Doyle najszybciej się połapał jak u nas jechać. Było wiadomo, że Patryk Dudek po nieudanych wyścigach potrafi wejść na odpowiednie tory i to się stało. Jarek też swoje dorzucał. Brakowało czwartego do brydża. Mój zespół jechał równo. Nie popełniliśmy tych błędów, choć już były takie dywagacje, co zrobić tak jak w poprzednich rundach. Przetrzymaliśmy napór zielonogórzan. Dziękuję chłopakom. Wydaje mi się, że moi młodzieżowcy ambicjonalnie do niektórych wyścigów podeszli. Upadek i taśma Karczmarza, ale to zdarza się takim zawodnikom. Gdyby ktoś mi powiedział taki wynik przed zawodami, brałbym go w ciemno. Byliśmy monolitem, bardzo dobrze się komunikowaliśmy. Bartek i Przemek w pewnym momencie zaczęli żonglować. Wyszło to Przemkowi na dobre. Szkoda, że został wykluczony w trzynastym biegu. Po to zawodnik wyjeżdża, żeby spróbować. To samo robili zielonogórzanie. Mają po dwa, trzy motocykle i robiąc start, czują jak ten motocykl jedzie. Nieraz jest dobra zmiana, ale rywal jest szybszy. Trzeba wiedzieć dlaczego się wygrywa i przegrywa. Dzisiaj żeśmy chyba wiedzieli.

 

Martin Vaculik: – Bardzo cieszymy się z wygranej, która naprawdę było dla nas wyjątkowa. Wiadomo, jakie mecze są z Falubazem i to jest dwumecz, jako jeden z nielicznych, kiedy te dwa kluby jadą o medal. Jest to specyficzne. Wiemy, że Falubaz jest bardzo silną drużyną, gdzie jeździ światowa czołówka. Tym razem udało się nam stworzyć monolit. Cała drużyna pracowała bardzo dobrze. Świetnie pojechali również juniorzy. Z mojej jazdy też jestem zadowolony. Wszystko było OK i funkcjonowało jak należy. Przed nami teraz jeszcze jeden mecz w Zielonej Górze i cały czas jesteśmy skupieni. Staramy się do tego podejść na luzie, ale wiadomo, że trzeba być skupionym, ponieważ wiemy, o co jedziemy. Na wyjeździe również chcemy pojechać dobre spotkanie. Trenowałem normalnie. Od jakiegoś czasu używam silników od innego tunera, Fina – Rune Jensena, do którego wróciłem. Czuję, że to u mnie funkcjonuje, ponieważ w moich najlepszych latach również korzystałem z jego silników i tak naprawdę czułem, że to jest dla mnie fajne. Mam nowe rozwiązania, które się sprawdzają i z tego się cieszę, że mam spokój i mogę sobie nawet bez treningów pojechać i jest OK.

Moim zdaniem, ci kibice co zostali w domu chyba żałują, że nie przyszli na stadion i nie zobaczyli takiego ciekawego widowiska. Nas też to bardzo bolało, że nie awansowaliśmy do finału, ale jesteśmy drużyną. Kibice są również naszą częścią. Jeżeli oni czują się w jakimś stopniu obrażeni, to przepraszam, taki jest sport. Nie zawsze się wygrywa. Na pewno my nie chcemy specjalnie przegrywać i zrobiliśmy wszystko, by znaleźć się w finale, ale los tak się ułożył. Dziękujemy kibicom, którzy pojawili się na trybunach i pokazali, że są z klubem na dobre i na złe. Walka z Falubazem o brązowy medal to jest według mnie jak finał ligi. My się cieszymy i wierzymy, że wszystko będzie dobrze.

 

Marek Cieślak: – Gratuluję Stali świetnego meczu. Początkowe trzy biegi były jak nokaut. Próbowaliśmy się podnieść, korzystając z rezerw taktycznych. Jason w piątym biegu pojechał jako rezerwa taktyczna. Zagadką jest dla mnie dlaczego pierwsze trzy biegi przegraliśmy tak sromotnie. U nas jadą zawodnicy, którzy potrafią dobrze startowa, a taki chaos powstał. Każdy patrzał ze zdumieniem, dlaczego tak to jest. Później zaczęliśmy walczyć i odrabiać straty. Myślę, że ten bieg trzynasty, który już prowadziliśmy podwójnie i Przemek się przewrócił, mógłby nas podbudować. Co do jego upadku to było ostro, Jason go tam przycisnął do bandy, ale co on potem zrobił tam na wejściu w łuk, to nie było sportowe zagranie. Gdyby pojechał normalnie i byśmy wygrali ten bieg 5:1, to mecz by się może inaczej ułożył. Zrobiłaby się wtedy różnica tylko sześciu punktów przed biegami nominowanymi. Mieliśmy za mało zawodników, którzy zdobywali punkty. Juniorów mamy takich jakich mamy. Piotrek dzisiaj też nic nie mógł zrobić. Thorssell to pojechał dwa razy i potem nie wiadomo, co robić, próbowaliśmy wszelkich możliwości. Gospodarze byli mocni. Na pewno nie będziemy rozpaczać w tym momencie i trzeba pojechać u nas to, co potrafimy najlepiej i zawalczyć o wszystko. Jeszcze raz gratuluję Stanisławowi i jego zawodnikom dobrego wyniku, ponieważ pojechali naprawdę dobrze. Było trochę szukania, bo tor na Grand Prix był inny. Jeździło się wtedy na innych przełożeniach. Dzisiaj okazało się, że to co było na Grand Prix nie zdawało egzaminu. Piotr był zagubiony całkowicie. Nie chciałbym nawet komentować tego, co pojechał, bo właściwie nie pojechał nic.

 

Jason Doyle: – Zaczęliśmy nie za dobrze. Gospodarze mieli już dziesięciopunktową przewagę po pierwszych czterech biegach. Było bardzo trudno powrócić do meczu. Gorzowianie byli bardzo szybcy i dobrze spasowani z torem. My zaczęliśmy gonić rywali bardzo późno. Na pewno nie tak chcieliśmy zakończyć mecz, przegrywając w biegu piętnastym 1:5. Musimy jak najlepiej pojechać za tydzień w meczu u siebie. Nic nie jest niemożliwe.

 

Rafał Karczmarz: Na pewno będziemy nastawiać się bojowo. Będziemy oczywiście trenować, by wygrać w dwumeczu oraz może i w samym drugim spotkaniu. W Zielonej Górze tor jest dosyć łatwy. Wystarczy tylko trafić z ustawieniami i skupić się na startach. Tam można wygrać z każdym. W rundzie zasadniczej przywiozłem tam cenne punkty dla drużyny. Myślę, że za tydzień będzie jeszcze lepiej. Przed nami bardzo ważny mecz. Mamy sporą zaliczkę, którą będziemy się starali utrzymać. Będziemy musieli walczyć z przeciwnikami, którzy na pewno nam nie odpuszczą, ponieważ będą chcieli wywalczyć brąz. My się jednak nie poddamy. W kalendarzu nie mam przewidzianych startów, więc będziemy trenować tutaj w Gorzowie i szykować się tutaj na ligę. Dopiero za dwa tygodnie szykują mi się zawody, więc w tej chwili na spokojnie przygotowuję się do meczu. To niesamowite uczucie być liderem w kadrze. Poza mną jechali Smektała – Indywidualny Mistrz Polski Juniorów, Kubera, Woryna i Jakub Miśkowiak – debiutant. Według mnie wypadłem bardzo dobrze. To było dla mnie bardzo dobre przetarcie i zarazem zdobycie nowego doświadczenia, ponieważ tor był wymagający, a aktualnie w Polsce jest takich bardzo mało. To jest kolejny krok do przodu i nauka. Raczej woda sodowa nie uderzy mi do głowy. Takie sukcesy motywują do lepszych wyników, ponieważ jestem pewniejszy siebie.

 

Udostępnij