Miłosz Bekisz: Tak, jak widać, zostawiliśmy dużo zdrowia na boisku. Spotkanie nie było spacerkiem, o czym świadczy choćby wynik. Bardzo się jednak cieszymy, że w końcu udało się wrócić na nasze tory i dodatkowo bardzo cieszy to, jak fani nas w tym dniu wspierali. To naprawdę jest coś cudownego, nawet słychać po mnie, że sam zdarłem gardło. Czapki z głów dla Was, dziękujemy!

 

Dariusz Molski: Nie było lekko. To nie jest przypadkowa drużyna. W pierwszej połowie nie mogliśmy sobie poradzić z jednym zawodnikiem, który nam seryjnie strzelał bramki. Dopiero później troszeczkę zmieniliśmy podejście i to zaskoczyło. Już w drugiej połowie w obronie oni praktycznie nie istnieli, natomiast my w ataku nie mogliśmy się przebić. Chyba trochę za szybko chcieliśmy odskoczyć na dużą odległość. A jak już ją mieliśmy, naprawdę bardzo swobodną, to dałem grać wszystkim zawodnikom. Wynik jest jaki jest. Uważam, że nie za wysoki, ale adekwatny do meczu. Myślę, że gdybyśmy chcieli go mocno przypilnować, mogłoby być zdecydowanie więcej, bo nawet już było 8 bramek różnicy. Ale wszyscy chłopacy muszą grać, a zwycięstwo jest zwycięstwem i to jest ważne. Był taki moment w pierwszej połowie, gdzie gorzej szło i było trzeba kogoś szukać, czegoś szukać. Ci chłopacy z drugiej linii muszą się w takim momencie odnaleźć na boisku. I znaleźli się. Jestem zadowolony z tych zmienników. Jestem zadowolony z obrony tak od 20 minuty meczu. Z ataku nie. Było dużo niedokładności, akcje były fajne, ale nie były wykańczane. Pojawiały się przestrzelone i obronione rzuty. Tłumaczyliśmy sobie w przerwie, że nic się szybko nie przegra, nic się szybko nie wygra. Żeby wygrać lub przegrać trzeba się mocno postarać. Trzeba na to czasu, cierpliwości i konsekwencji w grze. A nam jej momentami brakowało. Być może zbyt długo momentami eksploatowałem Bartka Starzyńskiego, później go zmieniłem i gra uległa lekkiej zmianie. Nasi młodzi lewi rozgrywający grają jeszcze trochę w kratkę. To są, podkreślam, młodzi chłopcy i inne zadanie mieli tam, gdzie grali wcześniej. Muszą się nauczyć naszej gry i odpowiedzialności za wynik. To trochę potrwa. Mam nadzieję, że dość szybko nauka się skończy i zaadaptują się w miarę na tyle, że nie będziemy ponosili konsekwencji z tego powodu.

 

Cezary Marciniak: Czy czuję się bohaterem spotkania? Absolutnie nie! Na wynik zapracował cały zespół. Zaczynałem mecz od drugiej części pierwszej połowy. Cały mecz zagrał dobre zawody, zagraliśmy świetnie obroną, bo tylko 23 bramki straciliśmy. Bohaterem był cały zespół moim zdaniem. Jak najbardziej AZS UW to zespół, którego można się obawiać. A dodajmy do tego, że trzech podstawowych zawodników nie przyjechało do nas na mecz. Myślę, że u nich naprawdę będzie trudno wywieźć te trzy punkty. To zespół z doświadczonymi zawodnikami, a niektórzy z przeszłością superligową. Obawiać należy się każdego przeciwnika w tej lidze, bo jest ona wyrównana, a tym bardziej Warszawy, która przebojem do niej weszła i ma już 6 punktów.

Udostępnij