Marcin Pilch (trener SMS ZPRP Gdańsk): Przyjechaliśmy tutaj walczyć. Wiadomo, z jakiej pozycji startują uczniowie z naszej szkoły. Nie mamy nic do stracenia. Szkoda końcówki, parę strat w ataku mniej i wynik mógł być zdecydowanie lepszy. Tak, postawiliśmy się, stawiamy się każdemu w lidze. Taki jest nasz cel, żeby ogrywać tych młodych chłopaków, by zderzali się z zespołami lepiej ułożonymi, bardziej doświadczonymi i żeby po prostu dużo grali.

 

Krzysztof Nowicki: Mam takie wrażenie, że bardzo słabo mi się dzisiaj grało, przez bardzo długi czas nie mogliśmy się zgrać z obroną, było naprawdę bardzo ciężko. Zawodnicy z SMS-u się rozstrzelali, ale na szczęście udało nam się pod koniec wybronić parę piłek i wygraliśmy. Wydaje się, że dość wysoki wynik, ale był to naprawdę trudny mecz. Niestety, rzeczywiście SMS napsuł nam sporo krwi. Widać, że mają zielone światło do rzutu, bardzo dużo rzucają, a zdecydowana większość tych rzutów jest naprawdę bardzo dobra. To jest przyszłość.

 

Wiktor Bronowski: Oczywiście, że spodziewaliśmy się, iż SMS będzie trudnym przeciwnikiem. Wiemy, że to są młodzi i jedni z najbardziej utalentowanych zawodników z całej polski. Mają dobry system szkolenia, wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. SMS jest trudną drużyną i nie jest łatwo wygrywać z młodą i ambitną rodziną. Myślę, że o naszej wygranej zdecydowało doświadczenie, zwłaszcza w końcówce. Wykorzystywaliśmy ich błędy, które wykorzystywaliśmy. Twarda obrona, dużo kontrataków i w końcu wypracowaliśmy naprawdę bezpieczną przewagę. Wydaje mi się, że nasze błędy wypływały z rozluźnienia, mieliśmy 5 bramek przewagi i stopniało to do jednej. Na szczęście podnieśliśmy się, a to jest najważniejsze. To definiuje dobrą drużyną w trudnych chwilach. Jak to w piłce ręcznej bywa, horrory na porządku dziennym. Chcieliśmy trochę emocji zapewnić kibicom (śmiech). Fajnie, że wygraliśmy i bardzo dziękujemy kibicom za doping, który w trudnych momentach niósł nas i pozwalał na danie z siebie jeszcze więcej.

 

Dariusz Molski: Nadenerwowałem się, ale tylko na sędziów. Co prawda myśmy też porobili dużo błędów, dużo nieskutecznych rzutów, ale gdyby – tak nie powinno być, ale się zdarzyło – sędziowie nie wytrącili nas z równowagi, tych błędów powinno być zdecydowanie mniej. Wprowadziliśmy taki sam chaos, jak gra SMS. Mecz mieliśmy pod kontrolą, a później 3 na 7 akcji robimy sobie zadymę na dwie bramki. Nie było wielkiej tragedii, bo wynik jest zdecydowanie lepszy niż to, co żeśmy rzeczywiście zagrali. Mówię o naszej skuteczności, bo sama gra nie była zła. Nie mam większych zastrzeżeń. I w momencie, w którym Oskar dostał dwie kary zbyt późno zareagowałem, bo tam w obronie była dziura. Za późno zauważyłem, że jednak obchodzi grę i nie reaguje tak, jak powinien w obawie przed trzecią karą. Kiedy wszedł Adek Turkowski było już trochę lepiej – a zwłaszcza przy 5-1. Miłosz wybił im bieganie i to granie na krokach – to skandal, 7 kroków i zero reakcji – z głów. Sędziowie pozwolili i trzeba było się dostosować, a nie gadać.

 

Oskar Serpina: Grom spadł z nieba, bo te pięć minut, kiedy wyszliśmy z szatni, było bardzo dobre, a kolejne pięć było tragiczne. Wynik bodajże z sześciu bramek stopniał do jednej. Od tego momentu zaczęła się ta bijatyka, ale później wróciliśmy na właściwe tory. Trochę naszych błędów, a trochę dziwnych, kontrowersyjnych decyzji sędziów. Ale to ciiii! W konsekwencji fajny wynik i możemy w spokoju przygotowywać się w tej długiej przerwie do meczu z Orlen Wisłą II Płock.

Udostępnij