Skręcenie czy nawet podkręcenie kostki u nogi to bardzo bolesna i uciążliwa kontuzja, która stosunkowo często pojawia się wśród wielu sportowców. Zazwyczaj oznacza to wyłączenie z gry na od trzech dni do kilku tygodni i intensywną rehabilitację. Na to nie miał jednak czasu Miłosz Bekisz, który kostkę podkręcił na samym początku spotkania z Real-Astromalem Leszno. I grał dalej. – Ze względu na naszą sytuację kadrową tak wyszło. Musiałem zagryźć zęby i pomóc drużynie. Bardzo się cieszę, że ten ból jednak ze mną nie wygrał. Myślę, że to dzięki tym kibicom na trybunach – powiedział po spotkaniu jeden z bohaterów meczu z Lesznem.

 

Tuż przed spotkaniem – nomen omen – Bekisz wziął udział w krótkim nagraniu zapraszającym kibiców na ten mecz, pokazując, że kontuzje i ból są niczym w obliczu gorącego dopingu z trybun. – To właśnie o to w tym chodzi, spełniły się słowa z nagrania, które wrzuciliśmy w tygodniu do sieci. Na początku meczu skręciłem kostkę, jest wylana torebka. Ale dla tych ludzi, dla tych kibiców, trzeba było zagrać w tym spotkaniu i pomóc  drużynie w osiągnięciu tego sukcesu – wyjaśnił.

 

Takie poświęcenie z pewnością jest godne podziwu, jednak tuż po meczu skutki kontuzji były już dużo bardziej odczuwalne niż gdyby zawodnik nie zdecydował się na dalszą grę. – Już mogę powiedzieć, że cały mecz grałem na środkach przeciwbólowych. Teraz kostka daje o sobie znać, podejrzewam, że na początku tygodnia będę musiał zrobić sobie jakąś przerwę, ale na przyszłotygodniowy mecz w Żukowie muszę być gotowy. Dysponujemy taką kadrą jaką dysponujemy. Z drobnymi urazami trzeba zawalczyć, zagryźć zęby i grać dalej – zakończył zdeterminowany Miłosz Bekisz.

Udostępnij