www.stalgorzow.pl: Trenerze, przed nami mecz z Nielbą Wągrowiec, liderem rozgrywek. Jaka jest kondycja drużyny przed tym spotkaniem?

Dariusz Molski: – To jest bardzo trudne pytanie. Tak do końca – nie wiem. To znaczy, że w treningu grających zawodników jest dziewięciu plus dwóch bramkarzy, w tym obu niepełnosprawnych. Posiłkujemy się juniorem, który jest pełnosprawny. Kondycja jest „średnia”, tak bym powiedział. Ale to jest ostatni mecz i przygotowujemy się do niego na miarę naszych możliwości przede wszystkim technicznych i ludzkich.

 

Przed każdym meczem z Wągrowcem mówi Pan o tym, że jest to piekielnie trudny rywal,  ale nie świadczą o tym późniejsze wyniki, w których Stal zdecydowanie dominuje. Lekkie przecenianie rywala?

– To jest drużyna, która ma najwięcej rzuconych bramek. W pierwszej dwudziestce ligi mają trzech swoich strzelców, a trzecim jest obrotowy. Tu nie ma nic przesadzonego. Zresztą, są na fotelu lidera, mają na koncie takie skalpy jak chociażby Olsztyn, co prawda po karnych, ale to cały czas zwycięstwo. Mają też wpadki. Ale kto ich nie ma?

 

Co wg Pana będzie najtrudniejsze w tym spotkaniu?

– Zawsze mówię: „Wrogów się nie boję, boję się przyjaciół”. Ale tak poważnie, to my sami. Nas jest naprawdę mało. Ci, którzy są, też nie są jeszcze do końca sprawni. A może inaczej. Urazy się nawarstwiają i pojawiają się kolejne. Do końca roku został nam jednak jeden mecz ligowy i położymy tu na szalę wszystko, co mamy i ponad to, żeby obronić naszą twierdzę i być zwycięskim.

 

Obawia się Pan tego meczu?

– Nie. Wyniki mogą być trzy. Albo wygrana, albo przegrana, albo remis. A remisów tak naprawdę nie ma, bo przy aktualnym układzie przy najgorszym wypadku mamy jeden punkt, czyli jakaś zdobycz by była. Czego mam się obawiać? Nie z takich sytuacji wychodziliśmy obronną ręką. W jakiś sposób się przygotowujemy, nie leżymy, nie pijemy kawki i nie myślimy o tym, jacy jesteśmy biedni i poobijani, słabi i w ogóle. Nie! Jesteśmy mocni w tym, co mamy, w tym składzie, w którym jesteśmy. Musi boleć i tyle.

 

Trenerze, wiemy już kogo nie będzie, a kto jest niepewny występu?

– Na pewno nie będzie Darka Śramkiewicza, Bartka Starzyńskiego, nie będzie Wiktora Bronowskiego, chociaż się mocno pcha, ale piłki nie może złapać. Nogi ma sprawne, głowę też, ale nic poza tym. Bardzo duży znak zapytania trzeba postawić przy Miłoszu Bekiszu. „Tadzik” Droździk trenuje na słowo honoru, Oskar Serpina ma swoje problemy i one się nawarstwiają, jest ich kilka. I dwaj bramkarze, którzy są na jednej nodze, każdy na innej. Jakby ich złożyć do kupy, to mielibyśmy sprawnego zawodnika (śmiech). Ale oni zagrają, to pewne.

 

Jak trener rozróżnia braci Smolarków?

– Tych dwóch absztyfikantów po mojej prawej i lewej [wypowiedź zbierana była podczas konferencji prasowej, w której uczestniczyli także bracia Smolarkowie] – nie rozróżniam. Mam z tym bardzo duży problem! Z tym się wiążą strasznie śmieszne rzeczy – na przykład podczas meczu niewinny zostaje brany za winnego i słucha mnie z oczami otwartymi szeroko, czasami też z buzią, a na końcu stwierdza: „Trenerze, ale to nie ja” (śmiech). Natomiast tak poważnie, troszkę zaczynam ich rozróżniać. Wiem, który jest skrzydłowy, który rozgrywający według tych pozycji, na których grają w Gorzowie. Chociaż, przychodząc grali dokładnie odwrotnie. U nas na szczęście, teraz, gdy jest nas tak mało, można wykorzystać ich wszystkie atuty, a przede wszystkim bardzo dobrą technikę, dużą szybkość, dynamikę grania i odwagę przede wszystkim. Chłopaki umieją zachować się z piłką – to w piłce nożnej nazywać się „drybling”, u nas tak się nie nazywa. Wcześniej byli wykorzystywani do tych obron „kombinowanych”, teraz nasza kadra jest węższa i ich umiejętności przydadzą się z najbliższym przeciwnikiem.

 

Na facebooku Stali pojawiło się Pana zdjęcie z kominiarzem. Czy druga część legendy, kobieta z brodą, też się dopełniła?

– Z tym kominiarzem to trochę było inaczej, bo on nie stanął na mojej drodze, tylko było to spotkanie umówione (śmiech). Przed tym meczem wszystko trzeba zrobić, wszystkie gusła także trzeba spełnić, żeby wygrać. Ja zawsze się przed meczem bardzo dokładnie golę. Broda nie, ale kominiarz był w okularach. Nie było dymu, bo nie palę papierosów od jakiegoś czasu – jakichś 15 lat. Ale rozpaliłem ognisko na zewnątrz i wszystkie wymogi zostały z naszej strony spełnione. Mamy kominiarza po naszej stronie.

Udostępnij