Żółto-niebieska twierdza padła. Chyba wszyscy w Gorzowie jeszcze przyzwyczajają się do tego zdania, bowiem gorzowianie przez 3 i pół sezonu nie przegrywali na własnym parkiecie, choć nie zawsze to przychodziło łatwo. Tym razem lepszy okazał się zespół z Wągrowca, który pod kierownictwem Bartosza Świerada, zaliczył piorunujące dwa momenty – końcówkę pierwszej połowy i środek drugiej.

 

Początek meczu – można by powiedzieć – jak nigdy Stal miała bardzo dobry. Trzy szybkie akcje, jedna kontra, niezła obrona i w trzeciej minucie gorzowianie prowadzili już 3:0. To chyba obudziło gości, bo rozpoczęli próbę dobicia do żółto-niebieskich, jednak średnio skuteczną. Gorzowianie grali wet za wet, a dobrymi rzutami popisywali się Oskar Serpina z koła, któremu asystował niejednokrotnie Aleksander Kryszeń czy Adrian Turkowski, ale także Mateusz Stupiński czy wspomniany Turkowski oddawali celne rzuty. Coś złego zaczęło się dziać na 5 minut przed końcem połowy. Gorzowianie rzucali albo w bramkarza, albo obok bramki, a kompletna niemoc w ataku odbijała się kontrami, które kończyli tacy zawodnicy jak Paweł Gąsiorek czy Dariusz Widziński, odrabiając straty i zmuszając gorzowian do wycofania się do defensywy, co też nie do końca wychodziło, bo żółto-niebiescy mieli mały problem z odpowiednio szybkim powrotem. Połowę zakończyliśmy remisem, broniąc jednej bramki i nie rzucając kolejnej, co nie było aż tak tragiczne, biorąc pod uwagę, że żółto-niebiescy zazwyczaj lepiej rozgrywają drugą część meczu.

 

Niestety, nie tym razem. Po powrocie z przerwy żółto-niebiescy zrobili z bramkarza gości mistrza świata, rzucając mu piłki łatwe do obrony lub nawet nie lecące w światło bramki. Nie funkcjonowała też momentami obrona, która skupiała się na wyeliminowaniu Pawła Gregora, a tymczasem najlepiej rzucał Patryk Skrzypczak. Nie pomogły też kombinowane obrony z udziałem braci Smolarków, którzy byli jednymi z najjaśniejszych punktów zespołu, próbując ratować wynik w ataku i nie powalać gościom na rozwinięcie skrzydeł. Zabrakło jednak skuteczności całego zespołu, który zanotował przestój około 45 minuty i już nie wrócił na dobre tory. Gorzowian dobiły kontry Nielby i ataki z drugiej linii. Nielba tego wieczoru okazała się ekipą lepszą i mniej pokontuzjowaną, a żółto-niebiescy mają o czym myśleć podczas tej świątecznej przerwy.

 

Tymczasem tuż po Nowym Roku żółto-niebiescy będą zmuszeni do wielkiej pracy, bowiem już 5 stycznia rozpocznie się coroczny turniej Stal Gorzów Handball Cup, gdzie do Gorzowa zjadą się zespoły ekstraklasowe, zaś prócz rozgrywek ligowych w pierwszym miesiącu 2018 roku gorzowianie staną naprzeciwko Sandry Spa Pogoni Szczecin w 1/16 Pucharu Polski. Żółto-niebiescy nie zapomną o swojej porażce z Wągrowcą, jednak nie załamują się nią, tylko planują wyciągnąć wnioski i ponownie budować potęgę gorzowskiej twierdzy!

 

Nielba Wągrowiec 25 (10)

Gawlik, Malczewski  – Widziński 7 (1/1),  Skrzypczak 6, Gąsiorek 5 (1/2), Gregor 4, Pietrzkiewicz 3, Świerad, Golczyński, Zanto, Adamski, Malczewski, Karczewski, Marcinkowski, Witkowski, , Biniewski,.

Trener: Bartosz Świerad

Kierownik: Krzysztof Olszak

Fizjoterapeuta: Andrzej Gąsiorek

 

Żółte kartki: Witkowski, Skrzypczak, Gąsiorek

Kary: Pietrzkiewicz, Witkowski (3), Gąsiorek (2),

Czerwone kartki: Witkowski

Karne: 2/3

 

Stal Gorzów 21 (10)

Marciniak, Nowicki – Serpina 5, Mariusz Smolarek 4 (1/2), Kryszeń 3 (1/2), Stupiński 2 (1/2), Turkowski 2, Marcin Smolarek 1, Bronowski 1, Gałat 1, Chełmiński 1, Droździk 1, Bekisz, Kłak, Śramkiewicz.

 

Trener: Dariusz Molski

Kierownik: Łukasz Bartnik

Fizjoterapeuta: Krzysztof Korbanek

 

Kartki: Turkowski, Stupiński

Kary: Kryszeń, Serpina (2), Droździk

Karne: 3/6

 

Sędziowie: Jakub Jerlecki – Maciej Łabuń (Szczecin)

Widzów: 500 osób

Udostępnij