Dariusz Molski: Ta porażka nie boli sama w sobie, jako porażka. Kiedyś ona musiała przyjść. Mnie boli styl. 20 sytuacji sam na sam niewykorzystanych. Jakbyśmy przy takiej grze to wygrali, to ja nie wiem, z kim byśmy musieli tutaj grać. A był moment, że mało brakowało, bo doszliśmy ich na dwie lub na jedną bramkę. Myślałem, że się uda. Wszedł kontuzjowany zawodnik na boisko, Bronek (Wiktor Bronowski) i pokazał raz piękną akcję, ale za drugim razem zachował się znowu jak junior i to było efektem nietrenowania przez ostatnie dwa tygodnie.  Co mam powiedzieć? Jak jest sam na sam niestrzelone, to ja już w tym momencie nic nie mogę. Mogę się zastanowić, skąd to się wzięło. I chyba nawet znam odpowiedź – trenujemy w takim składzie, w jakim trenujemy, jest nas 7 na treningach. Nie chcę się tu tłumaczyć, broń Boże! Ale podejrzewam, skąd to się tym razem wzięło. Jeżeli stąd, to jest okej, jeżeli nie, to trzeba odkryć przyczynę i ją zlikwidować. 20 sytuacji niestrzelonych… to można wygrać mecz.  Ja nie liczę tych takich piłek, które leciały z drugiej linii. Sami nasi skrzydłowi to, co zrobili z bramkarzem, to już jest z 10 sytuacji. Nawet kontry w ostatnich sekundach połowy sam na sam i nie ma… Dużo wcale nie trzeba było. 4 sytuacje strzelone więcej dla nas i przez to 4 kontry mniej dla nich. I byłby odwrotny wynik. Ja szanuję przeciwnika, ale niech mi nikt nie mówi, że to nie wiadomo jaki zespół i że nie można było z nimi wygrać, że zagrali super zawody. No też nie. Narobili tyle błędów, że się w pale nie mieści. Te zawody nie były na wysokim poziomie. A że by byliśmy do niczego, to przegraliśmy. Czy się przestraszyliśmy? Na pewno nie. Byliśmy bardzo bojowo nastawieni. W piątek się okazało, że zawodnicy teoretycznie kontuzjowani zgłaszają akces do grania i są odpowiednio zabezpieczeni przez fizjoterapeutów. To czego ja mam się bać? Szkoda trochę, bo fajniejsze święta by były. To jest gra błędów, jeśli traci się 25 bramek z zespołem, który ma średnią 35, to nie jest źle. Oni do przerwy rzucili z ataku pozycyjnego 5 bramek! To o jakich błędach mówimy? Oni 10 bramek rzucili z kontry. Obrona nie była zła, to wynikało z nieskutecznego ataku. Gdybyśmy tych piłek im nie podali, to by nie rzucili tylu z kontry. To była nasza niemoc w tym meczu. Nieskuteczność rzutowa. Nie jestem zły. Jest mi przykro. Liczyłem się z tym, że ta porażka może przyjść. Nawet się jej spodziewałem, licząc nasze i ich atuty.

 

Adrian Chełmiński: – Zagraliśmy bardzo słabo koniec pierwszej połowy. Byliśmy strasznie nieskuteczni w ataku, przez co rywal miał dużo kontr. Wynik stopniał, a w drugiej połowie tak samo jak w ataku. Nie wracaliśmy się do obrony z czego było jeszcze więcej skutecznych kontr. No i niestety nie udało się wygrać tego meczu. Myślę, że mogłem zagrać dużo lepiej. Jak już miałem sytuacje rzutowe, nie kończyłem ich bramkami. Ewentualnie karny, ale nie zawsze były z tego bramki. Na pewno mogłem zagrać dużo lepsze zawody. Co zmienimy, to zależy od trenera, nie wiem, co teraz będzie, ale mogę zapewnić, że będziemy bardzo ciężko trenować do następnych meczów, żebyśmy mogli wygrywać.

 

Bartosz Świerad: Bardzo fajnie jest wygrać w Gorzowie. Tym bardziej nas to cieszy, że jesteśmy pierwszą drużyną, która tutaj zdobyła punkty. Był to naprawdę bardzo trudny mecz o zwiększonym ciężarze gatunkowym. Spotkały się pierwszy z drugim zespołem. Jak wiadomo, Stal nie przegrywa u siebie. Spodziewaliśmy się, że będziemy musieli się tutaj bardzo, bardzo mocno napracować. Zostawiliśmy dużo serca, dużo umiejętności na boisku. Chwała chłopakom za to. Oczywiście chwała również kolegom ze Stali za to widowisko. My się cieszymy z tych trzech punktów. Wydaje mi się, że obronę poprawiliśmy i to było też kluczem do wygrania tego meczu. Do tej pory w ataku w miarę sobie radziliśmy i wyglądało to przezwoicie, natomiast czasami mecze w obronie wyglądały tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Na pewno w tym sezonie prezentujemy się dużo lepiej i to pokazaliśmy również w sobotnim spotkaniu.

Udostępnij