Mecz 13. Kolejki I ligi grupy A między Pomezania Malbork a Stalą Gorzów zupełnie nie potoczył się po myśli gospodarzy. Goście od początku narzucili własny styl gry i wyszli do przeciwnika wysoką, żywą obroną, co wraz z błędami zawodników Pomezanii, kończyło się niejednokrotnie kontrą i zdobytą bramką dla żółto-niebieskich. – Pierwsza połowa była zła w naszym wykonaniu. Popełnialiśmy zbyt dużo własnych błędów, straty niewymuszone… Gorzów chyba zdobył 7 bramek z gry w ataku pozycyjnym, a resztę po naszych błędach, z kontr, rzutów do pustej bramki i otrzymywaniu piłki od naszych zawodników. 17 bramek straconych? To nie był budujący wynik. Natomiast w drugiej połowie wyglądało to już całkowicie inaczej, straciliśmy tylko 11 bramek, graliśmy dobrze w obronie. W ataku po japońsku – „jako-tako”. Dało to jednak taki efekt, że potrafiliśmy odrobić stratę i mieliśmy na koniec ostatnie słowo w ostatnich 15 sekundach spotkania – opowiedział trener gospodarzy, Igor Stankiewicz.

 

Niestety dla Malborka, a stety dla Stali, w ostatniej akcji mocno pomylił się jeden z bohaterów spotkania, Ivan Telepnev, stanowiący główną siłę rzucającą Pomezanii w tym sezonie. – Niestety. Doprowadziliśmy do sytuacji czystej, ale Ivan źle oddał ten rzut, o czym on doskonale wie. Rzucił po prostej, a bramkarz z Gorzowa chodził po prostej, o czym zresztą przestrzegałem przed meczem. Wyjął tą piłeczkę, a potem karne – to loteria, a my w loterii nie mamy jakoś szczęścia – wyjaśnił.

 

 

Malborczanie od początku sezonu nie popisują się dyspozycją zwłaszcza, jeśli chodzi o celność i skuteczność rzutów karnych. Mecz ze Stalą był już trzecim spotkaniem w tym sezonie, które Pomezania zmuszona była rozstrzygać przez rzuty karne i trzecim przegranym. – Mówiąc brzydko, chrzanić te karne. Już nie mogę na nie patrzeć. Nie chcę o nich słuchać, bo to trzeci raz i trzeci raz dostaliśmy „w ciry”. To boli – powiedział po spotkaniu rozgoryczony szkoleniowiec malborskiego zespołu.

 

Faworytem tego spotkania, pomimo różnicy w tabeli, przed meczem byli gospodarze. Ci jednak do Stali podeszli z ogromnym szacunkiem. – Potrafiliśmy nawiązać równorzędną walkę z trzecią drużyną tabeli. Gdyby nie te głupie błędy w pierwszej połowie, to myślę, że ten mecz mogliśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść – stwierdził trener Pomezanii.

Udostępnij