Dariusz Molski (trener Stali Gorzów): Szczecinianie nie grali słabo. Im po prostu udało się wygrać. Uważam, że przy odrobinie większej chłodnej głowie, mogliśmy to spotkanie wygrać. Od Olsztyna jesteśmy w złym stanie. Drugi raz jemy w Olsztynie w tej samej restauracji i drugi raz zespół się zatruł. Starzyński do dziś leży w łóżku. Ale to nie było przeszkodą. Przeszkodą było niewykorzystanie tego, o czym mówiliśmy. Powinniśmy byli grać jeszcze szybciej. Oni już tu umierali. Takie jest moje zdanie. Nie mieli już czym depnąć, a mimo t nas ogranie i to jest ta różnica między zespołami Superligi a I ligi. Mają trochę więcej doświadczenia. W odpowiednich momentach trzymali długo piłkę, albo potrafili mocno zagrać 1:1. I to dawało efekt. My zbyt rzadko korzystamy z tej umiejętności, która – jak się okazuje – jest na wagę zwycięstwa.

 

Arkadiusz Bossy (Sandra SPA Pogoń Szczecin): Z tyłu głowy mamy mecz ze Spójnią Gdynia w niedzielę. Praktycznie od początku tygodnia przygotowywaliśmy się pod ten mecz. Wydaje mi się, że my źle graliśmy, to przede wszystkim. Za szybko. Tam, gdzie powinniśmy łatwe bramki zdobywać, po kontrze, to nam nie wychodziło. Wygraliśmy w końcówce tylko doświadczeniem. Chłopaki z Gorzowa w końcówce się podpalili, za szybko oddali rzuty. My dobrze stanęliśmy wtedy w obronie. I skończyło się, jak się skończyło.

 

Oskar Serpina (kapitan Stali Gorzów): Zdecydowanie mecz był do wygrania. Najgorsze jest to, że dostosowaliśmy się przez cały mecz do stylu grania Szczecina. A oni chcieli tak go poprowadzić, czyli na chodzonego, gdzieś w ostatnim momencie przyspieszyć, zdobyć bramkę. Widzieliśmy, że oni tak grają i nie potrafiliśmy przyspieszyć tej gry. Widać jednak doświadczenie. Z jednej strony fajny wynik, bo z Superligowcem toczymy równy bój, świetnie. Świetne widowisko dla kibiców, ale cały mecz nie był po naszej myśli. Trzymaliśmy wynik, a końcówka znów fatalna. Musimy sobie teraz powiedzieć to po raz kolejny w szatni, bo to samo było w Olsztynie, gdzie końcóweczkę przegraliśmy sobie sami przez bardzo, bardzo proste błędy. Tak było też w środę. Musimy jeszcze mocniej na to zareagować. Ostrzej trzeba pewne sprawy powiedzieć, bo nie może się to zdarzyć jeszcze raz. Mamy świadomość, co się dzieje, ale nie potrafimy tego naprawić. To nie może tak wyglądać, bo są to szkolne błędy. Przez nie końcówkę przegraliśmy. Mimo tego dostosowania stylu gry do Szczecina, końcówkę powinniśmy zagrać lepiej, mogliśmy wygrać. Przegrywamy jedną bramką, proste błędy podcięły nam skrzydła. Mimo to, pojedynek mógł się podobać, super widowisko. Przyszli do nas niesamowici kibice, zorganizowana grupa – my po to gramy, dla nich i dla klubu. Szkoda tylko, że odpadamy.

 

Cezary Marciniak (bramkarz Stali): Czego zabrakło? Nie wiem, nie mam pojęcia. Tak na gorąco po meczu nie wiem, co powiedzieć. Byliśmy skoncentrowani, zaangażowanie było 200%, chcieliśmy się pokazać, że potrafimy wygrać z Superligowcem przed swoją publicznością, która się tego wieczoru bardzo licznie zgromadziła i super dopingowała. Chcieliśmy to zrobić dla nich, wygrać ten mecz dla publiczności i dla siebie. Chyba zabrakło po prostu zwykłego szczęścia. Było parę takich piłek, które odbijały się po bloku i wracały do zawodników ze Szczecina, broniliśmy, one do nich wracały, obijaliśmy słupki, poprzeczki… Po prostu zabrakło szczęścia. I tyle. To nie jest zły wynik, nawet bardzo dobry. Szkoda, że nie było remisu w końcówce, bo nie wiadomo, jakby się to potoczyło. Wszyscy wciąż pamiętamy ten zeszłoroczny mecz z Głogowem, gdzie były dwie dogrywki po remisach. Jakoś wtedy przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją stronę. Szkoda, że zabrakło tej jednej bramki, ale wynik… jest obiecujący. Myślę, że – jak to już „Tadziu” Droździk mówił na gorąco w szatni – jak zagramy z takim zaangażowaniem i podejściem do każdego meczu, to wygramy wszystko.

Udostępnij